Futbolowy 16/17 #6 Szanujmy się!
4 min readDzisiejszy Futbolowy stanie pod znakiem wieści z lokalnych boisk Ekstraklasy, sprawdzimy również co słychać w Hiszpanii, a na sam koniec na chwilę odwiedzimy Wyspy Brytyjskie. Tym razem stawiamy na rzetelność, profesjonalizm i brak wzajemnych docinek! Jak zwykle zwarci i gotowi – Michał Fila i Michał Szum.
Powrót na fotel lidera i boiskowy wandalizm
Michał F.: W pierwszym meczu rundy rewanżowej, na stadionie Energa Gdańsk, Lechia podejmowała Wisłę Płock. W pierwszej potyczce obu drużyn, to „Nafciarze” byli górą. I również początek sobotniego spotkania należał do nich. Ale Biało-Zieloni przyzwyczaili nas do tego, że nie odpuszczają i są wstanie walczyć do ostatniej minuty. Tak też się stało. Grzegorz Kuświk w pojedynkę rozstrzygnął losy tego meczu. Najpierw nie wykorzystał rzutu karnego, ale szybko poprawił strzał i na tablicy wyników widniał remis 1:1. Pod koniec meczu świetnie znalazł się w polu karnym i dał w konsekwencji zwycięstwo „Władcom Północy”. Lechia wróciła na fotel lidera i wykorzystała blamaż Jagielloni w meczu z Legią.
Zgoła odmienne nastroje są w Gdyni. Na stadionie miejskim Arka zagrała z Brut-Bet Termalicą i już w 2 minucie prowadziła po wykorzystanym karnym Marcusa Da Silvy. Niestety, po 20 minucie gra gdynian została rozbita. „Słonie” szybko odrobiły straty i później wyszli na prowadzenie. Mecz mógł się inaczej potoczyć, ale Miroslav Bożok w brutalny sposób sfaulował zawodnika Brut-Betu i wyleciał z boiska. Przez blisko 60 minut Arka grała ze stratą jednego piłkarza. Pod koniec meczu goście dobili rywala i wywieźli z Trójmiasta trzy punkty. Dodajmy, że zasłużone.
Niemiecka ruletka
Michał Sz.: W hicie 11. kolejki Bundesligi drużyna Roberta Lewandowskiego, Bayern Monachium, podejmowała na wyjeździe ekipę Łukasza Piszczka – Borussię Dortmund. Wątek Polaków był tylko jednym z wielu smaczków stojących za tym niezwykle elektryzującym meczem, a głównym z nich była pozycja w tabeli ligowej. Ostatecznie to drużyna Piszczka sięgnęła po trzy punkty, tym samym zbliżając się do podopiecznych Carlo Ancelottiego na dystans trzech punktów.
Wiadomo jednak, że gdy dwóch się bije tam trzeci korzysta, a tym okazał się niespodziewany lider z Lipska. Dzięki wyszarpanemu zwycięstwu z Bayerem Leverkusen, gracze RB Lipsk są bowiem na trzypunktowym prowadzeniu i póki co brak u nich perspektyw na spadek. Czy jest szansa, że po romantycznej historii kopciuszka z Leicester, inna europejska liga zostanie zdominowana przez kogoś spoza „wielkich”?
Pojawił się, cały na biało. Król
Michał F.: Ostatnia dyspozycja Cristiano Ronaldo pozostawiała wiele do życzenia. Brak goli w meczach Ligi Mistrzów, kompromitacja Realu Madryt w rewanżowym meczu z Legią Warszawa i plaga kontuzji nie przysporzyła fanów Królewskim. Derby z Atletico były idealnym momentem na przełamanie się.
Podchodziłem do tego meczu z założeniem, że remis będzie naprawdę dobrym wynikiem. Jednak im dłużej oglądałem Los Blancos, tym większe uczucie dumy mnie napawało. Mimo takiej ilości kontuzji, Królewscy pokazali się z fantastycznej strony. Trzy gole wielkiego „Crisa”, w środku pola rządził i dzielił Isco. Po kontuzji Modrica nie było śladu, a najmocniej krytykowany Kovacic pokazał, że transfer do Realu nie był przypadkowy. Drużyna Simeone nie istniała, była cieniem samego siebie. I aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu wyeliminowała Barcelonę i Bayern w Lidze Mistrzów. Madryt znów jest biały i znów ma swojego króla, a imię jego Cristiano Ronaldo.
Życie jak boomerang
Michał Sz.: W ostatnim czasie boiska angielskiej Premier League doświadczają tylko jednej stałej: jest nią Chelsea Londyn. The Blues idą od zwycięstwa do zwycięstwa i ani śmią się zatrzymać, a bynajmniej nie na rywalach pokroju Leicester, Manchesteru United czy Middlesbrough. Ci ostatni okazali się najświeższą zdobyczą graczy Antonio Conte, a skromne wyjazdowe 0:1 wystarczyło do objęcia fotela lidera. Na ten awans złożyło się jeszcze co prawda potknięcie drużyny z Liverpoolu (bezbramkowy remis z Southampton), niemniej umniejszanie Chelsea jest równie mądre, co brak krytyki gry Manchesteru United.
Tak się bowiem składa, że karuzela śmiechu na Old Trafford kręci się w najlepsze i jej zatrzymanie będzie naprawdę trudne. Czerwone Diabły raz za razem dają swoim kibicom nadzieje na lepsze jutro, aby następnie wszystko zniszczyć jednym głupim błędem. Ten sezon w wykonaniu podopiecznych Mourinho przypomina trochę życie boomeranga: pojawia się i znika, aby znów się pojawić – i znów zniknąć. Tak jest właśnie z punktami zdobywanymi przez United. Ostatni remis z Arsenalem co prawda można w pewnym sensie traktować w kategoriach sukcesu, ale równie dobrze można by nim nazwać pokonanie przejścia dla pieszych bez szwanku. Przyszłość graczy z Old Trafford nie rysuje się w różowych barwach, a skandale wokół drużyny jeszcze bardziej rujnują jej pozycję. Quo vadis, United?