Bracia Figo Fagot: „Jeden wybierze muzykę, drugi narkotyki”
3 min readBartosz Walaszek to Fagot, a Piotr Połać – Figo. Ich współpraca zaczęła się w GIT Produkcji, gdzie powstały takie kreskówki jak „Kapitan Bomba”. Jednak to w innym serialu tej wytwórni – „Kaliber 200 volt” powstaje zespół Bracia Figo Fagot, którego kariera wyszła poza serialowe ramy i trwa do dziś. Jak mówią o sobie – „Nie znamy nikogo bardziej zajebistego od nas.”
Jak samopoczucie przed koncertem w Gdyni?
Jak zazwyczaj, podle. W górach zawsze się źle czujemy.
Lubicie grać koncerty?
To tak zależy… Dziś jesteśmy zmęczeni naszą podróżą, bardzo długo jechaliśmy i NIC DO PICIA NAM NIE DALI!
Jakie miasto do tej pory uznajecie za najfajniejsze …
Berlin!
… do koncertowania?
Tel-Awiw, chociaż słabo płacą. A w Polsce: Bydgoszcz, Sulechów (tam akurat mamy sprawę w sądzie), Babimost, Paprotnia, a jak Paprotnia to i paprotnik.
Co najbardziej lubicie pić przed koncertem?
Bartosz Walaszek (Fagot): Co ja dwa lata mam? Wódkę! Piwo plugawe jest, dla studentów.
Piotr Połać (Figo): Wódeczka może być tylko dobra, bardzo dobra lub doskonała.
Jak „świnki” reagują na waszą muzykę?
B.W. – Coraz lepiej…
P.P. – Na początku było nieźle, teraz już zaczynają się delikatne przebąkiwania o procesach, ale my to lubimy.
Wolicie jak kobiety przychodzą na wasze koncerty, czy może wolicie mężczyzn?
B.W. – Nie no, kobiety! Chociaż mężczyźni też przychodzą (śmiech).
Robiliście rapowe kawałki do serialu „Blok ekipa”. Czy zagracie jeszcze kiedyś hip-hop?
B.W. – Najpierw ludzie mówili, że słabe są te piosenki, jak przestaliśmy, to zaczęły się podobać. Już nam wszystko jedno. Ja już się tych ludzi nie będę słuchał – zrobi się tak, narzekają, zrobi się inaczej, narzekają. Na pewno, nie będziemy znowu tego robić.
Jak wam się układa współpraca ze Sztefanem Wonsem (jest to muzyczne alter ego Czesława Mozila na potrzeby piosenki „Zobacz dziwko co narobiłaś”, przyp. red.)?
Skończyła się procesem w sądzie i kłopotami finansowymi dla obu stron. Obie strony były przegrane. Ogólnie niemiło wspominamy.
Prywatnie…
Żużel, koks i inne używki.
… jakiej muzyki słuchacie?
B.W. – Ja nie słucham w ogóle, a Piotr jest metaluchem.
Gdzie się poznaliście?
B.W. – Na sali sądowej. Mieliśmy stłuczkę, taka głupia sytuacja. Ja nie miałem OC, a wina była Piotrasa. No i tak się spotkaliśmy.
P.P. – Kłóciłem się jak mogłem. Potem płakałem, żeby nie załączali tych dokumentów z badania krwi (śmiech).
Czy wy w ogóle umiecie ze sobą wytrzymać?
B.W. – Tak, tak… Nie możemy ze sobą wytrzymać! Kto się lubi, ten się czubi – my na przykład w ogóle się nie kłócimy (śmiech).
Jakbyście opisali w kilku słowach eleganckiego chłopaka?
To jest takie bardziej podskórne, elegancki chłopak to na pewno nie Kacperek.
Rozumiem, że wy jesteście eleganckimi chłopakami?
P.P. – Ja jestem Kacperkiem akurat (śmiech).
B.W. – Jeszcze nie, ale jak się zrobimy to bywamy.
Odbywacie w tej chwili trasę koncertową: jak długo będzie trwała, kiedy się kończy i na jakim mieście kończycie?
BFF: Jak na razie nie kończy się, bo myśleliśmy, że gramy do końca roku i koniec, a podobno jakieś juwenalia się szykują. Generalnie jest to trasa zimowa, więc kończy się zimą.
Czy chcielibyście, aby wasza muzyka była emitowana przez radiostacje?
B.W. – Ja mam to w dupie. Razem też mamy to w dupie.
P.P. – Dupach.
Macie jakieś marzenie muzyczne, które chcielibyście zrealizować?
Dostać pozwolenie, żeby Mazurka Dąbrowskiego zrobić.
W waszej wersji?
P.P. – Nie, w normalnej, tylko bardzo trudny jest.
B.W. – Nie potrafimy tak zagrać ani zaśpiewać. Ale to jest nasze muzyczne marzenie.
P.P. – Żeby tak zagrać tego Mazurka, ja wiem…
B.W. – Na wojnie. W 1945 roku w Berlinie. Dążymy do tego.
Może nie wszystko stracone. Wasze teksty są bardzo szczere i prawdziwe. Skąd się one biorą?
P.P. – Odpowiem cytatem: „Jeden wybierze muzykę, drugi narkotyki”.
Jak myślicie, czemu staliście się takim fenomenem wśród ludzi?
Bo zajebiści jesteśmy! Pięknie gramy i śpiewamy. Nie znamy nikogo bardziej zajebistego od nas.
Zdjęcia: Paweł Wroniak