25/11/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

„Stargate. En julefortelling”, czyli opowieść wigilijna, która swoim chłodem przenika aż do kości

6 min czytania
Opiniowtorek stargate en julefortelling

Grafika: Eden Król

Czy święta Bożego Narodzenia w Skandynawii mogą być równie mroźne co jej zimowy krajobraz? Najnowsza opowieść Ingvild H. Rishøi przedstawia grudzień w świetle, które martwi i niepokoi, choć jednocześnie nie pozwala, by nadzieja zgasła – bo cuda się zdarzają. Gorąco pragniemy, żeby się zdarzały.

Przed kilkoma tygodniami w księgarniach ukazało się pierwsze polskie tłumaczenie znanej na całym świecie historii dwóch sióstr i ich samotnego ojca, mieszkających w ciasnym mieszkaniu w jednej z imigranckich dzielnic Oslo. Tłumaczenia dla Wydawnictwa Znak podjęła się Katarzyna Tunkiel. Powieść Ingvild H. Rishøi – po polsku wydana jako „Gwiazdka. Opowieść przedwigilijna” – kolejny rok cieszy się rosnącą popularnością nie tylko w Norwegii, ale i na całym świecie. Do jej międzynarodowego sukcesu przyczyniła się amerykańska prezenterka telewizyjna, Oprah Winfrey, która w zeszłym roku umieściła ją na swojej corocznej liście ulubionych rzeczy.

Ta subtelna powieść robi dokładnie to, co obiecuje: świeci jasno pomimo ciemności – Oprah’s favorite things

Teraz także polscy czytelnicy mają szansę sięgnąć po tę niekonwencjonalną, świąteczną opowieść i przekonać się, jak bardzo potrafi zaskoczyć i wzruszyć. Jak to jednak jest czytać ją w oryginale?

Literatura współczesna w Norwegii

Ingvild H. Rishøi to norweska pisarka i dziennikarka – uznawana za jedną z najważniejszych współczesnych autorek w kraju, szczególnie w dziedzinie opowiadań. Od czasu debiutu literackiego w 2007 roku Rishøi wydała wiele książek – zarówno dla dzieci, jak i zbiorów opowiadań – ale dopiero w 2021 roku ukazała się jej pierwsza pełnowymiarowa powieść: „Stargate. En julefortelling”. Na przestrzeni lat pisarka zdobyła też liczne nagrody, w tym Brageprisen – jedno z najbardziej prestiżowych norweskich wyróżnień literackich – za zbiór Vinternoveller. Jej proza słynie przede wszystkim z empatii, realizmu oraz czułego portretowania ludzi w trudnych sytuacjach życiowych.

Język norweski ma prostą budowę, co przejawia się w tekście powieści. Bliskość angielskiego i innych języków skandynawskich pozwala na użycie zapożyczeń. Prosta składnia wiernie oddaje sposób mówienia dziecięcego narratora. Zdania z oryginału potrafią ciągnąć się przez wiele linijek, podzielone jedynie mnóstwem przecinków. Przypominają strumień świadomości i nadają historii rytm, który wciąga w dziecięcy świat bohaterki – przepełniony oczekiwaniem i nadzieją na zmianę. Główna bohaterka często pyta starszą siostrę: „ale myślisz, że gdyby, ale jeśli, ale może…” z niestrudzoną wiarą – jakiej ciężko uświadczyć u dorosłego – że jeśli tylko będzie pragnąć dostatecznie mocno, jej marzenie się spełni. Czytanie słów Rishøi w oryginale to doświadczenie, które pozwala naprawdę zanurzyć się w rzeczywistości bohaterów.

Rodzina, uzależnienie i dorastanie

”Stargate. En julefortelling” opowiada o Ronji, dziesięcioletniej dziewczynce mieszkającej ze starszą siostrą, szesnastoletnią Melissą oraz samotnym ojcem zmagającym się z alkoholizmem w dzielnicy Oslo – Tøyen, zamieszkanej głównie przez imigrantów z Bliskiego Wschodu. Grudzień trwa w najlepsze, zima jest mroźna (zresztą jak zwykle), a ojciec dziewczynek w końcu znajduje pracę. Zostaje sprzedawcą choinek. Cudownym zbiegiem okoliczności to właśnie choinka jest jednym z największych marzeń Ronji w te święta. Teraz w końcu może się spełnić. Mogłoby się wydawać, że wszystko zaczyna się układać – wierzymy w to równo mocno, co narratorka.

Nie mija jednak wiele czasu, nim fabuła zaczyna się komplikować. Wracają starzy znajomi, a wraz z nimi dawne, destrukcyjne nawyki. Jasnym staje się, że historia zatacza koło. Jesteśmy w cyklu, który od dawna trwa w życiu tej rodziny. To właśnie budzi niepokój. Obowiązki, które córki muszą przejąć po ojcu, nie są dla nich niczym nadzwyczajnym, lecz dla czytelnika stają się symbolem głębokiego rozczarowania. Ronja nie przestaje jednak marzyć, choć jej sposób postrzegania świata pozostaje dziecięco zakrzywiony. Podczas jednej z rozmów z Melissą ujawnia się to szczególnie mocno, kiedy przywołuje baśń Andersena o dziewczynce z zapałkami, którą postrzega jako szczęśliwą opowieść o świętach.

Na ulicach Tøyen

Ogromnym atutem powieści jest sposób, w jaki Rishøi kreuje świat przedstawiony. Jej słowa przenoszą prosto na zaśnieżone ulice wschodniego Oslo, wypełnione różnorodnymi osobowościami. Podczas lektury można poczuć się tak, jak gdyby stało się na chodniku i przyglądało losom bohaterów z bardzo bliska. Oni sami również sprawiają wrażenie do bólu prawdziwych – może dlatego, że widzimy ich oczami dziecka, a może dlatego, że podobne osoby spotkaliśmy już na swojej drodze.

Miejsca opisane przez autorkę kipią autentycznością: szkoła, kiermasz choinek, blokowisko. Tytułowy „Stargate” to prawdziwy bar, który w rzeczywistości słynie z tego, że sprzedaje najtańsze piwo w Oslo. W historii jest też jednak miejsce znacznie bardziej niedostępne dla czytelnika – o mitycznym wręcz charakterze. Hytta, skandynawski domek letniskowy, do którego Ronja tak tęskni, wydaje się nie mieć prawa istnieć w rzeczywistości. Przez sposób, w jaki mówią o niej bohaterowie, wydaje się niemal nierealna. Wspominają spędzone w niej chwile i obiecują, że niedługo tam wrócą. To sprawia, że hytta wydaje się być miejscem, do którego można przenieść się tylko w marzeniach. Tak też ją poznajemy – gdy Melissa opowiada Ronji o upragnionym drzewku:

– Okej – mruknęła. – Jesteśmy w chacie. Głęboko, głęboko w lesie. Z kominkiem i wszystkim, no wiesz. A wtedy, w samą Wigilię, z rana, kiedy jest ciemno…

– Tak?

– Idziemy do izby i zapalamy lampki na choince – powiedziała. – I świeci tak… niesamowicie.

Można by powiedzieć, że hytta staje się dla Ronji swego rodzaju bezpieczną przestrzenią – choćby tylko w snach – do którego może uciec od rzeczywistości pełnej problemów, z którymi dziecko nie powinno musieć sobie radzić.

Kraina mlekiem i miodem płynąca

Wyobrażenia o Norwegii często rozmijają się z rzeczywistością. Jest mnóstwo osób, które mierzą się z wyzwaniami podobnymi do tych, które znamy z własnego podwórka. Powieść Ingvild H. Rishøi pod tym względem demitologizuje Norwegię i skłania do refleksji nad stanem społeczeństwa stawianego za wzór innym państwom. Jak się okazuje – nie wszyscy są tam „najszczęśliwszymi ludźmi na świecie”.

Chociaż norweska codzienność może wydawać się polskiemu czytelnikowi dość odległa, autorka tworzy postaci tak prawdziwe i surowe, że stają się nam o wiele bliższe. Mimo tego wszystkiego Rishøi nie pozwala jednak, by ostatki nadziei przestały tlić się w naszych sercach. W świecie jej powieści nie ma jednowymiarowych bohaterów, chociaż jednych z pewnością o wiele łatwiej polubić niż innych. Wszyscy przechodzą jakąś drogę. Jedna z postaci, z początku najchłodniejsza ze wszystkich, w pewnym momencie rozgrzewa nas od środka, dokładnie wtedy, gdy – tak jak Ronja – najbardziej tego potrzebujemy.

Czy cały ten chłód jest tego warty?

„Stargate. En julefortelling” to opowieść o oczekiwaniu na cud mimo wszelkich przeciwności losu i zdrowego rozsądku podpowiadającemu, że pora się poddać.

Czasem cuda się zdarzają – mawiał woźny. Czasami po prostu nie ma innego wyjścia i wtedy zdarza się cud.

Podczas czytania trudno porzucić nadzieję. Wciągnięta w świat marzeń małej Ronji, razem z nią liczę, że jej tata tym razem przestanie pić na dobre. I chociaż momentami historia płynie zbyt wolno, a akcja nie jest dość dynamiczna, to wciąż jest to książka, po którą warto sięgnąć przed zbliżającymi się świętami. To zdecydowana odmiana w kategorii świątecznych opowiadań.

Gdybym miała podsumować swoje doświadczenie w kilku krótkich zdaniach, musiałabym najpierw zapytać: czy wiecie, jak to jest, kiedy poranki są tak mroźne, że szyby parują i trzeba przetrzeć je rękawem, żeby móc wyjrzeć na zewnątrz? Takie uczucie towarzyszyło mi podczas czytania historii Ronji. Jakbym obserwowała urywek jej życia z ciepła swojej sypialni, a w tej krótkiej chwili – zanim szyba znów zaparuje – ziąb przenikał do środka przez szkło.