Delfinalia – dzień drugi: Chcę mieć tylko ten stan
3 min readDrugi dzień Delfinaliów 2018 już za nami. Jeśli piątek był dobry, to sobota okazała się idealna. Zarówno artyści, muzyka, jak i publiczność – wszystko składa się na to, że gdyńskie juwenalia zostaną zapamiętane na dłużej.
Ten wieczór rozpoczął się nieco wcześniej niż poprzedni. Już o 19 na scenę wszedł W.E.N.A. i okazał się bardzo dobrym wyborem jako wstęp do reszty imprezy. Być może ludzie nie przyszli na ten koncert tłumnie, to jednak bawili się świetnie. Łaszkiewicz wiedział jak rozbujać towarzystwo. Pokazał też, że trochę niesprawiedliwie jest teraz oceniany. Jego zasięgi na youtubie, w porównaniu z innymi reprezentantami polskiej rap sceny, są niewielkie. Co więcej, Michał podczas koncertu wykonał wszystkie numery tak, że brzmiały identycznie jak w wersji studyjnej.
Publiczność, choć niewielka, dosyć żywiołowo reagowała podczas całego występu. Zewsząd było słychać głosy, ludzie machali rękami, cieszyli się. Raz na jakiś czas ktoś z obecnych wykrzykiwał tytuły numerów, np. „Salutuj”, które później artysta wykonał na scenie.
W okolicach godziny 20 rozpoczął się zdecydowanie najbardziej energiczny koncert spośród wszystkich na tegorocznych Delfinaliach. Na scenę wszedł Te-Tris, który od samego początku pokazał czym jest prawdziwy ogień. Nie miałam pojęcia, że można rapować i jednocześnie tak szybko się przemieszczać, a w dodatku nawet nie złapać zadyszki. W jednym momencie Chrabin był po prawej, a dwie sekundy później podskakiwał już po lewej stronie sceny. I publiczności się to zdecydowanie podobało.
Nie muszę gości mieć na scenie, bo jesteście najlepszym hypemanem!
Raper zdecydowanie wiedział jak rozbujać fanów. Co chwilę żartował, opowiadał różne historie, zwracał się bezpośrednio do ludzi, którzy przyszli na koncert. Nie bał się zejść ze sceny i podejść do słuchaczy, zbić z nimi kilka piątek, rzucić się w tłum. Ten występ to ogień!
Sobotnie Delfinalia to również święto dla fanów najpopularniejszego rapera z Radomia. Kękę wyszedł na scenę przy dźwiękach „Rutyny” po godzinie 23. Ludzi pod sceną była masa.
A sam koncert? Jak każdy tego artysty – po prostu świetny. Siara to jeden z tych raperów, który nie musi wspierać się na płytach autotunem, dlatego też na żywo brzmi dokładnie tak samo jak w wersji studyjnej.
Na występ Radomianina składały się zarówno utwory z „To Tu”, czyli albumu wydanego w marcu tego roku, jak i te starsze. Na wszystkie jednak publika reagowała tak samo entuzjastycznie. Zarówno przy „Rutynie”, „Awgdb” czy „Miałem to wszystko na dłoni”, jak i przy „Smutku”, „Miłości” i „Wyjebane” raper mógł liczyć na ogromne wsparcie fanów. Ci nawijali razem z nim, znali dokładnie teksty piosenek.
Jednak ten koncert, jak i każdy inny Siary, nie mógłby obyć się bez rozbawiania publiczności. Piotr rozmawiał z ludźmi pod sceną, zwracał się do nich bezpośrednio. Po raz kolejny udowodnił, że jest zwykłym facetem, a nie gwiazdą.
Wisienką na delfinaliowm torcie był Kali. Raper wszedł na scenę około północy, ale to nie sprawiło, że publiczność miała podczas jego koncertu mniej energii niż wcześniej.
Ten występ był zadowalający zarówno dla fanów Gutkowskiego solo, jak i dla fanów Ganji Mafii. Raper zagrał kawałki z całego przekroju swojej twórczości.
Jednak tegoroczne Delfinalia to nie tylko występy znanych i lubianych artystów, ale także RedBull Kontrowersy. Eliminacje odbywały się w całej Polsce, a finał miał miejsce właśnie w sobotni wieczór w Gdyni. Walka pomiędzy finalistami – Wawrzynem i Toczkiem, była zacięta. Zwyciężył jednak ten pierwszy, choć patrząc na dyskutujące jury widać było, że wybór jest trudny.
Relację z finału możecie obejrzeć na fecebook’u Kontrowersów.
fot. Kinga Michalska
Relację z pierwszego dnia Delfinaliów 2018 przeczytacie tutaj.