Polska – Litwa. O krok od kompromitacji
3 min read
grafika: własna, źródło obrazów: pixabay, unsplash
Biało-Czerwoni meczem z Litwą rozpoczęli eliminacje do Mistrzostw Świata 2026. Drużyna Michała Probierza miała przed sobą pozornie łatwe zadanie. Jak się jednak okazało, nawet ekipa zajmująca 142. pozycję w rankingu FIFA potrafi sprawić problemy naszej reprezentacji.
Nieporadność, chaos, brak pomysłu
Selekcjoner naszej kadry postanowił nie dokonywać wielu zmian w ustawieniu naszej drużyny. Do składu powrócił Matty Cash, a jedno z miejsc w środku pola zajął Jakub Piotrowski. Michał Probierz wyszedł z założenia, że przecież w Europie nie ma już słabych drużyn i nikogo nie można lekceważyć. Jak się późnej okazało, miał rację.
Pierwsze minuty spotkania upłynęły pod znakiem chaosu i niedokładności. Reprezentanci Polski mieli problemy nie tylko z przyjęciem piłki, ale również z wykonaniem podania na kilka metrów. Szczególnie irytowali Moder i Piotrowski, którzy swoimi stratami mogli kilkukrotnie narazić naszą drużynę na kontrę ze strony Litwinów. W grze Biało-Czerwonych nie było widać żadnego planu na mecz. Jedynym pomysłem na stworzenie zagrożenia były wrzutki, których jakość pozostawiała wiele do życzenia. Podobnie z licznymi rzutami rożnymi. Niezależnie od wykonawcy były rozgrywane w jeden, identyczny sposób. Wyglądało to tak, jakby nasi kadrowicze nie zdążyli przygotować na to spotkanie choćby dwóch schematów rozegrania stałych fragmentów gry. Goście starali się zagrozić naszej bramce, jednak dobra postawa Jana Bednarka pozwoliła uniknąć straty bramki.
Publiczność zgromadzona na Stadionie Narodowym dała upust swojemu niezadowoleniu, ponieważ już w 41. minucie dało się słyszeć pierwsze gwizdy. Nawet główny arbiter spotkania miał dość tej żenady, bo nie doliczył nawet sekundy do czasu podstawowego. Pierwsza połowa kończyła się więc w ponurych nastrojach. Polacy do przerwy oddali 11 strzałów, jednak żaden z nich nie był na tyle groźny, aby realnie zagrozić bramce rywali. Drużyna Michała Probierza powtórzyła zatem „osiągnięcie” Gibraltaru, który był ostatnim zespołem nie potrafiącym zdobyć bramki przeciwko Litwie w pierwszej połowie meczu.
Kapitan na ratunek
Druga połowa nie wyglądała wcale dużo lepiej. Polacy nadal nie potrafili przejąć kontroli nad spotkaniem. Groźne strzały oddali co prawda Cash i wprowadzony z ławki rezerwowych Krzysztof Piątek, ale nie wystarczyło to do otwarcia wyniku meczu. W 71. minucie spotkania do głosu doszli Litwini. Nieporadność i błędy naszej obrony doprowadziły do tego, że znajdujący się na piątym metrze Matulevicius oddał strzał. Tylko znakomita postawa Łukasza Skorupskiego pozwoliła nam uniknąć straty bramki.
W końcu nadszedł ten wyczekiwany moment, 80. minuta meczu. Akcję z lewej strony boiska rozpoczął Bogusz, zagrał do Kamińskiego, ten zszedł do środka i zagrał do Roberta Lewandowskiego. Kapitan uderzył na bramkę. Piłka po drodze odbiła się od nogi obrońcy, ręki bramkarza, a także obramowania bramki i wpadła do siatki. Cały stadion wpadł w ekstazę, a komentujący to spotkanie Mateusz Borek krzyczał tak, jakbyśmy zdobyli bramkę w finale Mistrzostw Świata. Wielkie emocje pokazały, jak wielkim wyzwaniem był ten mecz. A przypomnijmy, że wśród przeciwników były takie „gwiazdy”, jak rezerwowy zawodnik Radomiaka Radom, czy piłkarz ostatniej drużyny pierwszej ligi – Pogoni Siedlce.
„Najważniejsze jest zwycięstwo”
Z pomeczowych wypowiedzi naszych reprezentantów wybrzmiewa właśnie to zdanie. Polscy zawodnicy dostrzegają jednak swoje błędy i wiedzą, że trzeba je jak najszybciej wyeliminować. Selekcjoner naszej kadry stosuje odmienną narrację, zauważa, że oddaliśmy aż 24 strzały, co jasno wskazuje na naszą przewagę w tym spotkaniu. Michał Probierz podkreśla też brak strzałów z dystansu i wykorzystywania stałych fragmentów gry.
18. spotkanie reprezentacji Polski za kadencji byłego szkoleniowca Jagiellonii czy Lechii to czas na wyciągnięcie pewnych wniosków. Gołym okiem widać, że kadra nie notuje progresu, a wręcz cofa się w rozwoju. Nie sposób znaleźć jakichkolwiek znaków rozpoznawczych i pozytywów w grze naszej kadry ostatnimi czasy. Bez wątpienia jest to martwiące, szczególnie w kontekście całych eliminacji. O ile na Maltę może to wystarczyć, tak już Finlandia może okazać się zbyt mocnym przeciwnikiem, o Hiszpanii albo Holandii nie wspominając.