Turcja – kraina plastikiem płynąca
4 min readStambuł to największe miasto Europy, gdzie oficjalnie zamieszkuje ponad piętnaście milionów mieszkańców, których liczba stale i prężnie rośnie. Tuż przed tym, jak przyjechałam tutaj na studia w ramach programu Erasmus+, żywiłam w sobie ogromne nadzieje, że dzięki życiu w tak wielkiej metropolii, nauczę się nowych sposobów dbania o naszą planetę. Myślałam, że dowiem się, jak lepiej zastępować mięso w mojej diecie czy nauczę się tego, jak na co dzień generować mniej śmieci. Już podczas pierwszego dnia pobytu w dawnej stolicy Turcji zrozumiałam, że takie myślenie charakteryzowało się dużą dozą naiwności.
Największe dobro, czyli foliowe torebki
Nie trzeba zwiedzić tego kraju wzdłuż i wszerz, aby zobaczyć, że jest to kraina nie mlekiem i miodem, lecz niestety, plastikiem płynąca. W rzeczywistości wystarczy krótki spacer zaraz po wyjściu z lotniska, aby przekonać się o tym na własnej skórze.
Moje pierwsze zderzenie z brutalną rzeczywistością to udanie się do lokalnego sklepiku, który mieści się na parterze budynku, w którym mieszkam. Market, o którym mówię, w swojej nazwie ma przedrostek „eko”, a jego logo zawiera symbol zielonego listka. Jak wielkie było więc moje zdziwienie, kiedy sprzedawca zapakował każde pieczywo w oddzielną plastikową torebkę, aby na koniec powtórnie włożyć wszystko do większej i oczywiście darmowej reklamówki. Niestety, jak się potem okazało, nie była to odosobniona sytuacja, a regularna praktyka niemal wszystkich Turków – im więcej opakowań, tym lepiej. Od tamtej pory zawsze staram się nosić przy sobie własne materiałowe siatki, jednak moje „Hayır teşekkürler” („Nie, dziękuję”), kiedy sprzedawca już zamierza umieścić wszystkie zakupy w plastiku, zazwyczaj spotyka się z dziwnym spojrzeniem skierowanym w moją stronę. Czasem jednak, pomimo największych starań, nie udaje mi się wyjść ze sklepu bez żadnej zbędnej torebki. Niektórzy nie chcą bowiem sprzedać np. owoców, które nie są zapakowane w dodatkowy materiał. Foliowa siateczka stała się w mojej wyobraźni pewnego rodzaju atrybutem każdego Turka, który idąc po ulicy, często dumnie dzierży w swojej dłoni jedną lub nawet kilka z nich. Dużo łatwiej policzyć mi te osoby, które takich siatek nie mają niż te, które je w danym momencie noszą.
Brak śmietników
Kolejnym problemem, który już bezpośrednio przyczynia się do okropnego wyglądu wielu tureckich miejsc publicznych, jest niezwykle mała liczba śmietników, które ja sama zauważyłam tylko w okolicach stacji metra. Przeciętny Turek, który skończy picie zakupionego przez siebie napoju w plastikowej butelce, bezceremonialnie wyrzuci ją po prostu przed siebie. Doprowadza to do takich sytuacji, że śmieci poupychane są w doniczkach z kwiatami w parku, walają się pod ławkami na przystankach autobusowych czy nawet w punktach, które przeznaczone są do zwiedzania. Nawet kiedy na pierwszy rzut oka wszystko wygląda zupełnie w porządku, odpady często obecne są również w takich miejscach.
Nierzadko śmieci możemy znaleźć właśnie w takich rejonach jak np. szlaki górskie czy jeziora, które przecież powinny być szczególnie wolne od tego rodzaju zanieczyszczeń. Dlaczego w Turcji praktycznie nie ma śmietników? Na to pytanie nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi. Poszukiwania internetowe i Turcy, których poznałam, powtarzają jednak, że śmietników nie stawia się w obawie, że staną się one dobrą skrytką na umieszczenie w nich ładunków bombowych.
Zbieranie śmieci z ulicy przestało być opłacalne
Zamiast kubłów na odpady spostrzec możemy masę ludzi, którzy sprzątają ulice i chodniki ze śmieci, zbierając je do ogromnych worków na kółkach, widocznych na pierwszym zdjęciu. Osoby, które wykonują taką pracę, są często bardzo skromnie ubrane. Nierzadko też można zauważyć, że w ten sposób zarabiają również chłopcy, którzy na pewno nie przekroczyli jeszcze progu dorosłości. Według Patrycji Alonso – autorki artykułu pt. „Śmieci bogatych na wysypiskach biednych: następstwa chińskiego zakazu importu śmieci”, praca taka z biegiem lat stała się wyjątkowo nieopłacalna, a osoby, które parają się tym zajęciem, zarabiają jedyne 4,5 euro dziennie za 100 kg znalezionych przez siebie odpadów.
Brak edukacji ekologicznej
Co zaskakujące, tak nadmierne używanie plastikowych opakowań to według mnie nie wina społeczeństwa, które jest zbyt leniwe, aby zacząć np. segregować śmieci. Znacznie większym problemem jest tutaj niewiedza i brak wystarczającej edukacji ekologicznej, która m.in. nam, Polakom, pozwala później iść przez życie jako dorosłym, którzy mają świadomość tego, jak nasze własne decyzje wpływają na kształt planety, na której będą żyły kolejne pokolenia. Ponadto, do problemu z utylizacją lokalnych odpadów przyczyniają się śmieci, które Turcja w celach zarobkowych sprowadza zza granicy. Jak pokazują dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju z 2015 roku – Turcja utylizuje jedynie 1% swoich odpadów, reszta natomiast pozostaje w środowisku naturalnym w tym 144 ton plastiku trafia tutaj każdego dnia do morza (https://outride.rs/pl/smieci-bogatych-na-wysypiskach-biednych/#turcja-nowa-ojczyzna-smieci). Zmiany, które mają na celu polepszenie tej tragicznej sytuacji, są wprowadzane. Myślę jednak, że aby ujrzeć namacalne rezultaty tych działań, Turcy muszą wykształcić w sobie szereg zachowań, które na chwilę obecną są zupełną oczywistością m.in. dla przeciętnego Polaka, który w kwestii ekologii też musi się przecież jeszcze wiele nauczyć.