„Człowiek zostawił tutaj cząstkę swojej duszy…” – jak absolwenci wspominają UG
5 min read
Zjazd absolwentów /fot. Maxi Niechciał
31 maja kampus Uniwersytetu Gdańskiego zamienił się w miejsce pełne nostalgii i wspomnień. Z okazji 55-lecia uczelni odbyło się wyjątkowe wydarzenie – Światowy Zjazd Absolwentów.. Jak dawni studenci wspominają swoją przygodę na UG? Co skłoniło ich do spotkania po latach? Jak oceniają zmiany na kampusie? Postanowiłam to sprawdzić.
Czterdziesto-, sześćdziesięcio-, a nawet siedemdziesięciolatkowie – w minioną sobotę Uniwersytet tętnił życiem jak nigdy dotąd. Dla jednych była to okazja do spotkań z dawnymi znajomymi, dla innych – możliwość zobaczenia, jak zmieniła się uczelnia. Poznajmy bliżej byłych absolwentów UG!
—
– Studiowałam psychologię kliniczną człowieka dorosłego. Przez pierwsze dwa lata te studia były koszmarem, ale potem przyszedł cudowny czas. Dlatego postanowiłam tu przyjechać.
– Co studiowałam? Pedagogikę. Wspominam ją bardzo dobrze. Mam do dziś kontakt z koleżankami, które są rozsiane po całym świecie. Wykładowcy też byli świetni. W ogóle – pochwalę się – byłam jedną z najstarszych studentek, bo magisterkę skończyłam w wieku 50 lat. Gdy dowiedziałam się o zjeździe, od razu się zapisałam. Teraz czekam na swoje koleżanki.
– Studiowałam politologię. Przyszłam tutaj z czystej ciekawości. Jestem zszokowana – w ogóle nie umiem się tutaj odnaleźć, wszystko się zmieniło. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać dawnych znajomych, bo nie mam żadnego kontaktu ze swoim rocznikiem.
—
– Jestem po geografii. Dobrze wspominam swoje studia. Mieszkam w Trójmieście, więc nie było problemu z przyjazdem. Przy okazji zwiedzam uniwersytet. Na razie bardzo mi się podoba.
– Studiowałyśmy pedagogikę w latach 80. Bardzo dobrze wspominamy ten czas młodości. Ja z koleżanką mamy stały kontakt – mieszkałyśmy razem w akademiku. Mamy nadzieję, że spotkamy tutaj jeszcze kogoś znajomego. Wiemy, że nie wszyscy pracują w wyuczonych zawodach, ale my się ich trzymałyśmy i nie żałujemy.
– Ja jestem po dziennikarstwie i komunikacji społecznej. Obecnie uczę studentów tego kierunku – więc jestem tutaj zarówno jako pracownik, jak i absolwent. Liczę, że uda mi się spotkać dawnych kolegów.
—
– Właśnie wspominaliśmy z kolegą Michałem stare czasy. Oboje jesteśmy po politologii. Trochę się zestarzeliśmy, ale ja w duszy wciąż czuję się studentką.
– Potwierdzam, co mówi Ania – to coś niesamowitego. Studia były świetnym czasem, który ukształtował nas nie tylko zawodowo, ale i życiowo. Dla mnie to też była okazja do poznania mojej żony. Uniwersytet to taki drugi dom. Nie wyobrażałem sobie nie przyjechać.
– Pamiętam, że studiowaliśmy wtedy u Wosia, na Budzisza, w malutkim budynku, który nie mieścił wszystkich studentów. Teraz jest fenomenalnie – przestronnie. Pozdrawiamy wszystkich politologów. Kształćcie się i rozwijajcie nasz region i kraj. Polska stoi dziś politologią. Macie doskonałe warunki.
– Życzę Uniwersytetowi, by rozwijał się tak, jak do tej pory – bo rzeczywiście to zupełnie nowa jakość.
– Studiowałam psychologię, ale dziś nie pracuję w zawodzie. Studia dały mi jednak pewność siebie i przekonanie, że mam prawo do zmiany zdania i kierunku w życiu. Jestem tu częściowo służbowo, ale też dlatego, że chcę uczestniczyć w tym wydarzeniu. Dużo się zmieniło, zwłaszcza jeśli chodzi o cyfryzację. Ja kończyłam jeszcze z papierowym indeksem – to świetna pamiątka. Teraz mamy systemy informatyczne, rozwiniętą promocję, proekologiczne inicjatywy i budżet akademicki, który pozwala studentom wpływać na przestrzeń uczelni. Studiowałam jeszcze w Jelitkowie, a teraz kampus stał się centrum uniwersytetu – kierunki się zintegrowały. Fajnie jest zebrać się w tej przestrzeni razem.
—
– Studiowałem prawo, a potem dziennikarstwo. Już wtedy pracowałem w lokalnej telewizji, więc łączyłem naukę z pracą. Choć uczelnia miała wtedy 27 budynków rozsianych po mieście, był to fantastyczny czas. Dziś te budynki zamieniły się w prawdziwe miasto nauki.
– Razem z żoną studiowaliśmy geografię. Było przyjemnie – inaczej by nas tu nie było. Dużo się zmieniło. Nasz wydział był wtedy na Czołgistów, a dziś na Bażyńskiego, ale ogólne wrażenia są bardzo pozytywne.
– Studiowałem geografię – to były najlepsze lata mojego życia. Miałem świetne towarzystwo na roku. Niestety, dziś z wieloma osobami nie mam kontaktu. Dzięki studiom mogłem później pracować w szkole. Chciałem zobaczyć, jak zmienił się Uniwersytet, i spotkać znajomych.
– Jestem po pedagogice. Przyjechałam tu głównie przez nazwę „Światowy Zjazd Absolwentów” – pomyślałam, że skoro światowy, to może ktoś naprawdę się pofatyguje. Z czasem zrobiłam się sentymentalna. To mój pierwszy taki zjazd.
—
– Na licencjacie studiowałem zarządzanie instytucjami artystycznymi, a na magisterce dziennikarstwo. To był wspaniały czas. Nawiązałem przyjaźnie, które trwają do dziś. Teraz pracuję na Uniwersytecie. Zjazd to świetna inicjatywa – można odnowić znajomości, zobaczyć zmiany. Wielu absolwentów nie studiowało w obecnych budynkach, bo np. Wydział Nauk Społecznych jest stosunkowo nowy. Mamy też nowe inwestycje: radio MORS od 2010 r., studio radiowe, telewizyjne, gazetę CDN i portal Inspirar.
– Studiowałam pedagogikę ogólną na Wydziale Nauk Społecznych. Na pierwszym stopniu uczyłam się też języków obcych. Studiowałam jako osoba dorosła, więc nie uczestniczyłam w typowym studenckim życiu, ale wspominam ten czas miło. Pracuję w wyuczonym zawodzie. Przyjechałam na zjazd, bo dzieci już mam odchowane i mam czas dla siebie. Zostałam mamą w trakcie studiów, więc dziś wspominam te chwile z łezką w oku. Studiowałam jeszcze przy Rynku Oliwskim – w porównaniu z tamtą siedzibą, tu jest zupełnie inny poziom. Odwiedzam też inne uczelnie – moje dzieci studiują w różnych miastach – i muszę powiedzieć: Uniwersytet Gdański nie ma się czego wstydzić.
—
– Z Uniwersytetem Gdańskim połączyły mnie studia magisterskie z politologii u profesora Andrzeja Chodubskiego. Pomysł zjazdu jest świetny. Człowiek zostawił tutaj cząstkę swojej duszy, wspomnienia. Uniwersytet dał mi podstawy do dalszego rozwoju. Choć jestem już seniorem, nadal się uczę – inspiracja zaczęła się właśnie tutaj. Brakuje mi tu tylko jednej rzeczy – atmosfery miasta uniwersyteckiego. Kiedyś wydziały były rozrzucone, a teraz większość jest na jednym kampusie. Przez to studenci są mniej widoczni w przestrzeni miejskiej. Pamiętam, jak profesor Stefan Chwin mówił o pomyśle zagospodarowania Wyspy Spichrzów: „Zróbmy tam jakiś wydział, na przykład prawa”. Wydaje mi się, że wtedy studenci byliby widoczni – zwłaszcza jakby chodzili z jednego wydziału na drugi, zaliczać egzaminy. To mój jedyny żal – choć oczywiście subiektywny.
– Jestem absolwentką Wydziału Prawa i Administracji. To był nowoczesny budynek w porównaniu z zabudową w Sopocie. Mieliśmy wygodę, zieleń, galerie. Studiując, zajmowałam się turystyką – czytałam w przerwach Jantarowe Szlaki. Dobrze wspominam wykładowców. Dziś jestem zaskoczona zmianą otoczenia – kiedyś dojazd z Gdyni do uczelni był nieprzyjemny, okolica była pusta i niebezpieczna. Teraz mamy nowoczesne budynki, wygodny dostęp i spokojną wędrówkę z kolejki na uczelnię. Rocznica 55-lecia uczelni to wyjątkowe wydarzenie. A ja mam okazję spotkać znajomych z Polskiego Towarzystwa Geograficznego – to wielka radość.
A jak wyglądał zjazd? To możecie sprawdzić tutaj.