Ukraina wciąż walczy!
7 min readOd kilkunastu dni trwa napór wojsk rosyjskich na ukraińskie terytoria. Nasi wschodni sąsiedzi dzielnie stawiają opór najeźdźcy. Ukraina się broni, a Rosja bije głową w mur – tworzy go waleczne, nieugięte i przepełnione patriotyzmem społeczeństwo. Kreml ma zaś coraz więcej problemów. Sankcje, bunty wraz z wojenną ofensywną skutkują wielkimi kosztami. Czy ten konflikt się Putinowi opłaca?
Rosjanie w martwym punkcie
Nadal trwa ofensywa rosyjska w Ukrainie. Jak mówi Władimir Putin – Rosja nie ugnie się, dopóki nie osiągnie założonych celów. Chodzi tu przede wszystkim o zdobycie kluczowych ukraińskich miast, a w tym stolicy – Kijowa. Miałoby to doprowadzić do kapitulacji broniącego się państwa. Następnie najpewniej zostałby utworzony prorosyjski rząd z przychylnym Putinowi prezydentem. Mówi się, że tę funkcję miałby sprawować Wiktor Janukowycz, który utracił prezydenturę w 2014 roku, z powodu trwającego wówczas Euromajdanu. Są to obecnie jedynie spekulacje, bowiem Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji dementuje informację, jakoby celem było obalenie ukraińskiego rządu.
Rosyjska napaść nie idzie jednak Kremlowi po myśli. Wydaje się, że Putin zlekceważył Ukraińców, którzy okazali się być niezwykle trudni do złamania. To, w jaki sposób społeczeństwo znad Dniepru się zjednoczyło, jest niebywałe. Począwszy od dzieci, przez młodzież, po seniorów. Ludzie o różnych statusach społecznych. Wszyscy ramię w ramię stawiają opór, jakiego Rosja się nie spodziewała. Ukraińska władza należycie spełnia swoje zadanie. Jest wśród swoich ludzi, nawołuje do walki i neguje jakiekolwiek plotki o możliwości poddania się. Wołodymyr Zełenski z postaci komika i mało znaczącego polityka wyrósł na męża stanu. Został w Kijowie, by razem z tamtejszymi mieszkańcami odpierać kolejne ataki Rosjan. Wyróżnić można także mera ukraińskiej stolicy – Witalija Kliczkę. Ten, podobnie jak prezydent, pozostał w kraju. To niezwykle istotne, że politycy nie opuścili obywateli. Duch walki Ukraińców jest silny, ich niezłomność w znacznym stopniu przyczynia się do spowolnienia rosyjskiej ofensywy.
Znaczący wpływ na skuteczność ukraińskiej obrony mają również dostawy broni i zaopatrzenia z Zachodu. Kraje Unii Europejskiej i Paktu Północnoatlantyckiego – a przede wszystkim Polska – wspierają Ukrainę swoim sprzętem. Karabiny, hełmy, różnego rodzaju amunicja, środki medyczne, ubiory: kluczowe dla wojska zaopatrzenie z pewnością zwiększa szanse Ukraińców na odparcie inwazji. Polska zdecydowała się również na przekazanie do dyspozycji NATO myśliwców MiG-29 – sojusz zadecyduje, czy przekazać samoloty ukraińskiej armii.
Wiele do życzenia pozostawia rosyjskie wojsko. Agresorzy na ten moment wykorzystali blisko 100 procent zgromadzonych przy ukraińskiej granicy sił zbrojnych. Efekt? Niewielkie, jak na zakładany potencjał Rosji, zdobycze terytorialne. Przy tym także odczuwalne straty w postaci żołnierzy, czołgów, pojazdów opancerzonych i samolotów: myśliwców oraz egzemplarzy transportowych. Rosyjska armia bazuje głównie na młodych żołnierzach bez doświadczenia na polu bitwy. Dużą część atakującego wojska stanowią czeczeńskie siły zbrojne, które na Ukraińcach nie wywarły wielkiego wrażenia. Jak podają media, Rosjanie chcą organizować syryjskie bojówki. Łapią się brzytwy. Ponadto posługują się starym sprzętem, którego zdolność bojowa, wraz z upływem czasu, znacznie zmalała. To wszystko, w połączeniu z ukraińską walecznością i ich inicjatywą obronną, sprawia, że Rosjanie posuwają się do przodu bardzo wolno. Cała operacja miała trwać 3 dni. Na ten moment trwa 2 tygodnie.
Wojna przepełniona barbarzyństwem
Trudno nie wspomnieć o haniebnej postawie agresora w stosunku do broniących się Ukraińców. Podczas toczącej się wojny Rosjanie dopuścili się nagannych i niewytłumaczalnych działań. Strzelają do cywilów, bombardują i ostrzeliwują cywilną infrastrukturę: bloki mieszkalne, domy, szpitale, budynki oświaty. Strona ukraińska oskarżyła agresora o niespełnienie obietnicy wstrzymania ognia podczas ewakuacji położonych na południowym wschodzie państwa Mariupola i Wołnowachy. Zawieszenie broni miało na celu utworzenie korytarzy humanitarnych, dzięki którym byłoby możliwe przesiedlenie narażonej na ostrzał ludności cywilnej. Rosjanie najwidoczniej nie znają pojęcia „honor”, atakując bezbronnych obywateli.
W związku z rosyjskim postępowaniem zbierane są materiały dowodowe przeciwko Władimirowi Putinowi. Na ich podstawie dyktator miałby zostać uznany jako zbrodniarz wojenny. Ukraina dąży do tego, by postawić prezydenta Rosji przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości z siedzibą w Hadze. Odnalezienie Putina może być jednak kłopotliwe. W przeciwieństwie do Zełenskiego zgodnie z informacjami napływającymi z mediów – inicjator odbywającego się piekła w Ukrainie tchórzliwie uciekł z Moskwy i ma przebywać w ukryciu.
Polacy dla Ukrainy
Wojna doprowadziła do masowych zbiórek najpotrzebniejszych artykułów dla uchodźców z Ukrainy. Zdecydowanie należy pochwalić postawę Polaków, nasz naród nie przeszedł obojętnie obok rozgrywającej się dla milionów ludzi tragedii. Gromadzone są artykuły spożywcze, higieniczne, ubrania, zabawki i wiele innych – wszystko, co potrzebne, by móc zacząć nowe życie. Wiele rodzin decyduje się na przyjęcie imigrantów pod swój dach. Organizowane są zbiórki pieniędzy na rzecz Ukraińców. W przedsięwzięciu bierze udział także Uniwersytet Gdański, gdzie na Wydziale Nauk Społecznych wolontariusze w pocie czoła zbierają, segregują i pakują przekazywane produkty. Pomoc zwróciła uwagę ambasadora Ukrainy w Polsce – Andrija Deszczycy, który rzekł: „Powiem od serca – w ukraińskich mediach społecznościowych szerzy się przekaz, że straciliśmy naszego brata, którym była Moskwa, ale odzyskaliśmy siostrę, a tą siostrą jest Polska”. Wypowiedź chwyta za serce. Być może dramatyczne wydarzenia, odgrywające się za naszą wschodnią granicą, są fundamentem do bliższego związania się z Ukrainą. Jak wiadomo, nasze państwa dzieli trudna przeszłość, ale najwyższa pora raz na zawsze zakopać topór wojenny i wspólnie budować lepszą przyszłość.
Protesty w Rosji
Wraz z dniem rozpoczęcia konfliktu tysiące Rosjan wyszło na ulice, by protestować przeciwko polityce Putina. Poczynając od Petersburga, przez Moskwę, aż po wschodnie rubieże Federacji Rosyjskiej – ludzie są przeciwni wojnie. Studenci, lekarze, artyści, naukowcy, ale także zwykli obywatele, nie zgadzają się na krwawe działania w Ukrainie. Codziennie dziesiątki, a nawet setki osób, są zatrzymywane przez rosyjską policję. Grożą im kary pieniężne, areszt, w najgorszym wypadku kolonie karne. Ponadto władza utrudnia dostęp do mediów społecznościowych. Szerzy się dezinformacja. Prokuratura Generalna określiła objaw buntu jako „zdradę narodową”, grozi za nią od 12 do 20 lat pozbawienia wolności. Nie zniechęca to Rosjan do przeciwstawiania się, a wręcz mobilizuje do działania.
Warto jednak wspomnieć, że liczba osób protestujących, w porównaniu do skali osób popierających wojnę, jest wciąż marginalna. Ma na to wpływ głównie rosyjska indoktrynacja, wpajanie społeczeństwu konieczności przeprowadzenia „operacji specjalnej w Ukrainie” dla dobra nie tylko mniejszości rosyjskiej, ale też ukraińskich mieszkańców. Duża część Rosjan jest przekonana, że Putin wie, co robi i nie miał innego wyjścia. To tylko ukazuje jaką renomą i zaufaniem cieszy się rosyjski tyran wśród oddanych mu obywateli.
Sankcje uderzają w rosyjską gospodarkę
Od początku zmagań wojennych kraje europejskie, USA, Kanada oraz Japonia i Korea Południowa (a także kilka innych państw) nałożyły wiele sankcji na Rosję i zaprzyjaźnioną z nią Białoruś. Obejmują one przede wszystkim Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenkę oraz rosyjskich i białoruskich oligarchów. Banki agresorów są odcinane od systemu SWIFT – międzynarodowej organizacji instytucji finansowych do wymiany informacji. Znaczna część państw zabroniła Rosji lotów we własnej strefie powietrznej, Turcja zablokowała cieśninę Bosfor dla rosyjskich okrętów, a USA i Wielka Brytania wstrzymają import rosyjskiego gazu i ropy do końca 2022 roku. Rubel znacznie spadł na wartości w stosunku do amerykańskiego dolara. Wiele globalnych firm decyduje się na ograniczenie bądź wstrzymanie sprzedaży własnych produktów na terenie Rosji. Marki jak McDonald’s, Coca Cola, KFC, Pepsi, Ferrari czy Lamborghini zawiesiły swoją działalność na terenie kraju. W Polsce sieci sklepów decydują się na usunięcie ze sprzedaży rosyjskich i białoruskich produktów. Efekty bezpodstawnej agresji Rosja odczuwa także w sporcie. W różnych dyscyplinach sportowcy, reprezentacje narodowe i kluby są wykluczane z nadchodzących turniejów i rozgrywek. To tylko przykładowa część sankcji, która uderzyła w Kreml. Mieszkańcy Rosji w obawie o swoją przyszłość zaczęli wypłacać w dużej ilości gotówkę. Wydaje się, że pod względem gospodarczym Rosja zdecydowanie traci na konflikcie.
Część większego planu czy błąd Putina?
Jak widać, rosyjska agresja pozostaje daleka od przyjętego przez Kreml ideału. Teraz należy się zastanowić, czy Władimir Putin faktycznie popełnił ogromny błąd, atakując Ukrainę, a może był dobrze przygotowany na obecny obrót spraw i doskonale wie, w jakim kierunku dąży? Ciężko uwierzyć, że mógłby się aż tak pomylić. Z drugiej strony, na ten moment przypomina podstarzałego szaleńca, założyć więc można, że jest to całkiem możliwy scenariusz. Jedno jest pewne – Ukraina walczy, i będzie walczyć o swoją przyszłość. Wolną od ucisku i rosyjskiej dyktatury. Wielkie brawa dla naszych sąsiadów za przyjętą postawę wobec tak ogromnego zagrożenia. Odwaga, oddanie, heroizm i patriotyzm, jakimi się wykazują, są godne podziwu i zasługują na słowa uznania.