#GłosMłodych: Płeć nie do przyjęcia
5 min read
autor: Element5 Digital/źródło: Unsplash
Od początku wolnej Polski prezydentem nigdy nie była kobieta. W tym roku wśród 13 kandydatów są tylko dwie panie. Dlaczego tak mało? Czy polskie społeczeństwo jest niegotowe na prezydentkę?
Magdalena Biejat i Joanna Senyszyn. Obie startują jako kandydatki niezależne, jednak nierozerwalnie kojarzą się z partiami, które na co dzień reprezentują. Obie reprezentują lewicę. Czy gdyby partie takie jak KO, PiS czy Konfederacja, wystawiły na miejsce kandydata kobietę – mogłaby się ona cieszyć takim samym powodzeniem, jak Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki czy Sławomir Mentzen?
Niegotowi na zmianę
Platforma Obywatelska podjęła się takiego eksperymentu w wyborach w 2020 roku. Jako kandydatkę wystawili Małgorzatę Kidawę-Błońską. Jej kandydatura została początkowo przyjęta pozytywnie, jednak Kidawa-Błońska zrezygnowała z udziału w wyborach. Jej miejsce zajął wtedy Rafał Trzaskowski.
Małgorzata Kidawa-Błońska była w trudnej sytuacji, kandydowała w wyborach, a jednocześnie nawoływała, żeby ich nie było – mówi doktor socjologii Agnieszka Kwiatkowska z Uniwersytetu SWPS.

Zatem pomysł z wystawieniem na kandydatkę kobiety nie wyszedł na dobre KO. Rafał Trzaskowski w tegorocznych wyborach znów kandyduje na najwyższy urząd w państwie. Został twarzą Koalicji Obywatelskiej. A o Kidawie-Błońskiej już tylko przebąkujemy, że niezdecydowana i zmarnowany potencjał.
W opozycji do KO, PiS miał w rękawie asa – Beatę Szydło. Co ich powstrzymało przed jej wystawieniem?
PiS zdecydował się na Nawrockiego, a przecież mógł postawić na dużo mocniejszą kandydaturę Beaty Szydło, która miała znacznie mniejszy negatywny elektorat – tłumaczy dalej doktor Kwiatkowska.
Nawet jeśli niepopierana przez wszystkich, Beata Szydło jest przede wszystkim znana. Wyborcy PiS-u są z nią oswojeni. Możemy ją również kojarzyć jako „Matkę Polkę” – osobę ciepłą, niekonfrontacyjną. Wiele osób może jej nie popierać, ale też nie nienawidzi. W przypadku Nawrockiego zdania są bardziej podzielone – wzbudza bardziej skrajne emocje.
PiS, partia prawicowa, na swojego kandydata wolała wybrać nieznanego w świecie polityki historyka, zamiast powszechnie kojarzonej posłanki do Europarlamentu. Czy zatem mogliśmy oczekiwać takiego ruchu po trzeciej poważnej sile – Konfederacji? Odpowiedź wydaje się jednoznaczna. I w ten sposób zostaliśmy tylko z dwiema kandydatkami, obiema z partii lewicowych.
Brak przeciwskazań, brak kobiet
Mimo braku kandydatek z partii głównego nurtu, społeczeństwo deklaruje, że nie ma nic przeciwko kobiecie piastującej urząd prezydenta. Według badań StanfordReports, kandydatki otrzymują mniej więcej tyle samo wsparcia co mężczyźni.
Badania ze świata pokazują, że wyborcy nie mają już uprzedzeń co do płci, bycie kobietą nie sprawia, że ma u nich mniejsze szanse. Natomiast partie zarówno te z Polski jak i ze świata, dają kobietom mniejsze możliwości wybicia się – mówi Agata Andrysiak, badaczka z departamentu nauk politycznych i społecznych w European University Institute.
Według analizy Carnegie Endowment for International Peace, to głęboko zakorzenione normy patriarchalne utrudniają kobietom dostęp do władzy, nawet pomimo wzrostu ich obecności w strukturach wewnętrznych partii. Politycy po prostu wolą, żeby to inni politycy w ich partii byli na czele. W Polsce jedynymi ugrupowaniami, które dają kobietom szansę na większy rozwój kariery politycznej są partie lewicowe. Tegoroczne wybory to już drugi przypadek, kiedy lewica wystawia kandydatkę. Poprzednią była Magdalena Ogórek.
W samym sztabie Magdaleny Biejat możemy znaleźć wiele działaczek. – Szefową jej sztabu jest kobieta, szefową strategii jest druga kobieta, są zaangażowane również inne posłanki i senatorki – mówi Wiktoria Grelewicz, rzeczniczka Nowej Lewicy, członkini sztabu Magdaleny Biejat – Tych kobiet, które wspierają Magdę, jest dużo, bo wszyscy wiemy, że chodzi o wspólne dobro.
Panom „wolno więcej”
Analizy przeprowadzone przez Instytut Spraw Publicznych wskazują, że kobiety w polityce są częściej krytykowane za cechy, które u mężczyzn są postrzegane jako pozytywne. Na przykład, asertywność bywa interpretowana u polityczek jako agresja, podczas gdy u polityków jest uznawana za oznakę siły i zdecydowania. Wygląd kobiet też ma znaczenie – czasem nawet większe niż ich program. Chociażby kampania Magdaleny Ogórek była często komentowana przez pryzmat jej wyglądu, co odwracało uwagę od jej programu i kompetencji.
Z raportu Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że kobiety są często umieszczane na dalszych, mniej „biorących” miejscach na listach wyborczych, co zmniejsza ich szanse na zdobycie mandatu, mimo formalnego wprowadzenia kwot płciowych.
Młodym kobietom często nie podsuwa się możliwości działania w polityce, a do tego dochodzi jeszcze aspekt rodzinny. Przez lata polityczkom w mediach zadawane były pytania – jak łączą Panie politykę z życiem rodzinnym? – podczas gdy mężczyznom takich pytań się nie zadaje.
A co z mediami?
Magda występowała w różnych programach publicystycznych i zadawano jej pytania, dotyczące sfery światopoglądowej. Nie było to tak bardzo widoczne u kandydatów płci męskiej, których mamy większość – mówi Wiktoria Grelewicz – U nich częściej dominują tematy ze sfery polityki zagranicznej, ekonomii itd. A Magdę w kółko pyta się o rzeczy związane z prawami kobiet czy osób LGBT. Te kwestie są dla niej bardzo ważne, tylko że nie są jedynymi sprawami, które ona porusza w swojej kampanii. Media lubią o to dopytywać, bo wiedzą, że jako kobiecie te tematy powinny jej „przysługiwać”.
Można oczywiście pomyśleć, że te pytania są jej zadawane ze względu na lewicową orientację polityczną… A jednak Adriana Zandberga o takie sprawy pyta się znacznie rzadziej, chociaż też reprezentuje lewicę.

To nie Polacy są niegotowi na prezydentkę. Niegotowe są media i sami politycy wewnątrz partii. Polityczkom statystycznie częściej przerywa się wypowiedzi. To również im dłużej wytyka się błędy. Mediom dłużej zajmuje przejście nad nimi do porządku dziennego. Do teraz pamiętamy Magdalenę Ogórek i jej brak przygotowania, źle prowadzoną kampanię oraz przewrót polityczny, kiedy związała się z TVP za rządów PiS-u.
Wspominamy też Kidawę-Błońską, która mogła wiele osiągnąć, miała silne zaplecze polityczne i ugruntowaną pozycję. Jednak brak klarownego przekazu w kampanii, niskie kompetencje medialne (niezręczne, niepewne wypowiedzi) oraz chaos partyjny w PO podkopały tę kandydaturę. Nawoływanie do rezygnacji z wyborów do końca zaniżyło sondaże. A mimo tego najbardziej z tej całej afery pamiętamy to, że została zastąpiona przez Rafała Trzaskowskiego.
Może, gdyby PiS na swoją kandydatkę wystawił Beatę Szydło, miałaby ona szansę zostać pierwszą prezydentką. Może, gdyby kampania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej została poprowadzona lepiej, również my zapamiętalibyśmy ją lepiej. W tym roku mamy tylko dwie kandydatki, ale już teraz jest to krok w dobrą stronę, który mamy szansę dobrze wspominać.