„Nieustannie pogrywamy z widzem”. Rodzeństwo Wachowskich wraca do kin
4 min readPo „Matrixie” nazwisko Wachowskich nie schodziło z ust całego Hollywood. Dwóch braci dzięki swojej miłości do komiksów zawładnęło kinami na całym świecie. W weekend wracają do gry z filmem „Jupiter: Intronizacja” – choć w nieco odmienionym składzie.
Ich biografia to gotowy scenariusz na film. Andy i Larry (dziś Lana) kochali komiksy od dziecka. Zawsze chcieli pisać, tworzyć skomplikowane, rozbudowane historie, a komiksy dawały tę wolność i duże pole do popisu. Jak przyznaje Lana: Chcieliśmy być pisarzami, ale żeby tak pisać książki? To zdecydowanie nie dla nas. Pasję do komiksów szybko przekształcili w sposób na życie.
Debiut w klimacie noir
Trudno nie skończyć jako artysta, jeśli się ma taką rodzinę jak my – wspominają w jednym z wywiadów. Ich matka – Lynne, była pielęgniarką i malarką, ojciec biznesmanem z polskimi korzeniami. Do kina chodzili częściej niż do szkoły; to one wypełniały ich dzieciństwo. Na pewien czas rozdzieliły ich studia – Andy trafił do Bostonu, Lana do Nowego Jorku. Oboje rzucili college i trafili pod skrzydła Marvela. Najwidoczniej dużo nie płacili początkującym, bo rodzeństwo postanowiło otworzyć w międzyczasie firmę malującą domy.
Ich pierwszym pełnometrażowym filmem mieli być „Zabójcy”. Rodzeństwo podpisało kontrakt z Warner Bros na scenariusz i dwie inne produkcje w przyszłości. Jednak tekst Wachowskich został całkowicie zmieniony przez scenarzystę wytwórni. Rodzeństwo chciało wymazać swoje nazwisko z projektu, jednak nieskutecznie. Antonio Banderas i Sylvester Stallone łypią groźnie z plakatu tuż nad nazwiskiem Wachowskich.
Na rynku zaistnieli dzięki kolejnej produkcji – „Brudne pieniądze” (w ang. wersji „Bound”). To utrzymana w estetyce neo-noir historia Violet, która ucieka przez swoim chłopakiem-mafioso w ramiona kobiety. Film został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków i okrzyknięto go pierwszą produkcją z homoseksualnym wątkiem, który nie przytłacza fabuły.
Nowy świat Matrixa
Wachowscy postanowili kontynuować dobrą passę i wcielili w życie „Matrixa”. Świat zachłysnął się historią Neo (Keanu Reeves) i post-apokaliptycznym światem, gdzie rządzą maszyny. Fani domagali się kolejnych części i tak powstała cała trylogia. Większość filmów na rynku jest przewidywalna, każdy wie co się stanie z bohaterami. My nieustannie pogrywamy sobie z widzem – mówił Andy przy okazji premiery filmu.
„Matrix” udowodnił, że nie ma granic w kinie. Dzięki niemu Wachowscy znaleźli się w panteonie twórców, którzy mieli wpływ na historię filmu światowego. Uwielbiamy pisać nieoczywiste historie, pełne polityki, religii, nowych idei. Łamiemy stereotypy i wszystkie zasady jakie rządzą światem – wspomina Lana. „Matrix” jest szaloną mieszanką sci-fi, fantastyki, z ogromną dawką akcji. Dodajmy do tego całą masę scen slow motion, technicznych sztuczek 3D, wątki polityczne, filozoficzne i religijne i mamy jeden z najważniejszych filmów w historii.
Rodzeństwo na zrobieniu trylogii nie poprzestało. Nakręcili kilka godzin dodatkowego materiału, tak by fani, mogli zostać w ich świecie na dłużej. Gra „Enter the Matrix” uzupełnia filmy. Wiele scen można zrozumieć tylko i wyłącznie wtedy, gdy sięgnie się wcześniej po grę.
Filmowi dziwacy
Kino przeżyło już kilka oryginalnych par. Byli bracia Warner, bracia Coen rozkochali w swojej estetyce miliony, w Polsce mieliśmy nawet takich co ukradli Księżyc, ale oni nikogo w sobie nie rozkochali. Wachowscy, choć już nie bracia, zaskakują na każdym poziomie.
Jeszcze do niedawna ich prywatność była trzymana w tajemnicy. Plotki o tym, że Larry zmienia płeć rozchodziły się po całym Hollywood przez kilka lat. Dopiero w 2012 r. Larry oficjalnie stał się Laną Wachowski. Opowiedziała o tym w materiałach video zza kulis powstawania „Atlasu chmur”. Lana jest pierwszym reżyserem w Hollywood, który zmienił płeć. Jak przyznała: Są rzeczy, które robimy dla siebie, są też takie, które robimy dla innych. Jeśli to, że przyznam się do tego publicznie zmieni czyjeś życie, to moja prywatność jest warta poświęcenia.
Latający pies i sprzątaczka z Rosji
Wachowscy wracają po dłuższej nieobecności z filmem „Jupiter: Intronizacja”. Po raz kolejny sięgają po sprawdzone elementy. Mit zbawiciela, komiksową estetykę i rozmach sci-fi. Mila Kunis wciela się w Jupiter – dziewczyna w swoim kodzie genetycznym ma zapisane, że jest spadkobierczynią dziedzictwa, które może odmienić świat. Rzeczywistość daje jej jednak w kość: sprząta ludziom domy i wciąż pakuje się w nieudane związki. Jej życie zmienia się gdy na Ziemię przybywa Caine (Channing Tatum) – zwiadowca o nieco psim wyglądzie.
Premiera filmu była wielokrotnie przekładana. Niespodziewanie pokazano go na tegorocznym festiwalu Sundance dla wybranej publiki. W Polsce film na ekranach kin zagości 6 lutego.