Obscure Sphinx: Szaleństwa panny Zosi
3 min readZespół Obscure Sphinx koncertował już w B90 w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy to był jednym z supportów podczas wspólnej trasy z Behemothem. W piątek (9 maja) powrócił na tereny gdańskiej stoczni i dał potężny, tak wokalnie jak i brzmieniowo, występ. Tym razem jednak, absolutnie zasłużenie, to on był głównym daniem wieczoru.
Na czterech majowych koncertach warszawskiej grupie towarzyszą Francuzi z Dirge. Oni właśnie rozpoczęli piątkowy koncert. Pojawili się na scenie B90 chwilę po godzinie 20.00. Polskiej publiczności zespół ten chyba do końca nie jest znany, choć w tym roku świętuje swoje dwudziestolecie. Panowie podczas występu zaprezentowali głównie materiał z ostatniej, szóstej już płyty „Hyperion”. Wytworzony przez Francuzów klimat spodobał się publiczności, która owacjami nagradzała każdy kolejny utwór. Dirge bardzo umiejętnie potrafi łączyć doomowy ciężar z brzmieniami post-metalowymi. Co więcej, w zespole udziela się dwóch wokalistów, którzy fajnie się uzupełniali. Piątkowy koncert udowodnił, że porównania do Neurosis wcale nie są przesadzone.
Po godzinie gry Dirge zszedł ze sceny i wszyscy przygotowywali uszy na koncert Obscure Sphinx. Kto miał okazję widzieć ich w akcji, ten wie, że warszawiacy są stworzeni do grania muzyki na żywo. Stwierdzam nawet, że podczas koncertów brzmią lepiej niż na dwóch do tej pory wydanych płytach. Na scenę B90 wyszli przy żywiołowo reagującej publiczności. Od pierwszego dźwięku zaserwowanego przez szalenie nisko nastrojone instrumenty czuć było, że obcuje się z zespołem, który jak mało który potrafi hałasować. Przez moment myślałem nawet, że szyby w hali B90 nie wytrzymają i popękają z nadmiaru decybeli. Te jednak zniosły ciężar jaki niósł się ze sceny. A było naprawdę przyjemnie głośno. Instrumentalnie druga płyta zespołu – „Void Mother” – jest bardziej różnorodna. Zmienił się gitarzysta i wydaje mi się, że wyszło to Obscure Sphinx na dobre. Aleksander „Olo” Łukomski nie tylko gra na gitarze, ale w kilku kawałkach wspiera wokalnie Zosię „Wielebną” Fraś. Ta zaś jest prawdziwym zwierzęciem scenicznym. Plastyczność ruchów i obłędne wokalne krzyki zmieszane z przejrzystym, czystym śpiewem sprawiają, że uwaga publiczności kieruje się w jej stronę. Tak też było w piątkowy wieczór. Zaprezentowana przez zespół setlista objęła w głównej mierze materiał z „Void Mother”, a to co usłyszeliśmy podczas bisu, czyli utwory „Nastiez” i „Lunar Caustic” było najlepszym możliwym zwieńczeniem tego koncertu.
Obscure Sphinx kontynuuje teraz majową trasę koncertową, podczas której wystąpi także we Francji i Belgii. Cieszy fakt, że zespół ma możliwość grania poza granicami naszego kraju i jest tam doskonale odbierany. Podejrzewam, że już niedługo będzie to nasz kolejny muzyczny towar eksportowy, czego grupie Obscure Sphinx z całego serca życzę. Z taką frontmanką można bowiem podbijać cały świat.
fot. Tomasz Gałązka