Schizofrenia. „W ciemniej dolinie” Roberta Kolkera
5 min read
autorka: Laura Lange
„Reportaż jest o tym, o czym jest, i o czymś jeszcze”, mawia jeden z najważniejszych polskich reporterów – Mariusz Szczygieł. To zdanie idealnie pasuje do książki Roberta Kolkera, wydanej w Polsce przez Wydawnictwo Czarne. W ciemnej dolinie. Rodzinna tragedia i tajemnica schizofrenii to reportaż wielowątkowy i zarazem niezwykle spójny. Kolker przez cztery lata wykonał trudną do wyobrażenia, wręcz tytaniczną pracę. Wnikając w akta medyczne, naukową wiedzę z dziedziny psychiatrii i los każdego członka rodziny Galvinów, stworzył historię, której meandry prowadzą nas przez historię choroby, jaką jest schizofrenia; skomplikowane relacje rodzinne; przemoc i nadużycia. Książka Kolkera to także opowieść o fascynującej nieprzewidywalności życia.
Zarys historii
Mimi i Donald Galvinowie pobrali się w 1945 roku. Choć z początku wiele podróżowali przez aktywność zawodową Dona, swoje życie związali w końcu z Colorado Springs, osiadając w domu przy Hidden Valley Road. Już w 1945 r. na świat przyszło ich pierwsze dziecko. Był to syn, który imię odziedziczył po ojcu. Kolejno rodzina Galvinów witała na świecie: Jamesa, Johna, Briana, Michaela, Richarda, Josepha, Matthew, Petera i Roberta. Kiedy lekarz stanowczo zabronił Mimi dalszego rodzenia, ta nijak przejęła się jego słowami. Po dziesiątce dzieci sprowadziła na świat dwie upragnione córki – Margaret i Mary. Kiedy krewni i przyjaciele pytali ją, skąd u niej pragnienie posiadania tak licznej rodziny, Mimi krótko odpowiadała, że Don zawsze marzył o tuzinie.
Początki tragedii
Pierwsze lata rodziny Galvinów przestawiały się w różowych barwach. Don rozwijał się zawodowo, służąc w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych; Mimi zaś zaakceptowała życie na prowincji. Wieczorami oddawała się malowaniu otaczającej ją przyrody. Pierwsze ciemne chmury na niebie rodziny pojawiły się około roku 1968. To wtedy Donald Galvin, ich najstarszy syn, zaczął doświadczać pierwszych epizodów psychotycznych. Wpierw zgłosił się do uniwersyteckiej przychodni, gdzie zwierzył się i z drżącym głosem opowiedział lekarzowi o tym, jak brutalnie pozbawił życia kota. Kilka lat po tym akcie dokonał próby samobójstwa cyjankiem przy jednoczesnej próbie zabójstwa swojej żony, która zaraz wniosła pozew o rozwód.
Żniwo schizofrenii
Rok po nim zachorował Jim. Na przełomie lat 70. choroba zaczęła nabierać tempa. Przyszła także po Briana, utalentowanego muzycznie i sportowo, idealnego w oczach rodziców dziecka. W 1973 roku, czwarty z kolei syn został odnaleziony martwy w swoim mieszkaniu, gdzie zastrzelił siebie i swoją dziewczynę. Zaraz po nim w świat omamów popadł Joseph, najbardziej wrażliwy ze wszystkich braci. Człowiek o niezwykle szczodrym sercu, zawsze skłonny pomóc tym, którzy znaleźli się w potrzebie. Około 1980 r. pierwszego epizodu doświadczył Matthew, utalentowany ceramik, który pewnego dnia wszedł do domu przyjaciół rodziny, aby pochwalić się nowym wazonem. Chłopak na ich oczach potłukł wazę, a następnie zdjął z siebie wszystkie ubrania. Jako ostatni zachorował Peter, który po latach leczenia w każde zdanie wplatał informację o tym, że posłusznie wykona wszystkie polecenia i będzie współpracował. Z dwunastki rodzeństwa tajemnicza choroba, jaką wówczas była, a może i nadal jest, schizofrenia, dotknęła aż szóstki braci.
Schizofrenia. Historia choroby
Kolker z precyzją zegarmistrza wplata w historię rodziny Galvinów wiedzę dotyczącą rozumienia schizofrenii na przestrzeni lat. Zaczyna od sporu Junga i Freuda, którzy na długo ukształtowali naukową debatę o tej chorobie psychicznej. Sigmund Freud przekonywał, że jest ona wyłącznie pokłosiem traum o podłożu seksualnym, których chory doświadczył w dzieciństwie. To przez tę dyskusję jego relacja z Jungiem zmieniła się na zawsze. Carl Gustav Jung, dawniej traktując Freuda jak mentora i autorytet, napisał do niego w jednym z listów, iż „nie wszystko musi być związane w seksem”.
W latach, w których bracia Galvinowie przychodzili na świat, trwała burzliwa dyskusja w środowisku naukowym. Badacze podzielili się wówczas na dwie grupy. Jedna z nich uważała, że schizofrenia rozwija się tylko poprzez dorastanie w niewłaściwych warunkach. Druga natomiast głęboko wierzyła, że ze schizofrenią człowiek przychodzi na świat, a czynniki środowiskowe nie mają tutaj żadnego znaczenia.
Naukowcy od lat marzyli o zbadaniu dużej grupy spokrewnionych ze sobą osób, które poddałyby się rozmaitym badaniom, m.in. genetycznym. Dwanaścioro rodzeństwa Galvinów dla świata nauki było więc jak szóstka w totolotka.

Schizofrenia to nie wszystko
Kolker w swojej opowieści nie pominął nikogo. Bez krzty stronniczości wniknął w emocje i motywacje każdego bohatera, przedstawiając jego sylwetkę z co najmniej kilku perspektyw. Historie osób, które zachorowały na chorobę psychiczną, często ograniczają się tylko do przypadłości, na którą dana osoba cierpi. Kolker świadomie zarysował czytelnikom pogłębiony obraz charakterów, marzeń i pragnień każdego członka rodziny Galvinów.
Schizofrenia i inne nieszczęścia
Choroba psychiczna, która zebrała ogromne żniwo u Galvinów, nie była jedynym problemem trawiącym rodzinę od środka. Mimi i Don nie byli z dzisiejszej perspektywy dobrymi rodzicami. Z oczywistego powodu nie poświęcali wystarczającej uwagi swoim dzieciom. Don był raczej zimnym, nieobecnym ojcem, skupionym na swoich ambicjach zawodowych. Chciał, żeby dzieci miały go za wzór i podziwiały. Mimi wylewała swoje życiowe frustracje na rodzinę. Chciała, żeby jej dzieci były idealne. Dzięki temu mogła stawiać siebie w roli perfekcyjnej matki. Za wszelką cenę pragnęła aprobaty z zewnątrz. Z przyklejonym do twarzy grymasem uśmiechu udawała przed całym światem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W domu była raczej zimna i wyrachowana.
Chłopcy już od najmłodszych lat nie radzili sobie z emocjami. W domu przy Hidden Valley Road co chwila wybuchały awantury. Synowie Dona i Mimi rzucali się sobie do gardeł. Młodsze dzieci czuły się pomijane i odrzucane, niemal niewidzialne w oczach rodziców.
Ponadto w historii rodziny Galvinów obecne były liczne nadużycia seksualne, które dla niektórych czytelników mogą być wyjątkowo trudne w lekturze.
I o czymś jeszcze…
Choć książka W ciemnej dolinie. Rodzinna tragedia i tajemnica schizofrenii to reportaż, czyta się ją jak pełną zwrotów akcji, świetnie napisaną powieść. Czytelnik co chwila musi przypominać sobie, że zdarzenia, z którymi właśnie się zapoznaje, to nie mało realistyczna fikcja, ale świat rzeczywisty. Jedną z największych zasług Kolkera jest niezwykle umiejętne przybliżenie czytelnikowi świata osoby, która cierpi z powodu zaburzeń natury psychicznej. Oczywistym jest, że zdrowy człowiek nigdy nie pojmie ogromu tego cierpienia. Nie zwalnia to nas jednak z powinności zadawania pytań o położenie osób, które widzą świat w zupełnie inny sposób. Po książkę Kolkera warto sięgnąć z wielu powodów. To bowiem przejmująca opowieść o sile więzi rodzinnych, o konfrontacji marzeń z brutalną rzeczywistością, ale także o tym, jak tragedia jednej rodziny oraz jej otwartość do podzielenia się doświadczeniami ze światem na zawsze odmieniły nasze postrzeganie tej niezwykle skomplikowanej choroby, jaką jest schizofrenia.