Przeszczep się przyjął – happysad w B90
3 min readHappysad mając w sobie pozostałości zespołu garażowego, idealnie wpasował się w postoczniowy klimat B90. Był to 4 koncert z trasy promującej „Ciało Obce”. Zaczynając od tajemniczego odliczania, prowadzili publiczność przez zapiski z różnych etapów swojego życia zgromadzonych na 7 krążkach. Wszystko w sobotni wieczór (4 marca) wydawało się znajome, a zarazem trochę zaskakujące.
Kiedy na tablicach z tyłu sceny pojawiła się liczba 10, potem 9 i 8, wszyscy zaczęli odliczać wspólnie. Od 10 doszło do „-1”, bo tą piosenką zespół tak samo, jak swoją płytę, rozpoczął koncert. Podczas klimatycznego utworu nagranego dyktafonem na obozie kompozycyjnym, chłopaki ustawili się na scenie i zaczęli grać już bardziej energetyczną „Dłoń”. Później publiczność mogła posłuchać zarówno nowych piosenek, takich jak „Medellin” czy „XXM”, jak i dobrze już znanych „Na ślinę”, „Bez znieczulenia”, czy „W piwnicy u dziadka”. Nie mogło oczywiście zabraknąć „Łydki” ani „Zanim pójdę” i co mogło zaskoczyć, utwory te nie pojawiły się dopiero na bisach, a podczas planowej set listy. Po ponad dwóch godzinach jako ostatnia rozbrzmiała uzależniająca „Heroina”, wyproszona przez publiczność między drugim a trzecim bisem. Miłą rozgrzewką przed koncertem happysadu był występ zespołu Tekno. Trio ze śpiewającym perkusistą, które gra dość energetyczną muzykę, rozruszało publiczność już od pierwszej piosenki
Premiera nowej płyty „Ciało Obce” odbyła się 10 lutego. Przez prawie miesiąc najbardziej zagorzali fani byli w stanie poznać nowe piosenki, a i tak zarówno one, jak i te starsze na koncercie nie raz zaskakiwały. Nowe zapewne dlatego, że każda płyta usłyszana po raz pierwszy na żywo, trafia do człowieka zupełnie od początku, a stare dzięki ciekawym i świeżym aranżacjom. Choć spodziewałam się, że saksofonowa solówka Michała Bąka w „Heroinie” powali mnie z nóg, to nie oczekiwałam, że rozwali mnie na małe kawałki. Zarówno Michał, jak i Maciej Ramisz (świeża krew w happysadzie) oprócz przykuwania uwagi graniem i ciekawym głosem, skradli serca energią i autentycznością przeżywania każdego z taktów. Pot już po paru piosenkach ściekał z ich twarzy, na której emocje malowały się jak na dłoni. Sześcioosobowy happysad to dobra dedycja.
Rzeczą, która odróżniała ten koncert od poprzednich były również efekty oświetleniowe. Wraz z muzyką tworzyły spójną całość i sprawiły, że chłopaki znowu stali się zaskakujący. Ostatni koncert happysadu w Trójmieście odbył się w gdyńskim Uchu. Mimo że to również klub z duszą, to zmiana miejsca na B90 spodobała się zarówno publiczności, jak i zespołowi. Nie da się ukryć, że „Ciało obce” oprócz w słuchawkach dobrze gra również na koncertach. Zmiany, jakie nastąpiły zarówno w składzie, stylu tworzenia, jak i grania sprawiły, że po tych 13 latach od „Wszystko jedno” jeden z ulubionych zespołów sprzed lat można odkryć na nowo.
fot. Sławek Jędrzejewski