#GłosMłodych: W tył zwrot?
7 min read
Wiec Rafała Trzaskowskiego w Sopocie 2025/ autor: Dominika Rafalska
Do pewnego momentu zdawało się, że w wyścigu prezydenckim nic nas nie zaskoczy. Rafał Trzaskowski był niezaprzeczalnym faworytem do zwycięstwa. Niespodziewanie jednak nadeszła burza, która zupełnie zmieniła formułę przedwyborczej debaty. Nagle okazało się, że wygrana kandydata KO nie jest już tak oczywista, jak wcześniej.
11 kwietnia 2025 r… Dzień dwóch debat w Końskich. Wszystko zaczęło się od tej zorganizowanej przez TV Republika na rynku (jak mówią złośliwi „Końskiej Nocy Kabaretowej”). Krótko po jej zakończeniu odbyło się starcie zorganizowane przez sztab samego Rafała Trzaskowskiego. 14 kwietnia „dogrywka” – debata TV Republiki w Warszawie. Te daty z pewnością zapiszą się w historii polskiej polityki.
Rafał Trzaskowski wziął udział tylko w spotkaniu organizowanym przez własny sztab i transmitowanym przez wszystkie największe telewizje informacyjne w Polsce. Zbojkotował dyskusje Republiki (czyli dwie z trzech debat). Czy to dobra strategia?
Odmowa udziału w debacie w Republice to gest o silnym znaczeniu symbolicznym. Sądzę, że Trzaskowski chciał pokazać w ten sposób, że nie akceptuje standardów tej stacji i nie chce legitymizować jej przekazu swoją obecnością – mówi dr Joanna Kinastowska, ekspertka ds. budowania marki osobistej w polityce.
Trzaskowski do odpowiedzi!
Trudno nie zgodzić się z tą wypowiedzią. Jednocześnie jednak warto zauważyć, że zarzuty wobec organizatora nie przeszkodziły pojawić się na tej samej debacie kandydatom, którym Republika też raczej nie sprzyja: Szymonowi Hołowni, Magdalenie Biejat i Adrianowi Zandbergowi.
Warto też zauważyć, że o ile debata Republiki na rynku w Końskich przypominała tanie igrzyska polityczne (z tłumem skandującym Karolowi Nawrockiemu i gwiżdżącym na pozostałych kandydatów), o tyle kolejna przebiegła w zaskakująco kulturalnej, jak na Republikę, atmosferze. Oczywiście, nie ze strony polityków (chyba, że mówimy o „matce narodu”, Joannie Senyszyn), ale prowadzącej – Katarzyny Gójskiej. Na co dzień mówiąca głosem partyjnego, PiS-owskiego betonu, podczas tej debaty w całkiem udany sposób stwarzała pozory prowadzenia obiektywnej dyskusji.
Postawa Rafała Trzaskowskiego jest z jednej strony spójna z jego dotychczasową narracją, opartą na sprzeciwie wobec upartyjnionych instytucji medialnych. Dla lojalnego elektoratu, takie posunięcie może być wyrazem odwagi ich kandydata i trzymania się zasad. Z drugiej strony, ten symboliczny protest wśród przeciwników i osób mniej zaangażowanych politycznie może wywołać zarzuty o unikanie niewygodnych pytań i debat w trudnym środowisku. To zawsze było największą wartością dla widzów debat. Jeśli decyzji Trzaskowskiego nie będzie towarzyszyć spójny przekaz, może wzmocnić ona narrację o „uciekającym kandydacie”, a to z punktu widzenia budowania marki lidera byłoby poważnym zagrożeniem – mówi dr Joanna Kinastowska.
Podczas debaty Republiki w Warszawie Rafał Trzaskowski zamienił się w „worek treningowy”, w który uderzali jego konkurenci, także ci uznawani dość powszechnie za „egzotycznych”. Marek Jakubiak postawił nawet w studio makietę z jego wizerunkiem. Politycy zadawali nieobecnemu prezydentowi Warszawy pytania, na które, co oczywiste, nie mógł odpowiedzieć. Nieobecni głosu nie mają.
Kandydat PO sam odebrał sobie prawo dotarcia do elektoratu prawicowego, który żyje w swojej „bańce informacyjnej”, ale nie tylko do niego… Debaty Republiki były przecież omawiane i obecne również w ogólnopolskich portalach internetowych i tygodnikach opinii, nie tylko tych pokroju „Sieci”. Relacje z nich można było zobaczyć w najpopularniejszych internetowych portalach w Polsce, takich jak Wirtualna Polska czy Onet. Takimi wydarzeniami żyje przecież cały dziennikarski świat, ciężko byłoby je przemilczeć… nawet pomimo kontrowersyjnego dla wielu organizatora debat.
Kandydat na nowe czasy
Nieobecność Rafała Trzaskowskiego w debatach mogła dać jego krytykom kolejną porcję pożywki. Ruch ze zorganizowaniem własnej, w odpowiedzi na „wyzwanie” Karola Nawrockiego, był bardzo ryzykowny. Oto mógł wyłonić się obraz kandydata, który jest w stanie wziąć udział tylko w dyskusji zorganizowanej w przyjaznym, kontrolowanym przez siebie środowisku a nawet jest „tchórzem”…
Organizowanie i przygotowanie się do debaty zawsze wymaga dużej ostrożności całego sztabu, zwłaszcza gdy ma ona odbyć się trochę na własnych warunkach – trzeba umieć ją odpowiednio wcześniej „sprzedać”. Wyborcy są dziś bardzo wyczuleni na wszelkie działania, które wyglądają na próbę manipulacji czy kontrolowania narracji. Myślę, że wizerunkowo decyzja była i nadal będzie trudna, by zwłaszcza u wahających się wyborców nie zachwiać wypracowanej wcześniej marki kandydata, który potrafi prowadzić dialog z każdym – mówi dr Joanna Kinastowska.
Świat i sytuacja międzynarodowa zmieniają się dynamicznie… Kandydat na prezydenta powinien pokazać, że umie dostosować się do „nowych czasów”… również na rodzimym podwórku. Powinien zrozumieć to także Rafał Trzaskowski. Nikt nie oczekuje od niego, by stał się regularnym gościem tzw. Domu Wolnego Słowa. Pewnie nie wyglądałoby zbyt dobrze, gdyby odwiedzał media, które nieustannie szkalują jego formację. Warto zastanowić się jednak nad tym, czy debata, w której bierze udział większość kandydatów na prezydenta, jest czymś co można ominąć? Polityka jest spektaklem (nie jednego aktora) i pewnego rodzaju procesem przyczynowo-skutkowym. Każda decyzja wywołuje reakcję kontrkandydatów oraz elektoratu…
Stół z powyłamywanymi nogami
Z czym do tej pory kojarzyły się Polakom debaty prezydenckie? Były to polityczne starcia wszystkich kandydatów, organizowane przez telewizję publiczną (czyli TVP). Czy dobrze świadczy więc o Trzaskowskim to, że dał się sprowokować Nawrockiemu i chciał zorganizować starcie jeden na jednego?
Gdyby kandydat KO nie dał się wyzwać na „sparing”, być może uniknęlibyśmy całej tej szopki. Trzaskowski z powodu decyzji o zorganizowaniu debaty przez swój sztab może jawić się jako osoba, która nie szanuje demokratycznych reguł i zasad. Nie wolno bowiem zapominać o pozostałych kandydatach na prezydenta, nawet jeśli, według sondaży, mają znikome szanse na zwycięstwo. A w eter poszedł obraz, że musieli się oni „wprosić” na dyskusję w Końskich.
Telewizyjne debaty mają długą historię i zawsze były świętem demokracji. Potrafiły także zupełnie zmienić bieg kampanii, tak jak w przypadku historycznej debaty kandydatów na prezydenta USA – Nixona i Kennedy’ego w latach 60.
Po „tygodniu trzech debat” słupki poparcia Trzaskowskiego tąpnęły. Widać było to chociażby w sondażu Ipsos dla TVP Info i „i9.30”, przeprowadzonym między 14 a 16 kwietnia. Nastąpił krach. Spadek o 8 pkt. proc. kosztem innych kandydatów z koalicji. Efekt? Tylko 6 proc. różnicy pomiędzy nim a Nawrockim w pierwszej turze (28 proc. vs 22 proc.).
Na ostateczny wynik wyborów wpływa, co często podkreślam, wiele czynników: sam kandydat – jego cechy i osobowość, autentyczność, uczciwość, wizerunek, rozpoznawalność i pokora, jego zaplecze polityczne, właściwa strategia komunikacyjna odpowiadająca na potrzeby elektoratu w danym miejscu i czasie… ale też sprzyjające warunki, błędy kontrkandydatów i zwykłe szczęście – mówi dr Joanna Kinastowska.
Po debacie „Super Expressu” z 28 kwietnia – pierwszej, w której wzięli udział wszyscy kandydaci, i nietypowej formule: pytania zadawali sobie wzajemnie sami zainteresowani, poparcie Rafała Trzaskowskiego nieco się ustabilizowało. Można to zaobserwować chociażby w sondażu Instytutu Badań Pollster dla Super Expressu przeprowadzonego między 28 a 29 kwietnia. Tutaj różnica pomiędzy Trzaskowskim a Nawrockim jest już większa (33 proc. vs 25 proc. w pierwszej turze). Poparcie pierwszego, spadło tylko o 1 pkt proc. względem poprzedniego badania. Kandydat KO wykorzystał więc chyba swoją szansę: pokazał np. swój charakter, dobitnie sprzeciwiając się kontrowersyjnym wypowiedziom Grzegorza Brauna.
Wielka niewiadoma
Podczas trwającej wciąż kampanii pewne jest tylko to, że nic nie jest pewne… ciężko przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie. I to czyni ją jeszcze ciekawszą. Ruchy Rafała Trzaskowskiego w pewnym momencie skrytykował jego partyjny kolega, Radosław Sikorski. W rozmowie z PR3 wspomniał, że sam wziąłby udział w debacie zorganizowanej przez TV Republikę. Czy taka wypowiedź to dobre posunięcie?
Moim zdaniem, ten komentarz nie pomógł Rafałowi Trzaskowskiemu. Specjalnie też nie pogorszył sytuacji, bo nie wszyscy wyborcy tak uważnie śledzą komentarze bieżące. Ważne jest to, co w tej kampanii jeszcze się wydarzy, a to może być nieprzewidywalne – mówi dr Joanna Kinastowska.
Żyjemy w ciekawych (i niestety niebezpiecznych) czasach, gdy wszystko zmienia się w niespotykanym wcześniej tempie. Powinni to rozumieć w szczególności kandydaci na prezydenta. Jak nigdy wcześniej, potrzebna jest niezwykła elastyczność w kolejnych decyzjach.
Rafał Trzaskowski powinien przestać być tylko anty-kandydatem do kandydata PiS. Zdecydowanie potrzebny jest reset jego przekazu. Musi wyjść poza te ramy i pokazać się jako odważny, autentyczny, spójny polityk, z charyzmą, silnym i pozytywnym programem, który rezonuje z emocjami wyborców, co wydaje się, właśnie doświadczamy w tej chwili – mówi dr Joanna Kinastowska.
Czekają nas kolejne, niezwykle ciekawe politycznie dni, tygodnie, miesiące, lata… Jaki będzie kierunek rozwoju Polski? O tym z pewnością zdecydują nadchodzące wybory. Pierwsza tura już 18 maja, druga (prawdopodobnie) – 1 czerwca.
Tekst autorstwa Macieja Szkaradzińskiego