La La Liga #8: Absolutne frajerstwo Barcelony, Real goni lidera
6 min read14. kolejka La Liga obfitowała w wiele emocji i bramek, ale również sporych zmian w czubie tabeli. FC Barcelona, lider tabeli, pomimo prowadzenia 2:0 z Celtą Vigo do 80. minuty zdołała zaledwie zremisować 2:2. Przy zwycięstwach Realu i Atletico przewaga Katalończyków stopniała do minimum.
Real pewnie zwycięża na przedmieściach
W niedzielny wieczór Real Madryt udał się w niedaleką podróż na przedmieścia stolicy, gdzie na Municipal de Butarque podejmował Leganes. Oczywiście Królewscy byli faworytem i wywiązali się z tej roli. Carlo Ancelotti postawił na zmienników, bo od początku grali Arda Guler, Dani Ceballos, a Fede Valverde grał na prawej obronie. Już w 9. minucie do siatki gospodarzy trafił Kylian Mbappe, jednak jak to często bywało (zwłaszcza w El Clasico), spalił on akcję. Kwadrans później ładnym dryblingiem Guler wymanewrował dwóch obrońców i z prawej strony pola karnego oddał niski strzał, który obronił Marko Dmitrović. Królewscy oddawali mnóstwo uderzeń, ale na 1:0 trafili dopiero w 43. minucie za sprawą Mbappe. Gracze gości odebrali piłkę przed polem karnym. Na bramkę popędził Vinicius i wystawił na „pustaka” Francuzowi.
Druga połowa to jeszcze większa dominacja Realu. Na 2:0 Los Blancos podwyższyli w 65. minucie. Sprytnie rozegrany rzut wolny na bramkę zamienił kapitan gości, Fede Valverde. Mocnym, płaskim strzałem w lewy róg pokonał on Marko Dmitrovicia. Królewscy ciągle naciskali. Swoje próby mieli jeszcze Guler i Mbappe, ale wynik spotkania ustalił w 85. minucie Jude Bellingham. Strzał Brahima Diaza z linii pola karnego po rykoszecie uderzył w poprzeczkę, a Anglik z bliska umieścił piłkę w pustej bramce. Leganes ani razu nie zagroziło bramce Realu. Gospodarze nie oddali żadnego celnego strzału i mieli żałosny współczynnik oczekiwanych goli – 0.11. Mogą być szczęśliwi, że przegrali „tylko” 0:3.
Kocioł na Balaidos
Mecz Celta-Barca dobrze rozpoczęli gospodarze, który posiadali piłkę i kreowali sytuacje bramkowe. Najlepszą na początku miał Iago Aspas. Strzał wolejem lidera Celty minął jednak prawy słupek. Celta była aktywniejsza, ale to Barca wyszła na prowadzenie. Długiego podania Julesa Kounde nie przeciął Oscar Mingueza i do piłki dopadł Raphinha, Kapitan Barcy nie zwykł marnować takich sytuacji w tym sezonie. Pomnkął na bramkę, przełożył jeszcze Minguezę i mocnym strzałem w lewy róg pokonał Guaitę. Nie zraziło to Celty, która ciągle dochodziła do sytuacji. Świetną interwencją po strzale z 25. metrów Ilaixa Moriby popisał się Iñaki Peña. Balaidos wybuchło pod koniec 1. połowy. Gerard Martin znów faulował Iago Aspasa i powinien wylecieć z boiska, lecz sędzia nie pokazał mu drugiej żółtej kartki. Taką zobaczył sam Aspas za żywiołowe protesty.
W 2. połowie Katalończycy nieco uspokoili grę. Na początku posiadali piłkę i dążyli do kolejnej bramki. Zdobyli ją w 61. minucie za sprawą Roberta Lewandowskiego. Znów błąd popełnił Mingueza, a piłkę przejął Raphinha. Brazylijczyk podał do Polaka, a ten nieco szczęśliwie minął obrońcę i podwyższył na 2:0. Zdawało się, że Barca ma mecz pod kontrolą. Nic bardziej mylnego. Końcówka meczu należała do Celty, bo Barcelona wypuściła z rąk pewne zwycięstwo. W 82. minucie Marc Casado zobaczył czerwoną kartkę i rozpoczął sie koszmar gości. Już 120 sekund później było 1:2. Jules Kounde w totalnie amatorski sposób stracił piłkę we własnym polu karnym i Alfonso Gonzalez wbił ją do praktycznie pustej bramki. Za chwilę wyrównał Hugo Alvarez. Barcelona totalnie się rozsypała i straciła kolejne 2 punkty w La Liga. Hansi Flick był absolutnie wściekły. Niemiec mówił, że cały mecz jego drużyny był bardzo słaby.
Remontada Atletico
Atletico również miało swoje problemy, ale ostatecznie Los Colchoneros zdobyli 3 punkty w La Liga. Na Civitas Metropolitano w sobotę gościło Deportivo Alaves i mecz rozpoczął się od sporej niespodzianki. Już w 7. minucie goście objęli prowadzenie. Ręką w polu karnym ewidentnie zagrał Javi Galan i do rzutu karnego podszedł Jon Guridi. Nie pomylił się i pewnym strzałem w lewy róg pokonał Jana Oblaka. Atleti ruszyło potem do ataku. W 19. minucie poprzeczkę bramki Alaves obił Samuel Lino, a swoimi próbami zza pola karnego bramkarza gości niepokoił Marcos Llorente. Nie były to jednak trudne strzały dla Antonio Sivery, który dość spokojnie je łapał. Do przerwy na tablicy wyników widniał zatem dość niespodziewany wynik – 1:0 dla Alaves.
Po przerwie Atletico jeszcze bardziej przycisnęło gości. Wyborną sytuację na wyrównanie miał Clement Lenglet, jednak francuski obrońca strzałem głową na wprost bramki uderzył obok słupka. Do przełomu doszło dopiero w 75. minucie. W starciu powietrznym z obrońcą Deportivo starł się Alexander Sorloth, a VAR wkrótce zauważył, że doszło do zagrania ręką w polu karnym. Atleti dostało rzut karny, którego na gola zamienił Griezmann. Francus uderzył mocno w prawy róg i pokonał Siverę. Gospodarze poszli za ciosem, bo w 85. minucie wyszli na prowadzenie 2:1. Piłkę z prawej strony pola karnego przejął Sorloth, który silnym strzałem w krótki róg pokonał bramkarza. W doliczonym czasie Atletico miało jeszcze sytuację na 3:1, ale i tak odnieśli zwycięstwo i zmniejszyli dystans do lidera La Liga do 5. punktów.
Małe derby Katalonii
W 14. kolejce La Liga mnóstwo było ciekawych starć, a takim bez wapienia był mecz Girona-Espanyol. Jednak w meczu obu katalońskich drużyn oglądaliśmy recital jednej drużyny. Gospodarze wygrali 4:1 po golach Bryana Gila, Ladislava Krejciego i dwóch trafieniach Bojana Miovskiego. Wszystkie gole Girona ustrzeliła już do 27. minuty! Espanyol odpowiedział tylko trafieniem Javiego Puado z 2. połowy. Bardzo interesujący mecz obejrzeliśmy również na Wyspach Kanaryjskich, gdzie Las Palmas podejmowało innych wyspiarzy, Mallorkę. Do przerwy nie obejrzeliśmy bramek, za to w 2. połowie mieliśmy ich aż 5. Goście wyszli na dwubramkowe prowadzenie, ale w końcówce Las Palmas odpowiedziało i mieliśmy 2:2. Ostatnie słowo należało do Mallorki. Gola w doliczonym czasie zdobył dla gości Johan Mojica i to piłkarze Jagoby Arrasate wywieźli z Gran Canaria komplet punktów po zwycięstwie 3:2.
Do gry po długiej przerwie wróciła Valencia. Podejmowała ona Betis na Estadio Mestalla z zamiarem odbicia się od dna La Liga. Jak postanowili, tak zrobili. Piłkarze Rubena Barajy odnieśli efektowne zwycięstwo 4:2 po dublecie napastnika, Hugo Duro. Strzelał on dla obu drużyn, bo zaliczył również samobója. Po golu dla Valencii zanotowali również Diego Lopez i Cesar Tarrega. Nietoperze odbiły się od dna, jednak wciąż są w strefie spadkowej, a konkretnie na 18. miejscu. Na dno spadł Real Valladolid, który w piątkowy wieczór gościł na Coliseum Alfonso Perez i uległ tam Getafe 0:2.
Gracz kolejki La La Liga: Hugo Duro
Valencia potrzebowała punktów jak powietrza, bo zamykała tabelę La Liga z zaledwie jednym zwycięstwem. W sobotę odnieśli drugie, a nie dokonaliby tego bez znakomitego występu swojego napastnika, Hugo Duro. Hiszpan strzelił dwa gole, a także zanotował asystę, zatem brał udział w 3. z 4. goli całej drużyny. Drużyna z Mestalla w końcu zagrała dobry mecz i nie jest już czerwoną latarnią La Liga. Sytuacja Los Ches wciąż nie jest jednak zadowalająca, bo mają tylko 10 punktów i wciąż są pod kreską. W następnej kolejce zagrają na wyjeździe z Mallorką, co zwykle jest trudną delegacją.
Po zwycięstwach Realu i Atletico, przewaga Barcelony zmalała do odpowiednio 4. i 5. punktów. Jednak Królewscy mają asa w rękawie w postaci zaległego meczu z Valencią, więc ich strata do lidera La Liga może wynosić tylko oczko. Katalończycy w iście frajerski sposób wypuścili z rąk pewne zwycięstwo w Vigo i cała przewaga jaką budowali, znika w oczach. W takich meczach, jak ten z Celtą, traci się mistrzostwo. Po Lidze Mistrzów w środku tygodnia, La Liga wraca w ten weekend. Katalończycy w sobotę o 14:00 podejmą na Montjuic Las Palmas. Tymczasem Real Madryt zagra z Getafe u siebie, a Atletico pojedzie na Estadio Jose Zorilla na mecz z Realem Valladolid. W każdym z tych meczów faworyci będą oczywiści.