Campus Polska 2024 cz.2

Fot. @Campus_Polska/X

Polska polityka po wakacyjnym okresie stagnacji powraca do nas z wielkim przytupem. Campus Polska, czyli ,,dziecko” Rafała Trzaskowskiego ponownie zawitało na olsztyńskie Kortowo. Jak wypadło tym razem? 

Społeczna parodia

Wygwizdywany, skazywany na pożarcie, i na koniec oklaskiwany. Występ wicepremiera Kosinaka-Kamysza na tegorocznym Campusie jest kwintesencją tragicznego stanu naszego społeczeństwa. Jesteśmy społeczeństwem upadku. I teraz następuje kolejna faza jego rozkładu. W końcu jak inaczej można określić ludzi, którzy w ciągu niespełna godziny są w stanie przejść z jednej skrajności w drugą. Na domiar złego w tym wypadku nie można nawet mówić o tym, że lider PSL-u jakkolwiek swoją charyzmą oczarował publikę. On po prostu odpowiadał na pytania, tak samo, jak robi to od 9 lat. Solidnie, konkretnie i bez polotu. I tutaj naprawdę nie było zaskoczenia. Co do zasady cały ten panel przeszedłby nawet bez większego echa, gdyby nie ta karuzela emocji.

Fot. @Campus_Polska/X

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że było nam dane doświadczyć upadku idei dialogu. Czyli tak naprawdę serca tego festiwalu. To, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać to prawda stara jak świat, w szczególności w polityce. Ale właśnie przeszliśmy na nowy poziom, teraz nie potrafimy już nawet słuchać. Wygwizdaliśmy  wicepremiera i ministra obrony narodowej naszego kraju. I to nie dlatego, że coś ukradł, promował mowę nienawiści czy łamał prawo. On po prostu miał inne poglądy, tylko tyle i aż tyle. Przyglądając się temu wszystkiemu, można dojść do takiej smutnej i niezbyt odkrywczej konkluzji, że żyjemy w świecie czarno-białych relacji. I jak u Wajdy w Człowieku z Marmuru mamy dziś podział na złych i dobrych. Rożnica jest jedynie taka, że zły w ciągu sekundy jest w stanie stać się w oczach społeczeństwa dobrym i vice versa. Choć w sumie jakby tak się zastanowić to w czasach słusznie minionych, nawet najwierniejszy komunista w ułamku sekundy mógł stać się najstraszliwszym burżujem. Jednak czy do tego ponownie mamy dążyć?

W kraju smutnych ludzi przynajmniej politykę mamy komiczną. 

Znamię nowoczesności

XXI wiek to nasze dobrodziejstwo i zmora. Kiedy wstępowaliśmy jako ludzkość w kolejną epokę rozwoju, spoglądaliśmy tylko przed siebie, nie oglądając się wstecz. Dziś jednak przeszłość zaczyna nas doganiać. Nacjonalizmy rosną w siłę, a przez Europę przelewa się nowa fala populistów. Historia klasycznie daje się we znaki i jak nigdy wcześniej wkracza w butach do naszych domów. W dobie powszechnego dostępu do internetu stała się ona narzędziem służącym do destabilizacji. Za sprawą licznych fake newsów i określonych algorytmów, doszliśmy do momentu, w którym często niezwykle trudno jest odróżnić prawdę od fałszu. Stąd też zawsze warto wysłuchać tych, którzy z tą historią obcowali na co dzień. Jedną z takich osób jest niewątpliwie Marian Turski, coroczny gość Campusu.

Fot. @Campus_Polska/X

Gł0s rozsądku

Marian Turski jest osobą wyjątkową w naszym zagmatwanym społeczeństwie. Urodzony w Druskiennikach w 1926 roku jako Mosze Turbowicz wychował się w końcowej erze marszałka Piłsudskiego. Wojna zabrała mu młodzieńcze lata, znajomych i najbliższą rodzinę. Przetrwał w obozie Auschwitz-Birkenau i przeżył dwa marsze śmierci. I choć jego życie zostało naznaczone tak licznymi dramatami, to jednak cały czas z uśmiechem spogląda na świat i ludzi po nim stąpających. Uśmiech nie oznacza jednak ignorowania pewnych niebezpiecznych schematów pojawiających się w historii. W końcu to właśnie one często sprowadzają narody na drogę bez wyjścia.

 Przed tym ostrzega nas Turski, przed terrorem pamięci przy patrzeniu w przyszłość. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście + 3 =