Kość niezgody
4 min czytania
autor: Annie Spratt/źródło: Unsplash
Przeciętny Polak zjada 73 kilogramy mięsa rocznie – informują dane z Głównego Urzędu Statystycznego. Mało kto analizuje, jaką drogę przeszły produkty, które lądują na naszych talerzach. Czy wyglądałby on tak samo, gdybyśmy znali pochodzenie tego co się na nim znajduje?
Często deklarujemy, że kochamy zwierzęta, mamy w domu psa lub kota. Występuje tu jednak moralny paradoks. Domowe zwierzęta traktujemy jak rodzinę, a te hodowlane, jak przedmioty. Zupełnie jakby nasza moralność kończyła się na granicy talerza.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) już w 2015 roku informowała o rakotwórczym wpływie nadmiernego spożycia czerwonego mięsa. Tymczasem dziesięć lat później, według badań Związku Polskie Mięso, dla 57% Polaków mięso jest stałym elementem diety, a najchętniej sięgamy właśnie po wieprzowinę i wołowinę. Badanie przeprowadzone przez lekarzy z łódzkiego Uniwersytetu Medycznego z 2024 roku wykazało, że dieta roślinna wpływa pozytywnie na zdrowie, w tym obniża poziom „złego” cholesterolu i trójglicerydów oraz zmniejsza ciśnienie krwi.
Oprócz naszego zdrowia, cierpi też środowisko. Zgodnie z danymi GUS w Polsce hoduje się ponad 6 milionów sztuk bydła rocznie. To wpływa głównie na emisję metanu, który przyspiesza zmiany klimatu – w tym globalne ocieplenie. Masowe hodowle zużywają i zanieczyszczają także wodę i grunty, co z kolei powoduje zaniki naturalnych ekosystemów.
Cierpi zdrowie, środowisko i zwierzęta
Jak podkreślają weterynarze, proces uboju przebiega tak, aby jak najmniej stresować zwierzę.
W rzeźniach pracują specjalnie oddelegowani lekarze weterynarii, którzy nadzorują zarówno proces uboju jak i stan zwierząt przed nim. Zgodnie z prawem zwierzęta nie mogą patrzeć na zabijanie innych, aby ograniczyć poziom stresu. Są najpierw ogłuszane, a następnie na ślepo prowadzone na ubój – mówi studentka weterynarii, która na własną prośbę pozostanie anonimowa.
Innego zdania jest jednak Joanna Stiller, przedstawicielka stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Istnieją pewne nieprawidłowości, które mogą wystąpić podczas uboju. Pierwszą jest niepoprawne ogłuszenie zwierzęcia. W sytuacji uboju masowego, przy dużej liczbie zwierząt może dojść do niedokładnego ogłuszenia pojedynczych jednostek. Skutkuje to tym, że podczas śmierci mogą być częściowo świadome – mówi.
Kolejną nieprawidłowością jaką wymienia przedstawicielka stowarzyszenia jest obecność innych zwierząt podczas uboju. Sam załadunek jest stresogenny, a zwierzęta stojąc w kolejce do rzeźni, mimo że nie widzą samego śmierci innych stworzeń, mogą słyszeć niepokojące dźwięki i odczuwać strach. Joanna Stiller wspomina też, że przypadki, w których pracownicy ferm czy rzeźni wykazują się nieuważnością, a przez to okrucieństwem się zdarzają, ale winny jest temu system. Presja czasu, konieczność wyrobienia ustalonych norm to w wielu przypadkach powód przez który pracownicy nie są w stanie skontrolować, czy zwierzę zostało prawidłowo ogłuszone. Nasuwa się zatem pytanie, gdzie nadzór weterynaryjny i kontrole zarówno rzeźni jak i ich pracowników? Studentka weterynarii sama przyznaje:
Trudno mówić o ponoszeniu w takich sytuacjach konsekwencji, ale nikt nie ma na celu zadawania dodatkowego cierpienia zwierzętom. Mimo wypracowanej gruboskórności każdy robi to co ma do zrobienia i nie pastwi się nad nimi.
Doświadczenia Otwartych Klatek wskazują jednak na pewne odchyły od panujących zasad.
Kontrole często ograniczają się tylko do kwestii formalnych. Sprawdza się czy dokumentacja jest prawidłowa, czy nie ma naruszeń wykrywalnych na pierwszy rzut oka. Przy tak dużej ilości zwierząt nie da się zapewnić każdemu z nich fachowej opieki. Potwierdzają to nasze śledztwa np. Kur niosek, które leżały martwe przez jakiś czas w jednej klatce z żywymi osobnikami. System działa tak, że musi być wydajnie. To, że jakieś zwierzę zostanie nieprawidłowo ogłuszone jest niejako wpisane w ten proces. Spotkaliśmy się jednak z przypadkami, gdzie nadzór weterynarii przymykał oko na cierpienie zwierząt. To było na fermie lisów, gdzie ujawniono wiele martwych i chorych zwierząt. Opublikowaliśmy wiele śledztw i w niektórych przypadkach składaliśmy zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu przestępstwa. W kilku postępowaniach udało się doprowadzić do prawomocnego wyroku. – mówi Joanna Stiller.
Szansa na zmianę
Przedstawicielka stowarzyszenia przyznaje, że lepsze jutro dla zwierząt istnieje, a ograniczenie konsumpcji mięsa ma znaczenie.
Zwierzęta potrzebują każdej formy aktywizmu. Ważne jest działanie legislacyjne, ale niemniej też zaangażowanie osób walczących o prawa zwierząt. Jako organizacja staramy się ograniczyć cierpienie zwierząt poprzez działania mające na celu odejście od chowu klatkowego kur niosek, zakaz hodowli zwierząt na futro, wprowadzenie ras wolnorosnących w chowie kurcząt oraz promocję produktów roślinnych. Zmiany następują stopniowo.
Ograniczanie konsumpcji produktów odzwierzęcych to stale utrzymujący się trend zarówno w Polsce jak i na świecie. Pozostaje zatem nadzieja, że Polacy nie wykluczając mięsa całkowicie, znacznie je ograniczą, co przyniesie zarówno korzyści zdrowotne jak i środowiskowe.
