09/10/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Wolontariat na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych – święto kina od kuchni

7 min read
Wolontariusze 50. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych FPFF Gdynia

Wolontariusze 50. FPFF w Gdyni / autorka: Anna Rezulak

Ostatni tydzień września w Gdyni minął pod znakiem 50. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Tysiące miłośników kina wspólnie świętowało naszą rodzimą kinematografię na ponad 430 seansach i wydarzeniach towarzyszących. Jednak by wszystko mogło sprawnie się odbywać, festiwal potrzebuje zasobów ludzkich – i wówczas na scenę wkraczają wolontariusze. Wraz z redaktorką naczelną, Pauliną Kozień, miałyśmy przyjemność znaleźć się w liczącym aż 219 osób tegorocznym zespole Boskich Wolo. Poniżej opowiemy Wam, jak wygląda praca wolontariusza na jednym z największych polskich festiwali filmowych.

Jak trafiłaś na informację o rekrutacji? Jak wyglądał ten proces w Twoim przypadku?

Maja: Dla mnie było to drugie podejście do wolontariatu na FPFF. Moja tutorka zaproponowała mi zgłoszenie w zeszłym roku i trafiłam wówczas do rezerwy. Obiecałam sobie, że w tym roku zgłoszę się już na samym początku rekrutacji, i tak zrobiłam. Aby się zgłosić należy wypełnić formularz i odbyć rozmowę z koordynatorką wolontariatu, później pozostaje tylko czekać cierpliwie na wyniki. Zgłoszeń co roku jest mnóstwo, ale nawet jeżeli traficie na listę rezerwową, warto do samego wydarzenia sprawdzać, czy nie otrzymaliście wezwania – jedna osoba w tym roku zastąpiła inną dosłownie dzień przed festiwalem.

Paulina: To był zupełny przypadek, coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Mam na myśli oczywiście samo doświadczenie. Jako dziennikarka zawsze interesowałam się kulturą, a świat filmu stał mi się jeszcze bliższy dzięki prowadzonemu przez naszą gazetę Klubowi Filmowemu w Kinie Kameralnym. Nigdy jednak sama z siebie nie zakładałam, że pojawię się na tak ważnym dla branży festiwalu. Wiadomość o rekrutacji otrzymałam jak wiele innych w mojej działalności – jako informację prasową. To był impuls. Nie zastanawiałam się i wypełniłam ankietę. Dopiero potem zaczęłam analizować, co z pracą i innymi projektami. Uspokoiłam się sądząc, że i tak się nie dostanę. Ale jak już wzięłam udział w rozmowie rekrutacyjnej, zdałam sobie sprawę, że bardzo tego chcę i że jak będzie trzeba poświęcić na rzecz tego inne aktywności, to to zrobię. Udało się, a ja jak powiedziałam, tak zrobiłam. I chyba była to jedna z lepszych, spontanicznych decyzji, jakie w życiu podjęłam. 

 

W jakim dziale działałaś i na czym polegały Twoje obowiązki?

PK: Dostałam się do Biura Prasowego, a więc działu, na dołączenie do którego szczególnie liczyłam, ponieważ tego typu praca jest bliska temu, co robię na co dzień. Do moich obowiązków należało przygotowywanie i obsługa konferencji prasowych. Takie konferencje organizowane były dla wszystkich 16 filmów z Konkursu Głównego. Była to więc świetna okazja do poznania i porozmawiania z ekipami filmowymi. Zdecydowanie pozwoliło mi to poszerzyć zakres moich dziennikarskich kompetencji. 

MG: Byłam w najliczniejszym dziale wolontariuszy – Obsłudze Widza. To bardzo dobre stanowisko na rozpoczęcie przygody z wolontariatem na festiwalu, ale niemniej wymagające. Wolontariusze w Obsłudze Widza działają w trzech lokalizacjach: Gdyńskim Centrum Filmowym, kinie Helios w Rivierze oraz w Teatrze Muzycznym, gdzie ja spędziłam ten tydzień. Codziennie zmienialiśmy się na stanowiskach, a do naszych zadań należało wsparcie widzów w zakresie systemu rezerwacji, udzielanie gościom wszelkiego rodzaju informacji, skanowanie wejściówek na bramkach, obsługa sali oraz wiele różnych, pobocznych misji. Mimo pojawiających się niekiedy trudności, szczególnie pierwszego dnia festiwalu, gdy system rezerwacji zafundował nam wysyp problemów, podobała mi się taka bezpośrednia praca z uczestnikami wydarzenia.

 

Co wolontariusze robią “po godzinach”? Czy mogłyście uczestniczyć w festiwalowych wydarzeniach?

MG: Po godzinach jemy zupy. (śmiech) Każdy wolontariusz dostaje akredytację z punktami na rezerwację seansów, no i talony na wspomniane zupy. Po skończonych zmianach i uzupełnieniu kalorii, jeśli starcza sił, jak najbardziej możemy chodzić na różne wydarzenia. Mi udało się zobaczyć 8 filmów, co przy codziennej pracy i dojazdach uważam za nie najgorszy wynik.

PK: Chodzą na filmy i wszystkie możliwe wydarzenia specjalne organizowane w ramach festiwalu, do udziału w których umożliwia pomarańczowa plakietka. No i oczywiście poznają się nawzajem i tworzą nowe cudowne znajomości z ludźmi o wspólnych pasjach.  

 

Tak więc, na marginesie, które z prezentowanych na tegorocznym FPFF filmów podobały Ci się najbardziej?

PK: Muszę przyznać, że przez mój grafik i specyficzne godziny pracy oraz duże zainteresowanie, nie udało mi się obejrzeć wszystkich filmów, na które liczyłam. Ale na konferencjach prasowych odkrywałam te produkcje od kuchni, więc mimo realnej nieobecności na seansach, mam silne poczucie zaznajomienia z tymi filmami. W przypadku tak ciekawych produkcji, trudno powiedzieć, które filmy były najfajniejsze, ponieważ poruszały bardzo złożone problemy, że takie sformułowanie zwyczajnie w tym kontekście nie pasuje. Chciałabym jednak docenić takie pozycje jak “Dom dobry” Smarzowskiego, “Trzy miłości” Grzegorzka, “Franza Kafkę” Holland i oczywiście “Życie dla początkujących” Podolskiego z fenomenalnym Michałem Sikorskim na ekranie. 

MG: Z pewnością największe wrażenie wywarł na mnie “Dom dobry”. To film bardzo dobrze zrealizowany, choć ocena aspektów formalnych jest dla mnie drugorzędna przy wstrząsającej skali przemocy w nim zawartej. Mimo wielu opinii krytyków o przerysowaniu czy wręcz pornografii przemocy, uważam że takiego tematu nie da się godnie poruszyć w jakiś zniuansowany sposób. Od pewnego momentu Smarzowski zastosował pewien bardzo ciekawy zabieg fabularny, którego może nie będę zdradzać, ale dodatkowo wpłynęło to na mój odbiór filmu. No i Tomasz Schuchardt jest przerażająco dobry. Nie jest to łatwy seans, ale naprawdę warto do niego podejść. 

Z “lżejszych” filmów natomiast moim pozytywnym zaskoczeniem była “Wielka Warszawska” Bartłomieja Ignaciuka. Wybrałam się na ten film bez żadnych oczekiwań, zaciekawiona koncepcją polskiego filmu o gonitwie jeździeckiej. Niespodziewanie dostałam klimatyczną, wciągającą opowieść o wyścigach i zakulisowych układach. Cieszę się, że twórcy opuścili Gdynię z choć jedną nagrodą, bo to zdecydowanie jedna z ciekawszych pozycji tegorocznego konkursu. 

 

Czy praca jako wolontariusz na festiwalu była dla Ciebie satysfakcjonująca? Które doświadczenia z tego tygodnia najlepiej zapamiętasz i jakie lekcje zabrałaś ze sobą z Gdyni?

PK: Satysfakcjonująca to mało powiedziane. Było to bardzo kształcące, ekscytujące i inspirujące wydarzenie. Dla mnie była to niesamowita okazja do zanurzenia się w świat kina, poznania kulisów produkcji, dyskusji z najważniejszymi polskimi twórcami filmowymi. Była to podróż w nieznane, możliwość wysłuchania niesamowitych historii. Na pewno zapamiętam wszystkich cudownych wolontariuszy, świetną ekipę festiwalową i ducha Gdyni. Zatrzymam w sercu każdą uskrzydlającą rozmowę i będę z niej czerpać garściami w codziennym życiu. Zapamiętam dużo także dzięki zdjęciom z kilkoma idolami, których udało mi się złapać na terenie festiwalu (śmiech).

MG: Oj, te zdjęcia to definitywnie jedna z najprzyjemniejszych części (śmiech). Nie spodziewałam się, że tak łatwo będzie można wpaść na znane osobistości polskiego kina – a czasem dosłownie wystarczy otworzyć drzwi i spotkać za nimi Tomasza Kota.

Ten tydzień był dla mnie bardzo satysfakcjonujący. Od dawna chciałam dowiedzieć się, jak to jest być częścią festiwalu “od kuchni”, a wolontariat na 50. FPFF całkowicie spełnił moje oczekiwania. Wszystkie miłe rozmowy z uczestnikami festiwalu i wdzięczność za pomoc wynagradzały nieprzyjemności, których zresztą nie było tak wiele. Na długo zostaną ze mną uśmiechy widzów, rozmowy z innymi wolontariuszami pomiędzy seansami i wspólny seans filmu o naszej pracy, który stworzyła świetna ekipa filmowa wolontariuszy. Miło będę wspominać też seanse i spotkania, w których udało mi się uczestniczyć, i tą wszechobecną miłość do kina.

 

No i najważniejsze – czy planujesz wrócić na wolontariat podczas 51. FPFF? 

MG: Oczywiście! Już tęsknię za festiwalową atmosferą i z pewnością będę wyczekiwać zapisów na przyszłoroczny wolontariat i ponownego spotkania w Gdyni.

PK: To było tak cudowne, że chciałabym już na zawsze stać się częścią festiwalu. Drodzy organizatorzy, jeśli to czytacie, to aplikuję właśnie o stałą pracę (śmiech). A tak poważnie, bardzo bym chciała jeszcze tu wrócić. Jeśli oczywiście inne obowiązki mi na to pozwolą. Jeśli nie, to i tak na pewno zakupię karnet, by eksplorować w ten sposób tą naszą rodzimą kinematografię. 

 

Jeśli chcecie zobaczyć co robią i kogo spotykają wolontariusze, zajrzyjcie na TikToka: Boscy Wolo FPFF.

Maja i Paulina były wolontariuszkami na FPFF, ale to nie jedyna reprezentacja CDNu na tym narodowym święcie kina. Nasza redaktorka Katarzyna Georgiev reprezentowała tam naszą redakcję jako dziennikarka. Zapraszamy do przeczytania tekstów Kasi z festiwalu tutaj.