Tygodniowa stolica bałkańskiej muzyki
3 min readTrąbki, pieczone świniaki, hektolitry piwa i impreza na ulicy do białego rana. Tak w skrócie można opisać festiwal w serbskiej Gučy. Jednak, aby poczuć tamtejszą atmosferę, trzeba zobaczyć to wszystko na własne oczy.
W czasie, gdy sesja hula na dobre po uczelnianych korytarzach, dobrze zacząć już planowanie kolejnych wakacji. Doskonałym pretekstem do zwiedzenia Europy Południowej może okazać się Festiwal Trębaczy w Gučy [wym. Guczy] odbywający się co roku w pierwszej połowie sierpnia. To właśnie tam, na cały tydzień, zjeżdżają najlepsze bałkańskie (i nie tylko) orkiestry dęte.
Guča to małe miasteczko położone około 160 km na południe od Belgradu. W czasie festiwalu miejsce to nawiedza kilkutysięczny międzynarodowy tłum. Dobrze jest wykorzystać tę tendencję i dotrzeć tam autostopem. Całe Bałkany to teren zdecydowanie przychylny dla wszystkich amatorów tego środka transportu. Jeśli brakuje nam doświadczenia, przydatna może okazać się strona hitchwiki, gdzie przeczytamy o tym jak wydostać się na rogatki większych miast i gdzie znaleźć najlepsze miejsce do szukania okazji na podwózkę.
Warto wcześniej popatrzeć trochę na mapę, wstępnie nakreślić trasę i dostosować wszystko do czasu, jaki chcemy przeznaczyć na całą wycieczkę. Grzechem byłoby niezatrzymanie się u jednego z naszych południowych sąsiadów na parę zimnych piw. Fani muzyki klasycznej mogą pokusić się na pozostanie kilka dni we Wiedniu. Zdecydowana większość, prędzej czy później, znajdzie się w Budapeszcie. Potem jeszcze ze dwie noce w Belgradzie i nasz „eurotrip” dociera do celu.
Wstęp na festiwal jest darmowy. Jedyna opłata pobierana jest od każdego wjeżdżającego samochodu, dlatego zabranie autostopowiczów może się w tym wypadku opłacić także naszemu kierowcy. Za nocleg nie zapłacimy dużo jeśli wybierzemy opcje namiotową. Najlepiej przejść się po paru gospodarstwach, ponegocjować cenę i rozbić się na jednej z posesji. Całą zaoszczędzoną gotówkę będziemy mogli z czystym sumieniem wydać na lokalne piwo Jelen – sponsora festiwalu. Dobrze jest też wcześniej zaopatrzyć się w serbskie dinary. Bankomatów jest w Gučy niewiele, a chętnych do wypłaty co niemiara.
Idea wyprawy na festiwal powinna spodobać się szczególnie fanom Emira Kusturicy. W Gučy można poczuć ten charakterystyczny bałkański klimat i pozytywną energię. Przez cały dzień zewsząd rozbrzmiewa tradycyjna folkowa muzyka. Do południa są to raczej dźwięki z głośników, gdyż trębacze odsypiają jeszcze wcześniejszą noc i zbierają siły na tę nadchodzącą. Usłyszymy tu m.in. melodie znane nam z wykonania Kayah z Bregovicem.
Szaleństwo rozpoczyna się wieczorem. Po mieście wędrują orkiestry, które przygrywają do tańca przybyłym masom turystów. Bywa, że z każdej strony naszych uszu dobiega inna melodia. Muzykantom zależy na tym, żeby zgromadzić wokół siebie jak największą publikę, co będzie świadczyć o ich wyższości nad pozostałymi zespołami. Piwo leje się strumieniami, a my co chwilę poznajemy nowych znajomych z Serbii, Włoch, Macedonii czy Francji. Nocą, na zbudowanej na miejskim stadionie scenie, można usłyszeć koncerty największych gwiazd bałkańskiej muzyki.
W ciągu dnia możemy posmakować trochę tradycyjnej kuchni. Oprócz wspomnianej wcześniej pieczonej świni warto spróbować burka (rodzaj placka z ciasta filo nadziewanego mięsem, szpinakiem, serem lub ziemniakami) podawanego z zimnym kefirem. Do wyboru jest też cała gama kiełbas, kotletów i innych wyrobów mięsnych. W każdej chwili możemy skusić się też na naleśnika (palačinka) z tutejszym kremem czekoladopodobnym. Z pełnymi brzuchami możemy zalec gdzieś z piwem w ręku albo posnuć się po ulicach uginających się od jarmarcznych straganów.
Można usłyszeć głosy, że festiwal z roku na rok coraz bardziej się komercjalizuje tracąc swój dawny urok. Dlatego wszyscy chętni koniecznie muszą wybrać się na nadchodzący, 54. festiwal w Gučy, który odbędzie się w dniach 4 – 10 sierpnia. Polecamy