Koniec epoki romantyzmu? Nowy etap relacji polsko-ukraińskich
6 min readPolsko-ukraińskie relacje weszły na nowy tor. Według analiz Fundacji im. Stefana Batorego, jakiś czas temu skończyła się ich „faza romantyczna”, która trwała od 24 lutego 2022 roku. Polskie społeczeństwo męczy już temat wojny. Z każdej strony atakuje nas też rosyjska dezinformacja. Istnieje wiele powodów, aby wyjść z tego letargu, irytacji oraz zobojętnienia i przejść do zdrowego dialogu. Na szali jest dziś stabilność Europy, a nawet świata. Trwa wojna dwóch systemów wartości.
Napięcia na linii Kijów-Warszawa podsycają dziś historyczne zaszłości, a także problemy rolnictwa. Nie dzieje się to bez udziału Rosji. Polityczny kocioł wrze, a w jego odmętach często przepadają wartości człowieczeństwa i moralnego obowiązku pomocy uciśnionym. W takich okolicznościach niezwykle ważna jest polityczna dojrzałość. Gdy Ukraina krwawi, nie można zamknąć się w przeszłości i zatargach, których można było uniknąć.
Europa staje dziś przed wyzwaniem, bo pełnoskalowa inwazja za naszą wschodnią granicą nie jest tylko konfliktem dwóch państw. To wojna dwóch systemów wartości. Starcie demokracji z autorytaryzmem i bezwzględnym wyścigiem po władzę, wpływy i budowę rosyjskiego imperializmu. Wojnę prowadzimy pośrednio i my. Informacja, a raczej nadanie jej odpowiedniej formy, to niebezpieczna i niezwykle skuteczna broń. Rosja chce naszego strachu i pochopności. To spokój, wiedza i spokojna dyskusja są naszą tarczą. Takie były m.in. wnioski debaty „Polsko-ukraińskie relacje po 24 lutego 2022”, która odbyła się 26 lutego br. na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Organizatorem wydarzenia był Instytut Politologii UG. Spotkanie było okazją do wymiany myśli i poglądów.
„Będziemy bronili tego, abyśmy żyli w czasach pokoju”
Na temat relacji polsko-ukraińskich podczas konferencji porozmawialiśmy z jednym z panelistów, członkiem Komisji Obrony Narodowej, senatorem Jerzym Wcisłą.
Filip Dobrosielski: Czy stoimy przed testem dojrzałości w polityce zagranicznej? Chodzi mi głównie o relacje polsko-ukraińskie.
Jerzy Wcisła: Jestem przekonany, że ten rząd nie stoi przed testem dojrzałości w kwestiach polityki zagranicznej, bo wartości, które reprezentuje, są niezbywalne i one w przypadku relacji polsko-ukraińskich są jednoznaczne. Musimy bronić Ukrainy, doprowadzić do tego, że ona wygra tę wojnę, bo to jest także nasza wojna. Nie ma żadnej wątpliwości, że rząd wie, co ma robić i to sprzyja rozwiązaniu konfliktu w Ukrainie w jedyny możliwy sposób – Rosja musi tam polec.
F.D.: Czy napięć na linii Warszawa-Kijów mogliśmy uniknąć? Mimo ogromnej solidarności i wiary naszego społeczeństwa w zwycięstwo Ukrainy, niestety pojawiają się kryzysy. Często oczywiście napędzane mechanizmem rosyjskiej propagandy.
J.W.: Oczywiście, jak sam Pan powiedział, mamy pewne procesy, które są napędzane przez propagandę rosyjską. Jeżeli dzisiaj Europa protestuje przeciwko Ukrainie, bo boi się ukraińskiego zboża, to prawda jest taka, że to nie o ukraińskie zboże chodzi, tylko o rosyjskie. O ukraińskie może w tym sensie, że w tym rosyjskim zbożu, które jest dumpingowo sprzedawane na rynkach i obniża jego cenę, jest właśnie także to ukraińskie, ukradzione w Ukrainie i wrzucone na rynek światowy. Jeżeli chcemy coś zmienić, to musimy nauczyć się docierać do naszych społeczeństw z prawdą, a nie z fałszem i PR-em realizowanym przez pieniądze moskiewskie.
F.D.: Jeśli chodzi o kwestie prowokacji i innych niebezpiecznych działań Rosji, czy mamy się szykować na najgorszy scenariusz? Jest Pan członkiem Komisji Obrony Narodowej, stąd też moje pytanie.
J.W.: Tak, oczywiście. Ja jestem z tego pokolenia, które było dumne, że żyje na terytorium Polski i że może być pierwszym pokoleniem, które urodziło się w czasach pokoju i dożyje w nich swoich dni. Dzisiaj taki pewien już tego nie jestem. Będziemy bronili tego, abyśmy żyli w tych czasach pokoju. Jesteśmy w stanie to osiągnąć, ale musimy się przygotować na wojnę i to okrutną. Należy zwiększyć wysiłek wojskowy. Najlepiej stworzyć wspólną europejską armię. Przypomnę, że w 2004 roku był pomysł wprowadzenia Konstytucji Europejskiej i tam był plan zbudowania wspólnie dowodzonych sił zbrojnych. Dzisiaj jesteśmy w takiej sytuacji, w której nawet ujednolicenie amunicji jest problemem, mamy jej ponad 100 rodzajów. Jak prowadzić wojnę, w momencie, kiedy do okopów trafią skrzynki z amunicją, nie do tych karabinów, które mają żołnierze? Politykę obronną Europy musimy prowadzić nie po to, żeby była wojna, ale żeby jej uniknąć.
„Uniwersytet jest miejscem, w którym naszym podstawowym celem jest głoszenie prawdy”
O przebieg wydarzenia i temat relacji polsko-ukraińskich zapytaliśmy także jednego z organizatorów panelu, profesora Arkadiusza Modrzejewskiego, dyrektora Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Filip Dobrosielski: Panie Profesorze, jak ocenia Pan przebieg dyskusji i to, co mówili dziś nasi goście o relacjach polsko-ukraińskich?
Arkadiusz Modrzejewski: Myślę, że udało się zrealizować nasz cel, czyli przypomnieć o kwestii ukraińskiej, o wojnie, która się tam toczy i o brutalnych działaniach Rosji nie tylko wobec infrastruktury wojskowej, ale także cywilnej i samych cywilów. Przypomnieliśmy, że Ukraińcy, czy to w Ukrainie, czy to w Polsce, także w Trójmieście, przeżywają dramat. Dramat związany z tym, że ich kraj jest w stanie wojny. To był w zasadzie główny cel naszego panelu. Druga rocznica pełnoskalowej wojny, którą Rosja wytoczyła Ukrainie, jest chyba dobrą do tego okazją. Przeżywamy teraz zobojętnienie kwestią ukraińską, czasami też irytację, bo zaczynają się pojawiać problemy, chociażby ekonomiczne, także w relacjach polsko-ukraińskich, ale my musimy przypominać, co jest najważniejsze, co jest istotą sprawy. Ukraina jest ofiarą brutalnej agresji i nie walczy tylko w swoim imieniu, ale także w imieniu europejskiej wspólnoty wartości, którą w jakimś sensie reprezentuje Unia Europejska.
F.D.: Mówił Pan o zobojętnieniu. Niektórzy obserwatorzy życia politycznego nazywają fazę naszych relacji po 24 lutego „romantyczną”. Zastanawiam się, jak moglibyśmy nazwać etap, który mamy teraz, mając na względzie już problemy, o których Pan wspomniał i o których mówili goście panelu?
A.M.: Myślę, że możemy mówić o fazie znużenia, zmęczenia tematem, czy właśnie wspomnianego zobojętnienia. Medialne doniesienia stały się naszą codziennością. Pewnie nawet nie szukamy informacji o tym, co dziś stało się na froncie, czy doszło do kolejnych rosyjskich zbrodni. Już nam to spowszedniało. Ta faza jest teraz bardzo niebezpieczna dla Ukrainy, bo to, co dzieje się w społeczeństwie, ma przełożenie na politycznych decydentów. Widzimy, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych. Realne jest niebezpieczeństwo powrotu do władzy populisty Donalda Trumpa, który nie tylko grozi, że ograniczy pomoc albo wręcz wycofa się ze wsparcia dla Ukrainy, ale też nie będzie ingerował wtedy, kiedy Rosja napadnie na państwo członkowskie Sojuszu Północnoatlantyckiego. Musimy być więc w gotowości. Uniwersytet jest miejscem, w którym naszym podstawowym celem jest głoszenie prawdy. Dzisiejsze spotkanie to krok, żeby tę prawdę o wojnie przyjąć i upowszechniać. Żyjemy w czasach, w których potrzebujemy otrzeźwienia z pewnego letargu.