26/11/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Sunderland – Beniaminek, który nie przestaje zaskakiwać

4 min czytania
Premier League

grafika: własna

Przez trzy sezony z rzędu beniaminkowie kończyli swoją przygodę z Premier League spadkiem. Nic dziwnego, że przed startem nowej kampanii nikt nie oczekiwał cudów od tegorocznych debiutantów. A jednak Sunderland zaskakuje pozytywnie z każdym kolejnym tygodniem, prezentując nieprzypadkową formę, lecz efekt solidnej pracy Regisa Le Bris.

Jak Sunderland znalazł się w Premier League?

Już końcówka tamtego sezonu Championship w wykonaniu Czarnych Kotów była emocjonująca. Nie udało im się wyjść bezpośrednio z zaplecza Premier League, dlatego musieli zagrać dwa dodatkowe mecze w barażach. Pierwsze spotkanie było przeciwko Coventry, gdzie zwycięski gol padł dopiero w dogrywce, w 122. minucie. Ta bramka dała im awans do finału na Wembley. Tam po raz pierwszy od ośmiu lat walczyli o powrót do Premier League. Ich przeciwnikiem było Sheffield United, które prowadziło aż do 76. minuty. Jednakże jedną z zalet tej wyjątkowej drużyny jest wola walki do samego końca i właśnie to wydarzyło się w tym meczu. Pierwsza bramka dla zespołu Le Brisa padła w ciągu ostatniego kwadransu, a wygrywająca dopiero w 5. minucie doliczonego czasu.

Nowy trener

W czerwcu 2024 roku do Sunderlandu przyjechał nowy, mało komu znany trener, Regis Le Bris. Szybko narzucił swój pomysł na grę klasycznym 4-3-3 jednak ze zmieniającym się ustawieniem w trakcie meczu. Wysoki pressing oraz silna gra przeciwko drużynom z Premier League to zawsze odważna decyzja ze strony Beniaminka. Mimo tego Francuz nie planował zmieniać swojego planu i po 11. kolejkach wydaje się to świetną decyzją. Menadżer w meczach z silniejszymi przeciwnikami używał też innego ustawienia. W spotkaniach przeciwko Arsenalowi czy Chelsea nie bał się wystawić aż pięciu obrońców. Nie spowalniało to jednak Czarnych Kotów, a wręcz przeciwnie. W meczu z Kanonierami to oni bramkę strzelili jako pierwsi, a grając przeciwko The Blues bardzo szybko odrobili straty i wygrali spotkanie.

Zmieniony skład

Po awansie Czarnych Kotów do najwyższej klasy rozgrywkowej klub sprowadził aż piętnastu nowych zawodników. W sumie wydano na nich 160 milionów funtów — najwięcej w historii jakiegokolwiek beniaminka Premier League. Wśród nowych twarzy znalazła się m.in. była gwiazda Arsenalu, Granit Xhaka. Szwajcar okazał się nie tylko kluczowym piłkarzem na boisku, lecz także ważnym mentorem dla kilku młodych zawodników, którzy dołączyli do zespołu.

Większość piłkarzy, którzy tego lata trafili na Stadium of Light, to zawodnicy mający swoje najlepsze lata jeszcze przed sobą, a jednocześnie dysponujący już doświadczeniem na europejskim poziomie, które potrafią wykorzystać na angielskich boiskach.

Świetną stroną Sunderlandu w tym sezonie jest ich obrona oraz jej szef, Nordi Mukiele. Francuz, który przyszedł latem z Paris Saint-German za 12 milionów funtów, zalicza wybitne występy, zatrzymując większość ataków przeciwnika. Taka obrona pozwala Czarnym Kotom po 11. kolejkach stracić jedynie 10 bramek, co stawia ich na 4. miejscu w tej klasyfikacji, remisując z Tottenhamem i  Aston Villą.

Świetna forma u siebie

Po 11. kolejce Sunderland nadal nie przegrał u siebie (3 wygrane, 3 remisy), a punktowanie na Stadium of Light jest ważnym elementem gry Czarnych Kotów. Na własnym gruncie udało im się zatrzymać Arsenal, strzelając bramkę na remis w 94. minucie. Ten wynik nie był przypadkowy, gospodarze cały mecz walczyli z całych sił, aby wygrać ten trudny pojedynek z The Gunners. Ważnym remisem był też ten przeciwko Aston Villi, goście już od 33. minuty grali w przewadze jednego zawodnika, po tym, jak z czerwoną kartką boisko opuścił Reinildo Maldava. Mimo tego gospodarze nie poddali się i walczyli do końca, żeby remisowego gola strzelić w 75. minucie.

Co dalej z Czarnymi Kotami?

Pomimo tego, że nie minęła jeszcze nawet połowa sezonu, utrzymanie się Sunderlandu w najwyżej klasie rozgrywkowej jest prawie pewne. Gdyby sezon zakończył się dziś, Czarne Koty za rok grałyby w europejskich pucharach. Wielu kibiców liczy na zakończenie sezonu w topowej czwórce i zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów. Niektórzy mówią nawet o wygraniu ligi w tym sezonie, co byłoby absolutnym szokiem dla całego świata piłkarskiego. Aby ekipa Le Brisa mogła o tym w ogóle marzyć, musi jeszcze przejść długą drogę. Niezależnie od tego, gdzie na koniec maja znajdzie się drużyna ze Stadium of Light, pewne jest to, że piszą oni właśnie historię na oczach milionów kibiców i nie zamierzają przestać tego robić aż do końca sezonu.