Wykolejona. Spowiedź Amy Schumer
3 min readAmy Schumer to amerykańska iskierka stand-up’u. Królowa komedii i niewybrednych żartów bez granic serwuje tym razem pełnometrażową historię rodem z nowojorskich ulic. „Wykolejona” w reżyserii Judda Apatowa, a napisana przez Schumer, miała odcinać się od schematów rządzących gatunkiem. Co z tego wyszło?
Tytułowa wykolejona – Amy (Amy Schumer) jest dziennikarką popularnego magazynu lifestylowego dla mężczyzn. Podczas jednego z redakcyjnych kolegiów dziewczyna dostaje temat o sporcie, którego szczerze nienawidzi. Tak zaczyna się jej przygoda ze światkiem atletów. Jej obiektem zainteresowań ma być Aaron Conners (Bill Hader) – specyficzny mistrz medycyny sportowej. Nowy romans wisi w powietrzu, ale jak związać się z kimś na poważnie, jeśli sypialnia Amy przeżywa nieustanne oblężenie niczym sieciówki w czasie przecen?
Apatow, znany dzięki takim filmom, jak „Wpadka” czy „Nie zadzieraj z fryzjerem”, tym razem w całości oddaje stery swojej gwieździe, czyli Schumer. Jej cięty język zapowiada prawdziwą komedię zdystansowaną do tych produkowanych masowo w Stanach. Niestety, już po kilku minutach seansu wiadomo dokąd roztrzepana Amy i jej świecąca spódnica zmierzają.
Schumer stara się za wszelką cenę oderwać od bzdurnych i tanich chwytów znanych z komedii romantycznych, ale od nich najwidoczniej nie da się uciec. Dość szybko jej niezależna kobieta o języku ostrym jak brzytwa pakuje się w historię jakich w kinie wiele. Całość ratują jednak niebanalne postaci. Mamy tu wyjątkową księżniczkę – rozwiązłą i uwielbiającą seks Amy i księcia bez rumaka, za to ze skalpelem i grzywą rozwianych włosów. Życie dziewczyny wydaje się niemal idealne – praca w poczytnym magazynie, perspektywa awansu, przytulne mieszkanie w Nowym Jorku. Gorzej radzi sobie prywatnie. Niekończący się potok facetów na jedną noc to jej znak rozpoznawczy. I alkohol – morze alkoholu. Amy, ta filmowa zdaje się tym w ogóle nie przejmować. Amy, która pisała scenariusz, wie że to tylko sprytny fortel.
Seks i przełamanie stereotypów to główna oś w filmie. Amy żyje w myśl tezy wbitej jej przez ojca jeszcze w dzieciństwie, że „monogamia jest niemożliwa”. Kto zrobiłby to lepiej niż królowa amerykańskiego kabaretu? Twórcy co rusz serwują widzom prztyczki w nos. Obśmiewają dziennikarzy i ich genialne pomysły na artykuły, rozkochanych w pastelowych ciuszkach nowobogackich, dla których największym szaleństwem jest jedzenie lodów w środku nocy, dostaje się nawet przykładnym matkom. Jednak pod tym ostrym żartem kryje się uwielbienie dla tradycyjnych wartości.
Wykolejona Schumer zafascynuje was od pierwszego wejrzenia. Choć przewidywalność tej historii jest na wysokim poziomie, dacie się wciągnąć w ten romans. Bill Hader z pewnością nie należy do ligii typowych amantów. Nie zachwyca też swoim aktorstwem – fani Saturday Night Live mogą poczuć się zawiedzeni, ale w duecie z Schumer staje się niezastąpiony. Szkoda, że jego komediowy potencjał jest tu przytłumiony i odgrywa jedynie dość klasyczną rolę jak na film, który miał być przełomem w kinie gatunkowym. Świetnie, o dziwo, spisują się też aktorzy-amatorzy. LeBron James przekonuje, że koszykarze to najwięksi fani „Downton Abbey”, a John Cena, że nawet mięśniaki mają uczucia i szukają swojej królowej crossfitu. I jeśli jeszcze nie jesteście przekonani co do obsady – kolejnym argumentem niech będzie mistrzowska Tilda Swinton w roli przerysowanej do bólu redaktor naczelnej.
„Wykolejona” miała być popisem nieznającej granic Amy Schumer. Scenarzystka-aktorka utknęła jednak w konwencji i pokazała co tak naprawdę kryje się pod płaszczykiem nieposkromionej komediantki. Ostatni bastion padł – nawet Schumer okazała się niepoprawną romantyczką, a była ostatnią osobą, którą można było o to podejrzewać.