To był najlepszy wyścig sezonu! W GP Kanady działo się wszystko
5 min readMieliśmy grzmoty, ulewy i mnóstwo akcji na torze. Podczas GP Kanady na szczyt podium powrócił Max Verstappen, ale to wcale nie był łatwy wyścig dla Holendra. Ku zaskoczeniu wszystkich formą brylował Mercedes, więc o zwycięstwo walczyły 3 zespoły.
Ulewne treningi
Już przed weekendem spodziewano się, że może być deszczowo, jednak pogoda w treningach i tak zaskoczyła wszystkich. W pierwszej sesji treningowej padał grad. Potem trochę się uspokoiło i padał deszcz, ale przez to jeden z treningów był kompletnie bezproduktywny. W drugim padało już tylko na początku, zatem kierowcy mogli w końcu przejechać reprezentatywne okrążenia. O dziwo, najszybszy był Fernando Alonso, który wyprzedził Lewisa Hamiltona. Spore problemy miał Max Verstappen. W bolidzie Holendra wykryto usterkę układu elektrycznego, więc w drugiej sesji nie jechał prawie wcale. Mechanicy nie mogli dobrać się do źródła problemu i w ruch poszła szlifierka.
W trzeciej sesji 1. i 3. miejsce zajęli kierowcy Mercedesa. Wtedy już było wiadomo, że w GP Kanady trzeba się będzie z nimi liczyć. Po słabym początku sezonu, w Kanadzie dla niemieckiej ekipy nastąpił przełom. Na brak tempa narzekało Ferrari. Po spektakularnym GP Monako w wykonaniu ekipy z Maranello, w Montrealu los się odwrócił. Dobrą formę podtrzymał McLaren, ale z niezłej strony pokazał się też Aston Martin. Lokalny bohater, Lance Stroll, usyskał 4. czas w 3. treningu i miał nadzieję na udany domowy wyścig. Zatem przed kwalifikacjami niezwykle trudno było wskazać faworyta. Aspiracje do pole position zgłaszał Mercedes, McLaren i Max Verstappen.
Katastrofa Pereza i Ferrari
Podczas kwalifikacji od początku kierowców i kibiców nurtowała inna kwestia. Czy będzie padać? Nad torem wisiały ciemne chmury, a zespoły co chwila przekazywały komunikaty o nadchodzącej ulewie. Już w Q1 doszło do sporej niespodzianki. W drugich kwalifikacjach z rzędu już na początku odpadł Sergio Perez. Meksykanin zajął 16. miejsce. To był kolejny kompromitujący występ kierowcy Red Bulla. Po jego bardzo dobrym początku sezonu nie pozostało już nic. W obecnej formie Perez jest najgorszym kierowcą w stawce. Podobne rozczarowanie przeżyli kierowcy Ferrari. Sainz i Leclerc przeszli co prawda Q1, ale odpadli w Q2. Zajęli 11. i 12. miejsce. W Q2 najszybsi byli kierowcy Mercedesa.
Deszcz mimo ostrzeżeń nie padał, ale kierowcy musieli mieć się na baczności. Decydująca walka o pole position zapowiadała się pasjonująco. Po pierwszych przejazdach najlepszy czas osiągnął George Russell, a 2. był Lewis Hamilton. 3. był Verstappen, ale nie było to ostatnie słowo Holendra. Ze świetnej strony pokazał się Daniel Ricciardo. Kierowca VCARB osiągnął 5. czas, co było jego najlepszym wynikiem w sezonie. Jednak najciekawsze kierowcy zostawili na koniec sesji. W ostatniej walce o pole position byliśmy świadkami czegoś niezwykłego. Max Verstappen i George Russell uzyskali takie same czasy! Jednak to Brytyjczyk wygrał, bo wykręcił swoje okrążenie pierwszy. Podobna sytuacja miała miejsce w 1997, gdzie jednak aż trzech pierwszych kierowców osiągnęło taki sam rezultat.
Atomowy start Haasów
Po starcie większość kierowców utrzymywała swoje pozycje, bo zamiast wyprzedzania mieli w głowie, by utrzymać się na torze. Tuż przed startem nawiedziła go ulewa. Jednak absolutnymi gwiazdami początku wyścigu byli kierowcy Haasa. Startowali jako jedyni na oponach deszczowych, a nie przejściowych jak reszta i była to świetna decyzja. Kevin Magnussen startował 14., a kilka okrążeń później był już 4. Nico Hulkenberg również jechał jak w transie i zyskał sporo pozycji. Na czele utrzymywał się Russell, ale Verstappen był tuż za nim. 3. miejsce zajmował Lando Norris. Gdy deszcz przestał padać, miał niesamowite tempo. Wyprzedził Maxa, a potem Russella i objął prowadzenie. McLaren na prowadzeniu błyskawicznie odjechał rywalom, jego czasy były wręcz kosmiczne.
Prowadzenie Norrisa nie trwało długo. Na tor wyjechał Safety Car, więc Russell i Verstappen zmienili opony. Później dokonał tego Norris i spadł z 1. na 3. miejsce. Na neutralizacji skorzystał też Lewis Hamilton. Brytyjczyk uporał się z Fernando Alonso i zdobył 5. lokatę. Absurdalną decyzję podjęło Ferrari. Wiedząc o nadchodzącym deszczu, Włosi zmienili opony Leclerkowi na suche. Monakijczyk i tak zmagał się z usterką silnika, a ta decyzja całkowicie go pogrążyła. Charles walczył, by w ogóle utrzymać się na torze i snuł się na ostatnim miejscu, będąc zdublowanym. Później wycofano go z wyścigu. Po neutralizacji prowadził Max przed George’m i Lando.
Walka do ostatniego okrążenia
Tor wkrótce wysechł i kierowcy zmienili opony z przejściowych na slicki. Chwilę dłużej poczekał z tym Norris, który po zjazdach Maxa i Russella objął prowadzenie. Kluczowym momentem była zmiana opon u Lando. Po wyjeździe na suchych oponach nie zdołał się jednak utrzymać przed Verstappenem, a potem wyprzedził go Russell. Cała czołowa 4. była blisko, bo tuż za Norrisem był Piastri. Wkrótce Russell popełnił błąd i Lando odzyskał 2. pozycję. Próbował ścigać Maxa, ale Holender miał świetne tempo. George walczył z Piastrim o 4. pozycję. Doszło między nimi do kontaktu, ale obyło się bez kar. Tymczasem z tyłu wyścig zakończył Sergio Perez. Meksykanin na wilgotnym torze stracił kontrolę i uderzył w bandę.
Kwestia prowadzenia była dość jasna, ale poniżej działo się sporo. Do walki o podium włączył się Lewis Hamilton, który przez chwilę był 3., a Russell spadł na 5. miejsce. Wyprzedził jednak Piastriego i potem Hamiltona, osiągając 1. podium w sezonie. 2. miejsce zajął Lando Norris, a zwyciężył Max Verstappen. George Russell zajął 3. miejsce, jednak do rodaka na 2. pozycji zabrakło mu zaledwie 0,5 sekundy. Tuż za podium uplasował się Lewis Hamilton, a 5. był Oscar Piastri. GP Kanady przebiegło po myśli Alpine. Po starcie z odległych pozycji Pierre Gasly i Esteban Ocon zajęli 9. i 10. miejsce. Po fatalnym początku sezonu francuska ekipa zdaje się łapać dobry rytm.
Max odskakuje w klasyfikacji
Fatalny weekend zanotowało Ferrari. Zarówno Carlos Sainz, jak i Charles Leclerc nie ukończyli wyścigu. Spowodowało to zwiększenie straty do Red Bulla w klasyfikacji. Udany wyścig zanotował za to Daniel Ricciardo. Mimo, że startował 5., a ukończył 8., Australijczyk zdobył 4 punkty. „Szalony wyścig” – tak zmagania w GP Kanady opisywał na gorąco Max Verstappen. Holender znacznie powiększył swoją przewagę nad 2. w klasyfikacji Charlesem Leclerkiem i może czuć się spokojnie na czele.
W tym wyścigu było wszystko. Od startu w ulewie po finisz na suchym już torze. Wyścig na Circuit Gilles Villeneuve okazał się najlepszym w sezonie. Wszyscy kierowcy rzeczywiście o coś walczyli. Trzech o zwycięstwo, reszta o jak najwięcej punktów. Do walki o podia (a może o zwycięstwa?) włączył się Mercedes. GP Kanady było pierwszym wyścigiem, gdzie team z Brackley walczył jak równy z równym z najlepszymi. Czy ten trend się utrzyma? Przekonamy się za dwa tygodnie podczas GP Hiszpanii na Circuit de Barcelona-Catalunya.