Podsumowanie 7. Kolejki Ligi Mistrzów
7 min readZa nami przedostatnia seria gier fazy grupowej Ligi Mistrzów. W tej kolejce widzowie byli świadkami kilku niespodzianek, a także jednego z najbardziej emocjonujących spotkań tych rozgrywek w ostatnich latach. Ten mecz z pewnością zasługuje na oddzielną opowieść.
Lizboński dramat w dwóch aktach
Na Estadio da Luz przyjechała FC Barcelona. Katalończycy mieli jasno sprecyzowany cel: wygrać i zapewnić sobie miejsce w czołowej ósemce fazy grupowej. Zespół Bruno Lage’a nie zamierzał jednak składać broni, a wręcz przeciwnie. Już po 120 sekundach gospodarze objęli prowadzenie. Źle zachował się Kounde zostawiając sporo miejsca Carrerasowi. Hiszpan posłał fantastyczne podanie, które wykorzystał Pavlidis i rozpoczął strzelanie w tym meczu. W 11. minucie spotkania Tomas Araujo nadepnął na stopę Alejandro Balde. Po obejrzeniu powtórki tej sytuacji, Danny Makkelie podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Robert Lewandowski i z wielkim spokojem pokonał golkipera drużyny z Lizbony.
W 22. minucie rozpoczął się koszmar Wojciecha Szczęsnego. Były reprezentant Polski wyszedł z bramki na 35. metr, tam w wyniku braku komunikacji zderzył się ze swoim kolegą z drużyny. Z zamieszania skorzystał grecki napastnik, trafiając z bliska do pustej bramki. Ta sytuacja, to nie koniec błędów Polaka, ponieważ kilka minut później sprokurował on jeszcze rzut karny po ataku na nogi skrzydłowego Benfiki. Rzut karny pewnie wykorzystał Pavlidis, kompletując hattricka i wprawiając kibiców w ekstazę. Pierwsza połowa zakończyła się zatem zaskakującym wynikiem 3:1 dla gospodarzy.
Spektakl na miarę Ligi Mistrzów
W 64. minucie spotkania widzowie byli świadkami jednej z bardziej kuriozalnych bramek w historii Ligi Mistrzów. Anatolij Trubin – bramkarz drużyny z Lizbony, swoim nieudanym wybiciem trafił w głowę Raphinhii, a piłka bezpośrednio po kontakcie z Brazylijczykiem trafiła do siatki. Wydawało się, że Barcelona jest już bliżej doprowadzenia do remisu, ale nic z tych rzeczy! Zaledwie parę minut po trafieniu brazylijskiego skrzydłowego Benfica przeprowadziła następną skuteczną akcję. Zakończyła się ona samobójczym trafieniem Ronalda Araujo. Benfica miała 2 bramki przewagi i wszystko wskazywało na to, że sprawią wielką niespodziankę.
Ostatni kwadrans to prawdziwy koncert drużyny Hansiego Flicka. W 76. minucie w pole karne wpadł Lamine Yamal. Młody Hiszpan został następnie delikatnie popchnięty przez Carrerasa. W wyniku tego zdarzenia „Blaugrana” otrzymała kolejny rzut karny. Drugi raz pewnym wykonawcą okazał się Robert Lewandowski. W ostatnich minutach regulaminowego czasu gry Katalończycy doprowadzili ostatecznie do wyrównania. Fantastyczną piłkę dograł Pedri, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Eric Garcia i zdobył 4 gola dla Barcelony w tym meczu.
W końcówce meczu swoje winy odkupił Wojciech Szczęsny, który wygrał pojedynek sam na sam z Angelem di Marią. Nie był to kres emocji, bowiem ostatnia bramka padła w 6 minucie doliczonego czasu gry. Akcję rozpoczął Ferran Torres, który długim zagraniem przyspieszył akcję. Do piłki dopadł Raphinha, zwiódł dwóch obrońców i ze spokojem umieścił piłkę w siatce. Spektakl w Lizbonie to prawdziwy rollercoaster emocjonalny dla kibiców obu drużyn. Wynik zmieniał się błyskawicznie, ale to Barcelona ostatecznie wyszła zwycięsko z tego pojedynku i zapewniła sobie miejsce w czołowej ósemce fazy ligowej.
Alvarez bohaterem
Mecz pomiędzy Bayerem Leverkusen, a Atletico z pewnością można było nazwać hitem tej serii spotkań. Oba zespoły okupują czołowe lokaty w tabeli i prezentują dobrą, równą formę. Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando drużyny Xabiego Alonso. Aptekarze raz po raz stwarzali zagrożenie pod bramką Jana Oblaka. W 18. minucie do siatki trafił Nathan Tella, bramka nie została jednak uznana, ponieważ Anglik w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej. Sytuacja drużyny z Madrytu nie była najlepsza, tym bardziej, że czerwoną kartkę za brutalny wślizg obejrzał Pablo Barrios. Niemiecki zespół atakował z coraz większym animuszem, próbowali zarówno strzałów z dystansu, jak i ataków z bocznych sektorach boiska. W doliczonym czasie gry dopięli swego – do siatki po uderzeniu głową trafił Piero Hincapie.
Po przerwie to Atletico przejęło inicjatywę. W 52. minucie Julian Alvarez popisał się solową akcją, ograł defensorów Bayeru i umieścił piłkę przy dłuższym słupku bramki strzeżonej przez Mateja Kovara. Na kwadrans przed zakończeniem meczu ilość zawodników na boisku w obu drużynach wyrównała się. Drugą żółtą kartkę otrzymał Hincapie. W końcówce meczu Atleti wykazało się niesamowitą walecznością. W 89. minucie po błędzie i niefrasobliwym zagraniu Edmonda Tapsoby piłkę do bramki ponownie skierował Julian Alvarez. Były napastnik Manchesteru City zdobył dwa gole i wydatnie pomógł swojej drużynie w zdobyciu kompletu punktów.
Real wypił Red Bulla
Drużyna Królewskich po niezbyt obiecującym początku w rozgrywkach Ligi Mistrzów nie może sobie pozwolić na słabszy mecz. W przedostatniej kolejce podjęli mistrza Austrii. Goście z Salzburga zainicjowali pierwszą groźną akcję, ale minimalnie pomylił się Gloukh. Chwilę później do głosu doszła drużyna ze stolicy Hiszpanii. W przeciągu 10 minut dwa razy do siatki trafił Rodrygo, a w obu przypadkach asystował mu Jude Bellingham.
Po przerwie Real kontrolował przebieg spotkania, a dowodem tego były kolejne zdobyte bramki. Najpierw w 48. minucie Kylian Mbappe wykorzystał błąd golkipera drużyny przeciwnej i trafił do pustej bramki. Czwartego gola zdobył Vinicius, 24-latek wykorzystał świetne podanie Luki Modricia i pewnym, mocnym strzałem pokonał Blaswicha. Po godzinie gry doszło do wielu zmian w obydwu drużynach. Na boisku zameldował się między innymi Kamil Piątkowski. Polak nie uchronił jednak swojego zespołu od utraty piątej bramki. Po błędzie byłego zawodnika Rakowa Częstochowa do bramki drugi raz tego wieczoru trafił Vinicius. Ostatnim istotnym momentem tego spotkania była honorowa bramka dla austriackiego zespołu. Strzelcem okazał się Mads Bidstrup.
Portugalczycy ratują Paryż
Potyczka PSG z Manchesterem City miała niezwykły ciężar gatunkowy. Oba zespoły w tym sezonie europejskich pucharów radzą sobie fatalnie. Ich postawa zupełnie odbiega od tego, czego wymagają ich właściciele i kibice. To spotkanie mogło przesądzić o losie tych zespołów w dalszej fazie Ligi Mistrzów. Rozjemcą ważnego i prestiżowego spotkania mianowano zaś Szymona Marciniaka.
Obie ekipy od początku ruszyły do ataku, a bramkarze nie mieli chwili wytchnienia. Groźniejsze sytuacje kreowali podopieczni Luisa Enrique, w tym Doue i Joao Neves. Drużyna z Manchesteru również miała swoje okazje, ale nie potrafiła ich wykorzystać. W okolicach 30. minuty PSG przejęło inicjatywę i praktycznie zamknęło „Obywateli” we własnym polu karnym. Wreszcie piłkę do bramki skierował Hakimi. Marokańczyk nie mógł się jednak cieszyć, ponieważ jeden z jego kolegów był na spalonym.
Druga część spotkania rozpoczęła się od trafienia dla angielskiego zespołu, strzelcem okazał się wprowadzony w przerwie Jack Grealish. Drużyna Pepa Guardioli poszła za ciosem, w 53. minucie spotkania bramkę zdobył Erling Haaland. Paryski zespół nie pozostał dłużny. Najpierw akcję Barcoli wykończył Dembele, a chwilę później to 22-latek trafił do siatki. Po godzinie gry na tablicy wyników widniał wynik 2:2, ale remis nie zadowalał żadnej z drużyn.
Zawodnicy Luisa Enrique nie zatrzymywali się, chcieli rozstrzygnięcia meczu na swoją korzyść. Ostatni kwadrans to prawdziwe show w wykonaniu portugalskich piłkarzy w paryskim zespole. Idealne dośrodkowanie Vitinhii na bramkę zamienił niepilnowany na dalszym słupku Joao Neves. Gwóźdź do trumny Manchesteru City wbił Goncalo Ramos, zdobywając gola na 4:2 w doliczonym czasie gry. Sytuacja drużyny rozgrywającej swoje mecze na Etihad jest nie do pozazdroszczenia. Erling Haaland i spółka muszą wygrać mecz z Club Brugge, a także liczyć na korzystne wyniki w innych spotkaniach, aby pozostać w Lidze Mistrzów.
Feyenoord zaskoczył Bawarczyków
Zespół Briana Priske na własnym stadionie podejmował Bayern Monchium. Bawarczycy źle rozpoczęli ten sezon w Lidze Mistrzów i nie mają zbyt wielkich szans na uniknięcie dwumeczu w 1/16 finału. Ważnym spotkaniem był wyjazd do Rotterdamu, ponieważ z perspektywy niemieckiego zespołu konieczne było zdobycie trzech punktów. W 20. minucie meczu strzelanie rozpoczął jednak Meksykanin, Santiago Gimenez. Snajper holenderskiego zespołu wykorzystał błąd defensywy Bayernu, opanował piłkę zagraną z głębi pola i pokonał Manuela Neuera. Dalsza faza pierwszej połowy przebiegała pod znakiem ataków zespołu Vincenta Kompany’ego. Najgroźniejszą sytuację miał Harry Kane, były zawodnik Tottenhamu trafił jednak wprost w golkipera gospodarzy. W doliczonym czasie gry drużyna z Holandii przeprowadziła kontratak. Nieodpowiedzialnie zachował się Raphael Guerreiro. Portugalczyk sfaulował w polu karnym Calvina Stengsa, a Santiago Gimenez pewnie wykorzystał „jedenastkę”. Pierwsza połowa zakończyła się nieoczekiwanym dwubramkowym prowadzeniem holenderskiego zespołu.
Od początku drugiej połowy Bawarczycy stwarzali kolejne sytuacje, a jak w ukropie uwijał się jednak Justin Bijlow. Zawodnicy prowadzeni przez Vincenta Kompany’ego próbowali różnych rozwiązań, jednak nie potrafili znaleźć drogi do siatki. Jak mówi znane piłkarskie powiedzenie: ” niewykorzystane okazje się mszczą”. Zgodnie z tą maksymą Feyenoord zdobył trzecią bramkę. Kontratak okazał się zabójczy, a decydującą bramkę zdobył Ueda. Nowy zespół Jakuba Modera sprawił wielką niespodziankę, pokonując rywala dysponującego kadrą z dużo bardziej rozpoznawalnymi nazwiskami.
Nasza jedenastka 7. kolejki Ligi Mistrzów
W naszej jedenastce 7. kolejki znalazło się miejsce dla przedstawicieli 8 klubów. Po dwóch zawodników ma PSG, Feyenoord i Real Madryt. Wybór najlepszego składu nie należał do najłatwiejszych, ponieważ wielu zawodników pokazało świetną formę. Najlepszym zawodnikiem 7. serii spotkań grupowych Ligi Mistrzów był Rodrygo, który zdobył dwie bramki w starciu z Salzburgiem. Brazylijczyk był nie do zatrzymania, a jego druga bramka szczególnie przypadła nam do gustu.
Komplet wyników 7. kolejki
Atalanta – Sturm Graz 5:0
Monaco – Aston Villa 1:0
Atletico Madryt – Bayer Leverkusen 2:1
Benfica Lizbona – Barcelona 4:5
Bologna – Borussia Dortmund 2:1
Club Brugge – Juventus Turyn 0:0
Crvena zvezda – PSV Eindhoven 2:3
Liverpool – Lille 2:1
Slovan Bratysława – VfB Stuttgart 1:3
RB Lipsk – Sporting Lizbona 2:1
Szachtar Donieck – Brest 2:0
Milan – Girona 1:0
Arsenal – Dinamo Zagrzeb 3:0
Celtic Glasgow – Young Boys 1:0
Feyenoord Rotterdam – Bayern Monachium 3:0
Paris Saint-Germain – Manchester City 4:2
Real Madryt – Salzburg 5:1
Sparta Praga – Inter Mediolan 0:1