Recenzja gry „Osadnicy: Narodziny Imperium” – Kości zostały rzucone #1
4 min readWielkie cywilizacje: Rzym, Egipt, Japonia i Barbarzyńcy. Poprowadzenie jednej z nich do zwycięstwa jest na wyciągnięcie ręki, a to wszystko dzięki grze planszowej „Osadnicy: Narodziny Imperium”. Jak to zrobić i czy w ogóle warto, zobaczcie sami.
Liczba graczy: 1 – 4 Wiek: 10+ Czas rozgrywki: 45 – 90 minut
Polscy projektanci nieraz pokazali, że „Polak potrafi”. „Osadnicy: Narodziny Imperium”, gra wydana w 2014 roku przez Portal Games, to kolejny piękny przykład kunsztu polskich twórców. Ignacy Trzewiczek, autor gry, stworzył hit międzynarodowy. Przyjrzyjmy się, z czego ten sukces wynika. U kresu naszej podróży możecie spodziewać się oceny.
Morze wyborów zamknięte w kartach
Osadnicy to nie do końca planszówka, tylko gra karciana. Przez pięć rund będziemy za pomocą kart rozwijać nasze imperium i starać się zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwa. Każda rudna składa się z czterech faz: wypatrywania, produkcji, akcji oraz czyszczenia.
W fazie wypatrywania będziemy pozyskiwać nowe karty, zarówno zwykłe, dostępne dla wszystkich graczy, jak i te frakcyjne, powiązane z cywilizacją, którą wybraliśmy na początku gry. Następnie nasze karty, które wcześniej udało nam się zagrać, wyprodukują surowce, które będą nam potrzebne do kluczowej fazy, czyli fazy akcji.
To w fazie akcji gracze będą zagrywać na przemian nowe karty lub wykorzystywać już wcześniej wybudowane. Najciekawsze jest to, że kart możemy używać na 3 różne sposoby, co odróżnia Osadników od innych gier karcianych. Zarówno karty zwykłe jak i frakcyjne możemy „zbudować”, czyli zagrać je przed siebie i dodać do naszego imperium. Karty zwykłe możemy jednak także „splądrować”, czyli wyrzucić kartę z gry i uzyskać natychmiastowo określone surowce, a z kartą frakcyjną możemy podpisać „umowę” czyli nie wykorzystać jej głównego efektu, tylko otrzymywać określony surowiec w każdej rundzie.
Mechanika ta powoduje, że gracz staje przed wieloma dylematami. Pozbyć się karty i zyskać potrzebne mu surowce, a może zbudować ją i wykorzystać nadrukowany na niej efekt — przed takimi mikro decyzjami będzie trzeba stawać cały czas.
Dobry silniczek to podstawa
Istotnym zjawiskiem, które występuje przy graniu w Osadników jest tzw. efekt kuli śnieżnej. Rozpoczynamy praktycznie z niczym, ale liczba naszych kart się rozrasta, a wraz z nim, nasze imperium. Karty działają na siebie wzajemnie, tworzą kombinacje, a liczba zależności się zwiększa. Powstaje swoisty „silniczek”, który napędza nasz rozwój coraz bardziej.
Każda cywilizacja jest nastawiona na coś innego. Egipcjanie produkują i przechowują złoto, Japończycy podpisują umowy i przerabiają żywność na punkty. Rzymianie produkują dużo surowców i otrzymują benefity za dużą ilość kart frakcyjnych. Natomiast Barbarzyńcy, jak to barbarzyńcy, specjalizują się w plądrowaniu.
Ta różnorodność frakcji czyni grę bardziej interesującą i regrywalną, a gracze będą stosowali nowe taktyki, zależnie od wybranego stronnictwa.
Komponenty tak urocze, że mógłbym je schrupać
Wykonanie gry stoi na bardzo wysokim poziomie. No dobrze, nie będę udawał. Jest cudne! Karty są fantastycznie ilustrowane, a surowce to nie tylko zwykłe kawałki drewna. Twórcy faktycznie postarali się, żeby wyglądały podobnie do tego co przedstawiają i wyszło to przeuroczo. Może psuje to nieco klimat „budowania potężnego imperium”, ale to nie o to tu chodzi. Ta bajkowa otoczka w stylu komputerowych Settlersów czyni to tylko i wyłącznie przystępniejszym i po prostu miłym dla oka.
Ewentualnie mógłbym przyczepić się do słabej wypraski w pudełku, ale tym różowym ludzikom mogę wybaczyć.
Werdykt
„Osadnicy: Narodziny Imperium” to bardzo dobra i przystępna gra. Zawarte w niej mechaniki może nie są przełomowe, ale dają wiele frajdy i nieco okazji do główkowania. Cukierkowe grafiki i komponenty mnie kupują, ale wiem, że nie wszystkim mogą przypaść do gustu.
Ważna uwaga: to nie jest gra, w której występuje dużo interakcji między graczami. Jeżeli nie lubisz układać przysłowiowego pasjansa, tylko chętniej spuściłbyś komuś bezpośredni łomot, to może to nie być gra dla Ciebie. Myślę jednak, że warto dać jej szansę, szczególnie że można ją znaleźć w sklepach w cenie około 100 zł.
Gra jest cały czas wspierana dodatkami, które pozwalają nam używać nowych kart, mechanik i cywilizacji, więc jeżeli komuś ta karcianka przypadnie naprawdę do gustu, to jest w czym wybierać. Moim zdaniem zresztą Osadnicy tylko na tym zyskują. Ostatecznie wystawiam grze Ignacego Trzewiczka solidne 7 słodkich różowych ludzików na 10, a z dodatkami nawet 8. Dobra robota!