Czy na Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku koniecznie trzeba się wybrać?
4 min czytania
Fot.: Antonina Zwolińska
Nie trzeba być chronicznie online, żeby ulec jarmarkowej propagandzie. Wydaje mi się, że nie ma osoby, do której wieści o Jarmarku Bożonarodzeniowym w Gdańsku nie dotarły. Informuje o nim zarówno telewizja, jak i media społecznościowe, na których to nie brakuje relacji influencerów wszelkiej maści. Pytanie zatem, o co ten cały szum?
Gorzki początek
Już praktycznie na wejściu byłam 50 zł w plecy – tyle wyniosły mnie i moją mamę dwa kubki bezalkoholowego grzańca. Nie ukrywam, zabolało. Cena, jak się miało niedługo później okazać, wcale nie była wygórowana. Niestety, to trzeba zaznaczyć na początku: na jarmarku jest bardzo drogo. Zakładam, że nie jest to szok, jednak myślę, że nie zaszkodzi przypomnieć. Po szybkiej kalkulacji doszłam do śmiałego wniosku, że przeciętna 4-osobowa rodzina, która, odwiedzając jarmark, chce zjeść zarówno coś na słono, jak i na słodko, a także skorzystać z dostępnych na miejscu atrakcji i kupić pamiątki, wyda lekką ręką minimum 400 zł. Jest to już niewątpliwie bardzo konkretna suma, na którą trzeba się przygotować.

Coś dla brzucha
Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku to doskonała okazja, aby spróbować kuchni z całego świata. Z jakością owych przysmaków jest bardzo różnie, jednak nie oszukujmy się, trudno przewidzieć, na co trafimy. Dobrym przykładem jest gorąca czekolada, pod przykrywką której często sprzedawane jest zwykłe kakao. Jeśli komuś szczególnie zależy na gęstym i kremowym napoju, w większości stanowisk gastronomicznych może się boleśnie rozczarować. Dobrym miejscem na wypicie prawdziwej gorącej czekolady jest budka E.Wedel lub 100% Czekolady.
Miałam okazję spróbować m.in. bułeczek bao z tofu (39 zł), które okazały się smaczne, jednak zdecydowanie pozostawiały wiele do życzenia.
Na tradycjonalistów czekają takie propozycje jak m.in.: pajda ze smalcem, kiełbasa, pierogi oscypek z żurawiną, ale też dania naszych sąsiadów tj. dania kuchni czeskiej, litewskiej czy ukraińskiej lub niemieckiej. Mięsnych i znajomych smaków zdecydowanie nie brakuje.
Furorę zrobiły w tym roku brioche z owocami morza, makaron z koła sera, ale też… ruchanki, czyli regionalne kaszubskie racuchy. Do tych stanowisk kolejki ciągnęły się przez pół jarmarku!
Niestety, wegetarianie, weganie i alergicy będą mieli tutaj pod górkę. Dla nich wybór smakołyków będzie dość ograniczony, a informacji o składnikach danych pozycji również się raczej nie doszukają.
Atrakcje dla małych i dużych
Choć na gdańskim jarmarku diabelskiego koła nie uświadczycie, na chętnych czekają inne, równie atrakcyjne opcje. Poszukującym adrenaliny zaproponowałabym mini rollercoaster, czyli zdecydowanie nieoczywistą formę urozmaicenia wizyty na jarmarku. Młodszych zainteresować może klasyczna karuzela z konikami lub opcja zrobienia sobie zdjęcia ze Świętym Mikołajem we własnej osobie! Dzieci będą prawdopodobnie jedyną nieposzkodowaną jarmarkiem grupą – nie odczują cierpienia swojego portfela i przytłoczenia tłumem, ponieważ tak, jest on ogromny. Ruch na jarmarku przypomina ogromną pielgrzymkę, nie ma możliwości przystanąć czy zwolnić bez wpadnięcia na całą grupę ludzi, napierającą na nas od tyłu.
Prezenty, prezenciki
Nie będę kłamać, niewiele stanowisk przykuło moją uwagę. Nie dostrzegłam zbyt wiele interesującego, wyróżniającego się rękodzieła. Na jarmarku znajdziemy głównie świece, produkty mydlarnicze, biżuterię z bursztynu oraz, przede wszystkim, spożywcze wyroby rzemieślnicze. Oczywiście, na pewno znajdą się wielbiciele właśnie takich produktów, jednak ja szukałam czegoś ciut bardziej niekonwencjonalnego.
Moja pragnienia zostały zaspokojone dopiero w zamkniętej strefie jarmarku, tj. Zbrojowni Sztuki i Rękodzieła. Och, czego tam nie było! Moją uwagę zwróciła masa naprawdę ciekawej biżuterii, plakaty artystów gdańskiej ASP, a także sporo ceramiki czy kosmetyków. W tej strefie definitywnie uda Wam się zakupić udane prezenty dla całej rodziny.
Czyli… nie warto?
W mojej opinii nikt na jarmark bożonarodzeniowy nie wybiera się, bo uznał, że jest to rozsądna i pragmatyczna decyzja. Nie chodzi nawet o same zakupy. Najważniejszy jest klimat i sam fakt ,,bycia tam”. W grudniu pojawia się w nas potrzeba napawania się świąteczną atmosferą, celebrowania tego czasu z najbliższymi i odnajdywania przyjemności częściej niż zazwyczaj. Nie ma w tym nic złego. Jarmarki bożonarodzeniowe to zdecydowanie festyny komercji, tandety i konsumpcjonizmu, jednak mimo to z każdym rokiem przyciągają do siebie coraz więcej odwiedzających. Każdy z nich można oceniać więc tylko w swojej specyficznej i bardzo konkretnej kategorii. Czy Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku to dobry jarmark bożonarodzeniowy? Według mnie, nie najlepszy. Jak na wydarzenie ocenione jako najlepsze tego typu w Europie, wypada dość rozczarowująco. Mimo tego, nie odradzam odwiedzenia go. Jarmark to często ważny punkt na naszej przedświątecznej ,,bucket list”, a że jestem zwolenniczką wspierania lokalnych marek i rzemieślników, zachęcam, by wybierając jarmark, zdecydować się właśnie na ten gdański.
