Huczne ćwierćwiecze Acid Drinkers
3 min readWybierając się na koncert Acid Drinkers, trzeba być przygotowanym na prawdziwą, rockandrollową imprezę, po której bolą karki, żebra i gardła. I taka właśnie impreza miała miejsce 9 listopada w gdyńskim Uchu. Były Acidowe nowości, starocie i świętowanie okrągłego jubileuszu.
Razem z Kwasożłopami przyjechał z Poznania zespół Thermit. Młodzi muzycy dobrze przygotowali się do rozgrzewania publiczności, bo i na scenie prezentowali niezłe show i z powodzeniem wchodzili w interakcje z zebranymi. Na szczególną uwagę zasłużył wokalista, który ma naprawdę pokaźną skalę głosu. „Metalowa” energia i precyzja ThermiT-a z pewnością zostanie w pamięci trójmiejskich słuchaczy na dłużej.
Na Acid Drinkers nie trzeba było długo czekać. Już od pierwszych dźwięków było wiadomo, że nie mają zamiaru brać jeńców podczas koncertu. Nie brakowało więc szalonego pogo i poobijanych na rękach i żebrach fanów. Ślimak swoją precyzyjną grę na perkusji podkreślił ekspresją Zwierzaka, Popcorn i Jankiel dali świetny popis gitarowych riffów, a wszystko doprawił charakterystycznym wokalem i głębokim brzmieniem pięknego, rzeźbionego basu Titus. Siłą występów Acid na żywo jest ich otwartość i bezpośredni kontakt z publiką. Chętnie przybijali żółwiki i piątki z fanami, znosząc podział na scenę i resztę klubu – nie ma chyba prostszej i wdzięczniejszej formy budowania sympatii. Przoduje w tej materii Titus, który nie tylko wdawał się w rozmowy z tym i owym fanem, ale i sam niektórych zaczepiał z sobie tylko właściwym poczuciem humoru.
Jesienna trasa to promocja najnowszego albumu, a więc podczas koncertu królował „25 cents for a riff”. Choć może jeszcze mało osłuchany przez publikę, to znakomicie się przyjął. Widać to było po żywiołowych reakcjach fanów na takie kawałki jak „Don’t drink evil things” czy „Me”. Miłą odskocznią była spokojna jak na Acidów, niemal akustyczna „My soul’s among the lions”. Z okazji 25 urodzin zespołu, Titus i spółka powrócili do pierwszego albumu, „Are you a rebel?” I do chyba najważniejszego w ich karierze – „Infernal Connection”. Ku uciesze publiczności zagrali m.in. sztandarowe „Barmy Army”, „I fuck the violence”, „Drug dealer” czy „Hiperenigmatic stuff of mr. Nothing”.
Niespodzianką było ciekawe podejście zespołu do setlisty. Kiedy zaczynaliśmy próby do trasy, przyniosłem listę numerów i okazało się, że jest ich 189. A wybrać musieliśmy 22 – opowiadał Titus. Wybór na pewno nie był łatwy, ale tym sposobem ostatecznie znalazły się na niej stare utwory, grane na żywo tylko kilka razy, jak np. „Waiting for the hair”, a więc była to niemała gratka. Koncert przyciągnął praktycznie cały wachlarz fanów – od tych zaledwie kilkunastoletnich, przez „starszą młodzież” po tych pamiętających początki Acid Drinkers. Muzyka łączy pokolenia. A o Kwasożłopach można powiedzieć po raz kolejny – oni się nie starzeją, oni dojrzewają jak dobre wino.
Fot. Tomasz Gałązka
Cała fotorelacja do obejrzenia także tutaj.