26/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Diabelski Pamiętnik #22: Zmiana Hierarchii

6 min read
Zmiana hierarchii na Old Trafford już się zaczęła

źródło obrazów: pixabay; grafika: własna

Początek kadencji Rubena Amorima w Manchesterze United pokazał, że Portugalczyk ma przed sobą sporo pracy. Zmiana hierarchii w zespole jest już widoczna. To jednak nie jedyne zadanie, jakie ma przed sobą szkoleniowiec. Remis z Ipswich i wymęczone zwycięstwo z Bodo/Glimt uwydatniły braki poszczególnych piłkarzy. Część z nich zwyczajnie nie jest w stanie nadążyć za pomysłami taktycznymi, które oferuje nowy trener.

Ostrzeżenie: Niniejsza rubryka może zawierać w sobie duże pokłady nadziei i optymizmu. Jej przeczytanie grozi bolesnym rozczarowaniem w przyszłości. Przed lekturą skonsultuj ten pomysł z rodziną i bliskimi.

Debiut bez rewelacji

Nawet sobie nie wyobrażasz, drogi Pamiętniczku, jak niecierpliwie odliczałem godziny i minuty do debiutu Rubena Amorima w roli szkoleniowca Manchesteru United. Przerwa reprezentacyjna dłużyła mi się niemiłosiernie, a fakt, że reprezentacja Polski rozczarowała, tylko potęgował to uczucie. W końcu nadszedł mecz z Ipswich Town. Starcie z drużyną Kierana Mckenny, a więc byłego członka sztabu na Old Trafford, niosło ze sobą wielkie oczekiwania. Wydarzenia boiskowe kazały jednak ostudzić nadzieje, a patrząc na poczynania Czerwonych Diabłów, miało się ochotę wziąć tradycyjną oczu kąpiel.

Zaczęło się pięknie, bo od bramki Marcusa Rashforda. Cudowny rajd Amada Diallo zaowocował celnym dograniem na nogę Anglika, któremu pozostało wepchnąć futbolówkę do siatki. Szkoda, że była to jedna z ostatnich dogodnych okazji United w tym spotkaniu. Zmiana ustawienia na 3-4-3, czyli ukochaną formację Amorima, nie mogła przebiegać bezboleśnie. Objawiło się to w błędach ustawienia, dezorientacji zawodników i kilku nieporozumieniach. Tuż przed przerwą gospodarze wyrównali i na tym skończyły się popisy strzeleckie.

Spora w tym zasługa Andre Onany. Kameruńczyk pokazał się w tym meczu z fenomenalnej strony i wielokrotnie ratował Czerwone Diabły przed utratą gola. Ipswich korzystało ze swobody w środku pola, ponieważ Casemiro i Christian Eriksen nie nadążali za tempem gry i powstawały ogromne wolne przestrzenie. Remis trzeba zatem wziąć z pocałowaniem ręki, bo udało się uniknąć kompromitacji na Portman Road. Zmiana jednak się rozpoczęła, a nowy trener zapowiedział, że nie porzuci swojej wizji.

Norweski problem, duńskie rozwiązanie

Pierwsze zwycięstwo Rubena Amorima miało miejsce na Old Trafford. Klasa rywali nie powala na kolana, ale uwierz mi, Pamiętniczku, Bodo/Glimt postawiło się w czwartkowy wieczór Manchesterowi. Początek rywalizacji znów był wymarzony, bo Rasmus Hojlund wykorzystał błąd bramkarza gości i wystawił piłkę Alejandro Garnacho na pustą bramkę. Niestety dla mojej ukochanej drużyny, przeciwnicy po raz kolejny otrząsnęli się po dobrym początku Czerwonych Diabłów.

Dwa szybkie ciosy Norwegów sprawiły, że gospodarze znaleźli się w nieciekawym położeniu. United chciało odpowiedzieć, lecz jak zwykle brakowało elementu zaskoczenia. Zmiana wyniku jednak nastąpiła, a wszystko dokonało się jeszcze przed przerwą. Najpierw Noussair Mazraoui zręcznie wymanewrował rywali, by następnie dograć do Hojlunda. Duńczyk popisał się cudownym przyjęciem i strzałem z powietrza, a kibice mogli odetchnąć z ulgą.

Napastnik z Kopenhagi pokazał się ponownie 5 minut po przerwie. Kiedy Manuel Ugarte dośrodkował w pole karne, zręcznie wywalczył sobie pozycję do oddania strzału i skompletował dublet. Trzeba przyznać, że prawdopodobnie znajdował się na spalonym, ale tego dnia sędziowie postanowili wyjątkowo sprzyjać Czerwonym Diabłom. Prowadzenie zostało zachowane, 3 punkty zdobyte, a Ruben Amorim mógł cieszyć się przynajmniej z rezultatu, bo gra pozostawia wciąż wiele do życzenia.

Zmiana na plus

Mimo średnich wyników, drogi Pamiętniczku, muszę przyznać, że w pomyśle Portugalczyka widzę dużo pozytywów. Przede wszystkim pod kątem wyselekcjonowania zawodników. Wiele stracą wspomniani już Casemiro i Eriksen. Ugarte co prawda nie może się pochwalić techniką Brazylijczyka i przeglądem Duńczyka, ale za to dwójka starszych panów może mu pozazdrościć intensywności. Transfer Urugwajczyka może więc okazać się strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że ten przecież spotkał się już ze szkoleniowcem w Sportingu Lizbona.

Nieodmiennie zachwyca Mazraoui, który udowadnia swoją wszechstronność i przydatność. A przecież jeszcze nie w pełni zapoznał się z systemem Amorima! Spore problemy może za to mieć Garnacho. Zdobył bramkę, lecz w porównaniu do Amada, czy nawet Antony’ego, wypada słabo pod względem decyzyjnym. Największym wygranym roszady na ławce trenerskiej jest jednak Rasmus Hojlund. Dużo mówiło się o możliwym pozyskaniu Viktora Gyokeresa, ale dobrze obsłużony Duńczyk może stanowić równie duże zagrożenie w ataku. Już w starciu z Bodo/Glimt zaliczył udany występ, co dobrze wróży na przyszłość.

W dalszym ciągu zagadką pozostają losy Tyrella Malacii, który zawalił jedną z bramek i Masona Mounta. Holender jest cieniem samego siebie sprzed kontuzji, szczególnie pod względem fizyczności. Z kolei Anglik ma kłopot z odciśnięciem swojego piętna w meczach, w których gra. Drużyna jako całość zaczyna funkcjonować coraz lepiej i z czasem Amorim z pewnością będzie musiał podjąć kilka trudnych decyzji. Zwiększenie intensywności rywalizacji było potrzebne na Old Trafford już od dawna. Modlę się, drogi Pamiętniczku, by Ruben nie uległ szatni. Tylko wtedy zmiana szkoleniowca ma sens.

Plac budowy

Czerwone Diabły to zespół w budowie. Pewnie przyznasz mi rację, drogi Pamiętniczku, że nowy trener nie będzie miał lekko. W najbliższy weekend United czeka starcie z Evertonem, ale kolejni przeciwnicy to Arsenal, Nottingham Forest, Viktoria Pilzno, Manchester City i Tottenham. Jest to terminarz o tyle ciekawy, co trudny. Brak dobrych rezultatów nie będzie więc czymś niespodziewanym. Zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę cały proces uczenia drużyny nowych założeń taktycznym. Czy zespół z czerwonej części Manchesteru podoła nadchodzącym wyzwaniom?

Sam Amorim zaznaczył, że jest niespokojny, bo na chwilę obecną trudno mu kontrolować to, co dzieje się na boisku. Ekipa z Old Trafford przechodzi kolejny proces przebudowy, jednak tym razem odbywa się on w środku wymagającego sezonu Premier League i innych rozgrywek. Brak komfortu, jakim jest okres przygotowawczy, narzuca pewne ograniczenia. Do tego dochodzą kontuzje, których na szczęście jest coraz mniej. Wrócili Luke Shaw, Malacia, a za chwilę powinni do nich dołączyć Kobbie Mainoo czy Lenny Yoro.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że presja z czasem będzie tylko rosła. Portugalski szkoleniowiec w najlepszym wypadku ma pół roku na doprowadzenie swojej nowej drużyny do stanu używalności. Wraz z kolejnymi tygodniami pytania dziennikarzy staną się coraz bardziej kąśliwe, a kibice – wymagający. Manchester United od dawna stoi w centrum angielskiej piłki, więc takie standardy są zrozumiałe. Ruben Amorim musi zatem działać szybko i skutecznie. Nowe oblicze Czerwonych Diabłów przejdzie bez echa, jeżeli nie przełoży się na sukcesy.