Kwestionariusz CDN-owicza: Ania, Magda, Krzaq
11 min readKwestionariusza część druga. Dziś pod ostrzałem trzy barwne i niezastąpione osobistości naszej redakcji. Redaktorka naczelna o miękkim sercu i twardych zasadach – Ania, specjalistka od filmu i wszystkiego, co w CDN-ie jadalne – Magda oraz szef wszystkich szefów i jedna z niewielu osób, która potrafi rozbawić mnie do łez – Krzaq (Marek Listwan).
W CDN-ie jestem od…
Magda: Grudnia 2012 roku, czyli dłuuugo. Cały czas pamiętam swój pierwszy tekst.
Ania: Kwietnia 2013 roku, czyli już prawie dwa lata.
Krzaq: Października 2013 roku. Gdy patrzę wstecz i przypominam sobie te zamierzchłe czasy to… nie widzę żadnej różnicy. No może poza tym, że mój pierwszy tekst był fatalny, potem pisałem już same fantastyczne.
I mistrzowsko spełniam się w…
Magda: Filmie i Delikatesach, ale zaliczyłam prawie wszystkie działy.
Ania: Kiedy oznajmiono mi, że to ja mam zostać nową naczelną, usłyszałam, że cechą, która w dużej mierze o tym zadecydowała, jest moja… upierdliwość! I ponoć to zaleta, więc mistrzowsko spełniam się chyba w byciu „męczybułą”.
Krzaq: Byciu niezastąpionym. Należałoby zdjąć z roli sekretarza piętno posady typu „przynieś-wynieś-pozamiataj”. Czy jakakolwiek akcja naszej wspaniałej redakcji odbyłaby się bez brawurowego udziału niezastąpionego sekretarza? Nie sądzę. „Jestem Krzaq. Rozwiązuję problemy.” – parafrazując Winstona Wolfa z „Pulp Fiction”.
Na mojej uczelni najbardziej kocham…
Magda: Dni wolne od zajęć. Na drugim miejscu będzie CDN.
Ania: Jej architektoniczne paradoksy. Czasem można poczuć się jak w Hogwarcie, gdy po prawie 4 latach studiowania w budynku WNS-u, wciąż napotyka się nieznane zakamarki, a za każdym rogiem można odnaleźć nigdy nieodkryte toalety (kiedyś chyba spróbuję je policzyć).
Krzaq: Hmmm… zrobiło się poważnie. Wyznanie miłości to zawsze poważny moment w życiu każdego człowieka, bez względu na to czy mówisz to swojej drugiej połówce, czy może kanapce z KFC. Cokolwiek się nie wydarzy, wybranka zostanie w Twoim sercu na zawsze. Ale wracając do pytania, będą to chyba panie z dziekanatu. Kto w ogóle wymyśla legendy, że te kobiety są niemiłe? Panie Iwonka, Ela i Gosia z Wydziału Prawa i Administracji to najukochańsze kobiety na świecie! Nie wiem gdzie bym teraz był, gdyby nie one. Pewnie od kilku lat kopał rowy melioracyjne. A tak to będę je kopał za pół roku, jak już obronię magisterkę…
I najbardziej nienawidzę…
Magda: Mogłabym się rozpisywać godzinami, ale dyplomatycznie się powstrzymam.
Ania: „Papierologii”! Niestety, jeśli chce się zorganizować jakieś ciekawe wydarzenie, to napotyka się na taki ogrom formalności, że przy zanoszeniu dziesiątego podana można odczuć niezły spadek zapału i entuzjazmu. A o spontanicznych akcjach można w ogóle zapomnieć. Szkoda, bo może gdyby nie to, to biorąc pod uwagę nasz zapał, działoby się dużo więcej.
Krzaq: Spotykać wykładowców przy pisuarze. To brzmi niepoważnie, ale sytuacja jest niezwykle stresująca. Nie będę zagłębiał się w szczegóły, ale domyślcie się, ile rzeczy może pójść nie tak w trakcie takiej konfrontacji i jakie może mieć to skutki na egzaminie.
Mogłaś/mogłeś towarzyszyć jednej gwieździe na tegorocznej gali Oscarów. Z kim i dlaczego byś poszła/poszedł?
Magda: Wszyscy (a teraz to już na pewno) wiedzą, że jestem największą fanką Wesa Andersona! Takiej okazji nie mogłabym przepuścić. Tyle filmów do obgadania. Zawsze chciałam go zapytać jakiej magii użył, że z Owena Wilsona wykrzesał odrobinę aktorstwa.
Ania: Założyłabym koszulkę z logiem CDN-u i zamiast trzymać się jednej gwiazdy, biegałabym między wszystkimi VIP-ami i robiła lokowanie produktu.
Krzaq: Nie towarzyszyłbym żadnej. Ja bym tę galę prowadził, a po gali razem z Jackiem Nicholsonem i Leonardo DiCaprio zaprosił młode i obiecujące gwiazdy kina na poważne rozmowy w świetle Księżyca. Jack brylowałby doświadczeniem i oferował mądrości życiowe, Leonardo wrodzonym czarem gwarantował powiększanie towarzystwa o kolejne dobrze rokujące talenty. A ja? Ja prowadziłbym kolejną galę tego wieczoru.
Trzy hasła, które kojarzą mi się z Trójmiastem:
Magda: Najlepsze miejsce pod Słońcem. Pełne cudownych, ciekawych ludzi. Nie można się tu nudzić.
Ania: Nie potrafię wymienić trzech haseł, bo z Trójmiastem kojarzy mi się niemal wszystko. Urodziłam się w Gdyni i mieszkam tu całe życie, więc prawie każde moje wspomnienie jest związane z tymi okolicami.
Krzaq: „Jutra nie ma!”, „Idziemy do Ciebie na śniadanie i Fifę.”, „Póki stać mnie będę szalał.” Pozdro dla kumatych.
Prawdziwy student zawsze ma przy sobie…
Magda: Drobne na piwo. A tak naprawdę, to prawdziwy student nie potrzebuje niczego, poradzi sobie w każdych warunkach… Jak MacGyver.
Ania: To raczej nie dotyczy każdego studenta, ale ja zawsze muszę mieć przy sobie jakieś pieniądze… na jedzenie. Nie wiem co ma w sobie budynek WNS-u, ale gdy tylko przekraczam jego próg, to robię się piekielnie głodna, nawet jeśli w domu zjadłam obfite śniadanie. Tak więc wszystkie pozycje z menu wydziałowego bufetu mam już zaliczone.
Krzaq: Pewnie poprawną odpowiedzią jest długopis i zeszyt z notatkami. Gdy na V roku studiów, uświadamiasz sobie, że przez te wszystkie lata nie zrobiłeś ani jednego zdania mądrej notatki i od dłuższego czasu nie nosisz na zajęcia nic poza smartfonem, zaczynasz zastanawiać się, jakim cudem dotarłeś tak daleko? W tym miejscu chciałem pozdrowić Ikę i Alę. Bez Was skończyłbym edukację na pierwszym semestrze, a najpewniej i szybciej. Ale znowu odbiegłem od tematu. Prawdziwy student ma przy sobie legitymację studencką, bo legitymacja studencka to nowy paszport Polsatu. Otwiera wszystkie drzwi za darmo i gwarantuje 15% zniżki i darmową dostawę pizzy.
Wymarzony wywiad (lub luźna rozmowa przy piwie) byłby z…
Magda: Dalej utrzymuje że jestem psychofanką Andersona, ale pewnie po tej gali Oscarów już nie chciałby mieć ze mną do czynienia, więc… Nie umiem wybrać jednej osoby: Keanu Reeves, Ozzy Osbourne (to dopiero lingwistyczne wyzwanie), Joan Jett.
Ania: Chrisem Martinem! Mam do niego ogromną słabość, rozczula mnie.
Krzaq: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale skoro mam wybierać… chętnie bym sprawdził jaki prywatnie jest Kuba Wojewódzki, poznał przepis na sukces od Hugh Hefnera i zwyczajnie zamienił parę słów z moim piłkarskim idolem – Zinedinem Zidanem. Oczywiście luźno przy piwku, wywiad to nigdy nie jest to samo co zwyczajna rozmowa.
Na Twoim weselu może zagrać każdy zespół świata (możesz nawet zagiąć czasoprzestrzeń) – kogo byś zaprosił(a)?
Magda: Nie wahałabym się ani przez chwilę, żeby sprowadzić prawdziwych królów muzyki weselnej, czyli Boney M. Potem mogłabym umrzeć w spokoju.
Ania: Na wesele raczej nie zaprosiłabym zespołu, którego słucham na co dzień, bo przecież to musiałoby być coś, przy czym świetnie bawiłoby się kilka pokoleń. Chyba postawiłabym na ABBĘ, moja mama byłaby zachwycona i jestem pewna, że goście nie schodziliby z parkietu, a przecież właśnie o to chodzi.
Krzaq: Ha ha ha, Krzaq i wesele! To dopiero dobre. Odbiję na drugi biegun, bo znacznie ciekawsze plany mam na swój pogrzeb. Wiem, to brzmi dziwnie, ale wyobraźcie sobie ten scenariusz: zamiast przygnębiających kościelnych pieśni, zagranej na trąbce „Ciszy”, poleci „Highway to hell”! Szczerze wątpię (a nawet mam nadzieję), że podstarzali panowie z australijskiej grupy mnie nie przeżyją, więc na żywo pewnie nie zagrają, ale ważny jest efekt końcowy.
Najlepsze czasopismo/strona www w obecnej chwili według Ciebie, to:
Magda: Jako człowiek Internetu najczęściej przeglądam portale takie jak IndieWire i Washington Post. Dość przewidywalnie. 🙂
Ania: Nie potrafię podać najlepszego. Z braku czasu zdecydowanie nie czytam tyle, ile bym chciała, ale zaglądam na kilka blogów, lubię reportaże z Wysokich Obcasów, no i, szczerze mówiąc, najregularniej czytam CDN, no ale to przecież „moje dziecko”.
Krzaq: Nie można wyróżnić jednego czasopisma albo jednej strony www jako najlepszej. Strony i pisma są tematyczne, każde traktuje o czym innym. Można ewentualnie wyróżnić najlepsze w danej kategorii.
W ludziach najbardziej cenię…
Magda: Kreatywność – denerwują mnie ludzie z oklepanymi pomysłami i tzw. „mózg wariata” – im dziwniej tym ciekawiej.
Ania: Zabrzmi banalnie, ale dobre serce. Ktoś może mi działać na nerwy, albo być „nie w moim typie” i nigdy się ze mną nie zaprzyjaźnić, ale jeśli jest bezinteresownie dobry, to ma moje uznanie.
Krzaq: Wykolejenie, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeśli możesz z kimś wrzucić na luz, pogadać o wszystkim, zrobić coś okropnie idiotycznego, pokłócić się, wyzwać od najgorszych, za 2 minuty zapomnieć o tym, a potem wspominać to jako „jedną z tych legendarnych przygód”, to wiesz, że trafiłeś dobrze. W tym miejscu znowu chciałbym pozdrowić tych, z którymi takich sytuacji miałem najwięcej: Bladego, Gila, Ocię, Dąbra i Radzia. Dzięki panowie! Dobrze żeśmy nie umarli.
Jak wyglądałaby okładka książki o CDN-ie?
Magda: Kolorowo i abstrakcyjnie. A Krzaqu pewnie użyczyłby swojej podobizny. Nakład wykupiłyby tylko nasze babcie.
Ania: Dużo zdjęć wszystkich, którzy włożyli swoją pracę w powstanie, rozwój i działanie portalu. Mamy kilkoro zasłużonych, ale tak naprawdę nie byłoby nas, gdyby nie zaangażowanie i czas poświęcony przez każdego dotychczasowego członka redakcji.
Krzaq: Nie jestem ekspertem od grafiki, ale jestem gotów zaryzykować przynajmniej jeden ze swoich palców, że będzie w kolorze pomarańczowym i czarnym.
Najlepsze wspomnienie związane z CDN-em
Magda: Znajdzie się kilka świetnych momentów. Piknik majówkowy – niezapomniany, wręcz bezcenny widok, jak koledzy ciągnęli przez rotundę ogromny grill gazowy. Miało być skromnie, a skończyło się na bogato. Wszystkie imprezy integracyjne i rekrutacje nowych członków. Kilka kolegiów redakcyjnych też przejdzie do historii.
Ania: Kiedy zostałam kierownikiem działu Miszmasz i nie do końca jeszcze wierzyłam w siebie, a na naszym kolegium świeżo zarekrutowani członkowie redakcji zaczęli chwalić współpracę ze mną. Urosłam wtedy co najmniej centymetr do góry i uwierzyłam, że może jednak do czegoś się nadaję.
Krzaq: Może to trochę płytkie, ale bardzo miło wspominam moment, w którym pojawiłem się na okładce (jako jeden z wielu, żeby nie było) specjalnego wydania Gazety Uniwersyteckiej. Zawsze chciałem pojawić się na okładce jakiegoś pisma. Uznałem to za pierwszy krok do sławy. Oczywiście nie miałem wtedy zbyt rozbudowanego portfolio, więc skończyło się tylko na małym cameo na okładce. Mój tekst o Leonardo DiCaprio, pojawił się w tej samej gazecie trochę później. Właściwie wspominam to równie ciepło. Takie wyróżnienie za coś, na co poświęciło się sporo czasu podbudowuje poczucie własnej wartości, tym bardziej, że wcześniej naczelna wysyłała tam naprawdę dobre artykuły. Fajnie było do nich dorównać.
Jesteś na wyciecze w Memphis, przy stoliku obok (w kultowym, acz zapyziałym barze) 30- letnią whisky pije… mocno posiwiały Elvis Presley. Co robisz?
Magda: Podobno Pudelek dobrze płaci za dostarczanie informacji 😉 Ale wcześniej wydałabym ostatnie dolary na szklankę whisky i dosiadła się do niego. To byłoby coś.
Ania: Najpierw zrobiłabym jakąś fotkę z ukrycia, żeby mi uwierzyli. A później dosiadłabym się, i mimo że nie znoszę whisky, piłabym z nim tak długo, aż udzieliłby mi wywiadu.
Krzaq: Elvis żyje i mieszka na Kubie w sąsiedztwie Tupaca, Janis Joplin i Michaela Jacksona. Proszę nie wprowadzać czytelników w błąd, to poważny portal.
Kasia Cichopek, Jola Rutowicz, Gosia Andrzejewicz. Która z pań miałaby największe szanse, by zrobić karierę w polityce? Dlaczego?
Magda: Najbardziej potrafię sobie wyobrazić komitet poparcia Jolanty Rutowicz. Po dojściu do władzy zmieniłaby pewnie godło na jednorożca – ku uciesze prawicy. Scena polityczna w tym kraju jest w takim stanie, że naprawdę mało rzeczy by mnie zdziwiło.
Ania: Kasia ma czym oddychać, a do tego ładna buzia, dobra dykcja, modelowa rodzina. No i gra w serialu, który ogląda 80% Polaków (a pozostałe 20% też ogląda, tylko się nie przyznaje).
Krzaq: By robić karierę w polityce, ktoś musi na Ciebie zagłosować i wybrać na ważne stanowisko. Obstawiam, że karierę zrobiłaby Jola Rutowicz. Dlaczego? Sytuacja analogiczna do wyboru „Koko Euro Spoko” – milion osób pomyśli: „a zagłosuję dla jaj, zobaczymy co się stanie”.
Jutro rozpoczynasz Familiadę. Musisz wybrać swój popisowy żart. Słuchamy 🙂
Magda: O nie. „Dlaczego w kosmosie nie ma dobrej imprezy? – Bo nie ma atmosfery”.
Ania: Oj, jeśli chodzi o dowcipy, to śmieszą mnie tylko taki, które NAPRAWDĘ nie nadają się do publikacji.
Krzaq: Jak to zwykle rozpoczyna pan Strasburger: rzecz dzieje się w lesie. Niedźwiedź i zając przygotowują się do wyjścia na imprezę. Problem polega na tym, że zając zawsze podczas tych libacji zostaje pobity przez niedźwiedzia, ze względu na swoje skandaliczne zachowanie po alkoholu. Przed dotarciem na miejsce prosi przyjaciela:
– Ej… niedźwiedź? A mógłbyś tym razem się powstrzymać i mnie nie bić? Bardzo Cię proszę…
– Ech zając, zając… niech Ci będzie, zacisnę zęby i Cię nie zbiję, ten jeden jedyny raz, bez względu na to, co wywiniesz.
– Dzięki stary.
Zając budzi się rano. Wybite zęby, podbite oko, naderwane ucho, podejrzenia kilku złamań. Zdenerwowany idzie do niedźwiedzia, budzi go i mówi:
– Stary! Obiecałeś, że nic mi nie zrobisz! Jak ja teraz wyglądam? Coś Ty mi zrobił?! Pobiłeś mnie gorzej niż zwykle…
– Zajączku… jak zwykle się napiłeś. Obrażałeś publicznie moją kobietę – zniosłem to. Wyzywałeś moją matkę o starych i grubych – wytrzymałem. Naplułeś mi nawet w twarz – zacisnąłem zęby. Ale gdy wróciliśmy do domu, nasrałeś do łóżka, wetknąłeś trzy kredki i powiedziałeś, że „jeżyk śpi z nami” to już nie wytrzymałem…
Wymarzona posada i miejsce pracy na świecie.
Magda: Mam całą listę bardziej i mniej możliwych scenariuszy. Od ciepłej posadki w poczytnym portalu filmowym, po pisanie scenariuszy do bajek produkowanych przez Dreamworks. Plan zakłada też otwarcie małego, przytulnego baru w Meksyku. Czujcie się zaproszeni.
Ania: Marzy mi się mała klimatyczna restauracyjka w jakimś niewielkim, ale tętniącym życiem nadmorskim chorwackim miasteczku. Chciałabym serwować tam proste, świeże i aromatyczne dania, gotować i rozmawiać ze swoimi gośćmi, a wieczorami odpoczywać na tarasie. To chyba brzmi jak genialny plan na emeryturę, wpiszę to na moją listę „do zrobienia”.
Krzaq: Myślę, że pan redaktor Wojewódzki powinien drżeć. To tam będę kierował swoje nieomylne kroki. Na kanapę we własnym, kontrowersyjnym talk show.
Korzystając z okazji, chciałem (ostatni raz, przysięgam) pozdrowić tych, którzy czytają wszystko, co piszę dla portalu CDN: Justynę, Gila i Olę.