Wood…en Wisdom z winylami w GTS-ie
2 min readGdański Teatr Szekspirowski w ramach Sceny Odkryć zaprosił dj-ski kolektyw – Wooden Wisdom. Czy tego wieczoru (17 października), tłumy ludzi zebrały się pod sceną, żeby potańczyć przy afrobeatowych rytmach? Niekoniecznie.
Chociaż dj-ów było dwóch, uwagę wszystkich przykuł jeden z nich – Elijah Wood. Nie da się ukryć, że większość osób, które przybyły na koncert, niewiele wiedziały o muzycznych dokonaniach zespołu. Skupieni byli bardziej na aktorze, znanym przede wszystkim z roli Frodo Bagginsa we Władcy Pierścieni. Co więcej… pod sceną nie zabrakło fanów stojących z egzemplarzem książki. I to dosłownie stojących. Sytuacja była żenująca nie tylko dla publiczności, która wpadła potańczyć przy fajnych funkowych brzmieniach, ale dla samego artysty. Nie dość, że był chory i nie rozstawał się z chusteczkami, to jeszcze starał się trzymać na uboczu i grać dobrą muzykę.
Support zagrał charakterystyczny Spisek Jednego, a niedługo po nim usłyszeliśmy seta zaproponowanego przez Zacha Cowiego – połówkę Wooden Wisdom. Początek koncertu nie należał do najlepszych. Zdecydowanie zabrakło w nim energii. Może artystom opadły ręce, kiedy dowiedzieli się, że tak naprawdę przyjechali na zlot fanów ekranizacji Tolkiena. Jednak bez obaw. Za chwilę sytuacja diametralnie się zmieniła – z Dj-em Frodo za sterami wszystko poszło gładko. Nie ma co się dziwić, Elijah Wood naprawdę sprawnie operował swoją pokaźną kolekcją winyli. Rozkręciła się nie tylko muzyka, ale również publiczność. Przy afrykańskich i funkowych bitach rodem z lat 70. nogi same rwały się do tańca.
Na scenie, gościnnie pojawił się DJ Fitz, a wtedy występ nabrał zawrotnego tempa. W pewnym momencie zrobiło się tak gorąco, że na chwilę został otworzony dach Teatru Szekspirowskiego. Artyści nie mogli się nadziwić i za pomocą smartfonów uwiecznili gdańską atrakcję. Powiew świeżego powietrza sprawił, że wszyscy dostali niesamowitej energii. Aż szkoda, że wydarzyło się to dopiero pod koniec.
Na pewno nie zabrakło drobnych niedociągnięć, technicznie nie było to idealne, ale widać, że muzycy naprawdę czerpali radość z tego, że mogą przedstawić swój niecodzienny repertuar, tak szerokiej publiczności. Można żałować, że koncert nie odbywał się w małym niszowym klubie, i że trwał tak krótko, bo równie dobrze muzycy mogliby grać całą noc. Szkoda też, że organizatorzy pokusili się na nagłaśnianie wydarzenia nazwiskiem Wooda. Mógłby to być świetny set dla fanów oryginalnych brzmień, a wyszedł teatrzyk, ze znanym aktorem w roli głównej.
Mimo wszystko impreza była udana. Można było potańczyć, posłuchać czegoś zupełnie innego… i przy okazji (nie oszukujmy się), zobaczyć na żywo słynnego Frodo!
fot. Daniel Macidłowski oraz Maria Drężek