27/12/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Skandal czy rozsądek?

4 min czytania
Olimpiada sport flaga olimpijska

autor: Douglas Schneiders/źródło: Unsplash

Świat sportu wydaje się zapominać, że w Ukrainie nadal trwa wojna. Wojna, którą rozpętała Rosja. Pomimo poprzednich deklaracji, zaczyna on coraz częściej dopuszczać rosyjskich i białoruskich sportowców do zawodów na międzynarodowym szczeblu.

Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) z 19 września o dopuszczeniu sportowców z Rosji i Białorusi do startu w zbliżających się Zimowych Igrzyskach Olimpijskich 2026 we Włoszech wywołała niemałe kontrowersje. Ostatnio temat powrócił po tym, jak światowa federacja pływacka World Aquatics poszła w ślady komitetu i dopuściła, w wyniku głosowania online, rosyjskich i białoruskich sportowców do udziału w międzynarodowych imprezach spod swojej egidy.

Polka jako jedyna przeciwna

Jak możemy się dowiedzieć z wypowiedzi udzielonej Polskiej Agencji Prasowej, jedyną osobą z 41-osobowego międzynarodowego gremium, która sprzeciwiła się tej decyzji była prezes Polskiego Związku Pływackiego (PZP), Otylia Jędrzejczak:

W World Aquatics uznano, że choć wojna wciąż trwa, to pora już zdjąć sankcje ze sportowców i po prostu zapytano członków zarządu czy ktoś jest przeciw. Nasze gremium liczy kilkadziesiąt osób, a tylko ja powiedziałam, że jestem przeciw.

Decyzja światowej federacji pływackiej była o tyle ciekawa, że 2 grudnia miały wystartować Mistrzostwa Europy w Pływaniu na Krótkim Basenie 2025 w Lublinie. Jędrzejczak zwróciła uwagę na bliskość imprezy do naszej wschodniej granicy, za którą dalej toczy się wojna.

Poprosiłam o uszanowanie mojego zdania i wytłumaczyłam, że choć jesteśmy pod parasolem World Aquatics, to jednak nasz kraj sąsiaduje z Ukrainą, w której Rosja prowadzi wojnę, a Lublin, gdzie odbędą się zawody, znajduje się tylko 100 kilometrów od granicy z Ukrainą.

Według polskiego prawa obecnie obywatele Rosji i Białorusi nie mogą uzyskać wiz na wjazd do Polski. Ostatecznie oba te państwa odmówiły przyjazdu ze względów politycznych. Jakie mogłoby to nieść za sobą konsekwencje, gdyby jednak udało im się wystartować w zawodach?

Społeczne – znikome. Ludzie pomarudzą, że „niewłaściwi” startują, ale nie będą jakoś aktywnie protestować. Poza tym wydaje mi się, że oni będą uznawani jako zawodnicy nie reprezentujący żadnego kraju (tzw. neutrals) – oczywiście wiadomo skąd pochodzą – ale jednak nie będzie flagi ani hymnu Rosji czy Białorusi. – mówi dr Dobrosław Mańkowski, socjolog Uniwersytetu Gdańskiego.

Prezes PZP zwróciła uwagę na to, że ze względu na liczbę osób z Ukrainy mieszkających w Lublinie, możliwe są protesty na trybunach czy przed halą. Ze strony rosyjskich sportowców, mimo wielu kryteriów przyjęcia narzuconych przez World Aquatics, mogłoby dojść do form agitacji czy eksponowania symboli takich jak litera Z w 2022 r.

Zły ruch

Dopuszczanie rosyjskich i białoruskich sportowców pod neutralną flagą, nieeksponującą żadnych barw narodowych, staje się coraz bardziej powszechne. Jednak normalizowanie startów sportowców z Rosji i Białorusi na ważnych imprezach międzynarodowych będzie powodować ocieplanie wizerunku agresora. Skąd więc takie decyzje organów sportowych?

Wojna się wydłuża, część środowiska, głównie związanego z MKOl wychodzi z założenia, że polityka czy wojna istnieje gdzieś obok sportu, co jest oczywiście fajnie funkcjonującym mitem, który rozbija się z rzeczywistością. MKOl ma naciski sportowców, szczególnie tych uzdolnionych, żeby ich dopuszczano do zawodów bez flagi, bez hymnu, ale nie wymagając jakiegoś oświadczenia potępiającego wojnę. […] Wszystko to powoduje, że odgórnie MKOl, w kontekście startów do IO w 2026 jak i 2028, ugina się pod presją zawodniczą i chcąc uniknąć problemu, np. końca wojny na miesiąc przed Igrzyskami, dopuszcza tych zawodników. – dodaje dr Mańkowski.

Sport od lat jest machiną propagandową w imperium rosyjskim. Już w czasach proletariatu był do tego wykorzystywany, a dzisiaj dalej jest obecny w rosyjskim życiu politycznym. I mimo chęci oddzielenia tych dwóch elementów przez resztę świata, dr Dobrosław Mańkowski twierdzi, że jest to niemożliwe.

Mogę odpowiedzieć krótko: ani w przeszłości, ani obecnie, ani w przyszłości nie będzie możliwości oddzielenia sportu i polityki. Polityka i sport, tak jak media i sport są ze sobą związane nierozerwalnie. To jest trwalszy związek niż małżeństwo.