19/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Diabelski Pamiętnik #24: Manchester jest czerwony!

6 min read
Manchester jest czerwony!

Źródło obrazów: pixabay; Grafika: własna

Manchester United w ostatnich tygodniach radził sobie przeciętnie. To wszystko nie ma jednak znaczenia, bo podopieczni Rubena Amorima zatriumfowali w derbach! Radość ze zwycięstwa byłaby kompletna, gdyby nie doniesienia, że z klubem prawdopodobnie pożegna się Marcus Rashford. Anglik i Alejandro Garnacho znaleźli się poza kadrą na spotkanie z Obywatelami z powodów dyscyplinarnych.

Ostrzeżenie: Śledzenie poczynań Manchesteru United może powodować bezsenność, podwyższone poziomy kortyzolu oraz głębokie poczucie bezsilności. Przed lekturą skonsultuj ten pomysł z rodziną i bliskimi, a także obejrzyj powtórki z sezonu 2012/2013 w wykonaniu Czerwonych Diabłów. Gdyby te metody zawiodły, natychmiast przerwij czytanie tego artykułu!

Frustracja przed derbami

Drogi Pamiętniczku, wydarzyło się tyle, że nie wiem od czego zacząć! Rozbiegówka przed derbami rozpoczęła się dla Czerwonych Diabłów fatalnie. Porażka z Nottingham Forest obnażyła wszystkie braki drużyny w budowie. Andre Onana i blok obronny wyglądali tragicznie, co zaowocowało wynikiem 2:3. Nie pomogły bramki Rasmusa Hojlunda i Bruno Fernandesa czy starania Amada Diallo. Największym echem odbiły się jednak wydarzenia zakulisowe. Po zaledwie kilku miesiącach pracy na Old Trafford, Manchester United pożegnał się z Danem Ashworthem.

Były już dyrektor sportowy padł ofiarą własnych pomysłów. Okazało się bowiem, że to on był największym obrońcą Erika Ten Haga, gdy latem ważyły się jego losy. Po zwolnieniu Holendra, Ashworth zaproponował, by na jego miejsce zatrudnić… Garetha Southgate’a. Powiedzieć, że niedawny selekcjoner reprezentacji Anglii nie jest zbyt cenioną postacią na Wyspach, byłoby eufemizmem. Ta propozycja i konflikt z Omarem Berradą, czyli dyrektorem generalnym United, przełożyły się na przedwczesną dymisję.

Nawet skromna wygrana z Viktorią Pilzno nie poprawiła zbytnio humorów kibicom Czerwonych Diabłów. Pierwsze w historii klubu zwycięstwo w Czechach było zasługą dobrego występu Hojlunda i sporego szczęścia. To gospodarze prowadzili, a Manchester nie mógł przełamać ich defensywy aż do 62. minuty. Bramkę na wagę triumfu Duńczyk zdobył z kolei dopiero na 120 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry.

Jak grom z jasnego nieba

Wyobraź sobie, mój Pamiętniczku, że tym razem Manchester City nie był wyraźnym faworytem derbów. Obywatele przed meczem z United zaliczali fatalny okres. Zaledwie jedno zwycięstwo w 10 ostatnich spotkaniach to standard, do którego kibice na Etihad nie musieli się przyzwyczajać od niepamiętnych czasów. Wydawało się jednak, że sąsiedzi z czerwonej części miasta mogą być idealnym rywalem na przełamanie. Od dawna wiadomo, że kiedy jakiś zespół zalicza złą passę, z utęsknieniem wypatruje Czerwonych Diabłów w terminarzu.

Zadanie dla podopiecznych Pepa Guardioli było w teorii o tyle łatwiejsze, że w kadrze meczowej Ruben Amorim nie uwzględnił Marcusa Rashforda i Alejandro Garnacho. Portugalczyk zarzekał się, że to po prostu jego decyzja, ale już od jakiegoś czasu mówiło się, że ta dwójka sprawia problemy wychowawcze. Anglik zbyt często imprezował kosztem formy, a Argentyńczyk stał się jednym z głównych podejrzanych w sprawie udostępniania cennych informacji mediom. Warto dodać, że Samuel Luckhurst, czyli dziennikarz Manchester Evening News, podał jedenastkę na to spotkanie dzień przed pierwszym gwizdkiem!

Niezależnie od tego, na murawie wszystko działo się według aż zbyt dobrze znanego scenariusza. To City prowadziło grę i objęło prowadzenie w 36. minucie. Rzut rożny znów sprawił moim ulubieńcom duże problemy, co skrzętnie wykorzystał Joško Gvardiol. Zaskakiwać mogła natomiast reakcja Czerwonych Diabłów na utratę bramki. Gracze Amorima od razu przejęli większą inicjatywę i pokazali charater. Najlepiej pokazała to scysja przy faulu Kyle’a Walkera na Hojlundzie. Obrońca Obywateli powalczył o Oscara, natomiast drużyna z Old Trafford ruszyła bronić swojego najskuteczniejszego napastnika.

Manchester znów w dobrych rękach!

To, co najlepsze, miało wydarzyć się w drugiej połowie. Przyznaję się bez bicia, Pamiętniczku, że traciłem powoli nadzieję. Kiedy Bruno Fernandes zmarnował sytuację sam na sam, byłem gotów wyłączyć telewizor! Po czasie cieszę się, że tego nie zrobiłem, bo straciłbym legendarną końcówkę, którą zafundował mi ten bardziej utytułowany Manchester. Ten wieczór z pewnością będzie bowiem wspominany nie tylko przeze mnie, ale i wszystkich kibiców United.

W 86. minucie Amad Diallo przejął fatalne podanie Matheusa Nunesa, a następnie dał się sfaulować Portugalczykowi w polu karnym Obywateli. Tym razem nawet Anthony Taylor nie był w stanie pomóc gospodarzom i musiał odgwizdać jedenastkę. Tę wykorzystał rodak Nunesa, czyli Bruno. Kapitan United zadbał przy okazji o to, by kibice na Etihad mieli o nim jeszcze gorszą opinię niż dotychczas. Celebrował gola, jednocześnie rozkładając ręce tak, jakby chciał zapytać: „Coś krzyczeliście?”.

Dzieła zniszczenia dopełnił najlepszy tego dnia na murawie Iworyjczyk. Otrzymał fenomenalne podanie górą od Lisandro Martineza, po czym minął Edersona i z ostrego kąta wepchnął piłkę do siatki. Rzucił się w objęcia całej drużyny, a biedny Pep Guardiola musiał po raz drugi w ciągu miesiąca uznać wyższość Rubena Amorima. – Manchester jest i zawsze będzie czerwony – stwierdził w pomeczowej wypowiedzi szkoleniowiec Czerwonych Diabłów.

Zawsze będziesz Diabłem

Radość po tak efektownej wygranej nie trwała jednak długo. Piszę o tym z trudem, Pamiętniczku, ale musisz wiedzieć, że drogi Marcusa Rashforda i Manchesteru United prawdopodobnie się rozejdą. Skrzydłowy nie znalazł się w składzie na mecz Pucharu Ligi z Tottenhamem, czego powodem ma być choroba. Sprawa ma natomiast drugie dno. W poniedziałek Sam Wallace z The Telegraph pisał o problemach Anglika z prowadzeniem się, a tego samego dnia ukazał się wywiad, w którym wychowanek klubu oznajmił, że „jest gotowy na nowe wyzwanie”.

Zarówno przed, jak i po derbach, Ruben Amorim był zasypywany pytaniami dziennikarzy o sytuację zawodnika. Tak samo było również na środowej konferencji. – Kiedy ludzie w klubie tracą pracę, musimy podwyższać standardy – mówił już w niedzielę. Z kolei przed wyjazdem do Londynu dodawał, że na miejscu Rashforda pewnie najpierw porozmawiałby z menedżerem. Z jego wypowiedzi da się wyczytać, że mimo ogromnego szacunku do legendy Old Trafford, najważniejsze są dla niego postępy i wyniki całego zespołu.

Nie będę ukrywał, Pamiętniczku, że sytuacja Marcusa jest ciosem dla Czerwonych Diabłów. Od momentu debiutu w 2016 dostarczył wielu pięknych wspomnień kibicom United i mówiąc Manchester, ma się przed oczami właśnie jego. Wszystko jednak ma swój koniec, a zniżka formy wychowanka to wynik nie tyle pecha, co jego podejścia do sportu. Zbyt wiele jest tu podobieństw do Paula Pogby, Jessego Lingarda czy Jadona Sancho, by dało się ich nie zauważać. Niezależnie od tego, chyba nikt nie powie, że nie zapracował na miano legendy klubu. Jeżeli to koniec, zostanie zapamiętany pozytywnie.

Nie oglądać się za siebie

Bez względu na sytuację swojej gwiazdy, Manchester wciąż ma przed sobą liczne wyzwania. Potyczka z Tottenhamem to tylko wstęp do gorącego okresu świątecznego. W tym roku United zmierzy się jeszcze z Bournemouth, Wolverhampton i Newcastle, a każde z tych starć ma ogromną wagę. Trzeba pamiętać, że pomimo derbowego zwycięstwa, Czerwone Diabły wciąż zajmują 13. miejsce w Premier League. Niech cię to jednak nie zmyli, Pamiętniczku, bo strata do top 4 to na ten moment zaledwie 6 punktów.

Już wiadomo, że zespołowi nie pomoże Mason Mount. Pomocnik zakończył spotkanie z City po zaledwie 13. minutach, co tylko pogarsza jego sytuację. Nie zanosi się na to, by kiedykolwiek jeszcze można było na niego liczyć. Triumfalny powrót zaliczył za to Harry Maguire, który od średniego występu z Arsenalem poprawia się z meczu na mecz. Obrońca znów wygląda bardzo dobrze i coraz bardziej prawdopodobnym jest, że jego kontrakt może zostać przedłużony.

Czy uda się zakończyć 2024 w dobrym stylu? Trudno mówić o pewności, ale ręka Amorima jest coraz bardziej zauważalna w poczynaniach Czerownych Diabłów. Portugalczyk jest jednak dopiero na początku swojej drogi i wciąż czekają go problemy, które trzeba pokonać, by drużyna z Old Trafford odzyskała dawny blask. Jeżeli ze wszystkimi przeszkodami będzie radził sobie tak sprawnie, jak z sytuacją Garnacho i Rashforda, Manchester stanie się czerwony nie tylko na chwilę.