Meksykańska fiesta Red Bulla! Czego możemy spodziewać się w Brazylii?
3 min readMax Verstappen wygrał Grand Prix Meksyku i dołożył 7 kolejnych punktów przewagi nad Lewisem Hamiltonem (Brytyjczyk traci do Holendra aż 19 „oczek”), który na metę dojechał jako drugi. Podium uzupełnił inny kierowca Red Bulla — Sergio Perez. Stał się on pierwszym meksykańskim kierowcą, któremu udało się ukończyć swój domowy wyścig na tak zwanym „pudle”.
Sobotnie kwalifikacje sprawiły nam nie lada niespodziankę, ponieważ to zawodnicy Mercedesa wywalczyli pierwszy rząd na starcie do niedzielnego wyścigu. Było to duże zaskoczenie, gdyż w treningach Red Bull potwierdzał swoją dominację na Autódromo Hermanos Rodríguez, który już od dawna uważany jest za „ich tor” (wszystkie czynniki składające się na prędkość samochodu pasują pod specyfikację ich bolidu). Ostatecznie Verstappen był dopiero trzeci, natomiast ulubieniec miejscowych kibiców Sergio Perez czwarty. Mogłoby wydawać się, że mając dwa auta w pierwszym rzędzie Mercedesowi będzie bardzo łatwo przy pomocy Bottasa „zblokować” Holendra i doprowadzić do sytuacji, po której prowadzenie w wyścigu obejmie Hamilton. Na samym starcie wszyscy ruszyli bardzo dobrze, jednak dopiero później zdobywca pole position zostawił Maxowi wolną lewą część toru, dzięki czemu Verstappen będąc po czystszej stronie toru, mógł później dohamować do pierwszego zakrętu i objąć prowadzenie w wyścigu (na zdjęciu powyżej). Zaraz po tym Daniel Ricciardo poprzez złe hamowanie uderzył w Valtteriego Bottasa, co spowodowało obrót bolidu i koniec walki o zwycięstwo w Meksyku.
Dalsze zmagania
Wydarzenia na starcie spowodowały pojawienie się na torze samochodu bezpieczeństwa. Od momentu, gdy kierowcy wrócili do „normalnego” ścigania, Verstappen szybko oddalił się od Lewisa Hamiltona i do końca Grand Prix jechał swój samotny wyścig. Red Bull miał nawet szanse na dublet, jednak Perezowi nie udało się ostatecznie dogonić 7-krotnego mistrza świata. Tempo wyścigowe zespołu spod znaku byka było absolutnie poza zasięgiem Mercedesa i tylko pokazało, że kwalifikacje były wypadkiem przy pracy austriackiej ekipy.
W wyścigu bardzo dobrze zaprezentowali się kierowcy Ferrari — Charles Leclerc i Carlos Sainz (odpowiednio 5. i 6. na mecie). Dzięki ostatnim wyścigom zespół z Maranello wyprzedził w klasyfikacji konstruktorów McLarena, który obecnie wydaje się zespołem bez formy (z Meksyku wywieźli tylko punkt). Warty odnotowania jest także kolejny świetny występ Pierra Gasly’ego, który po raz kolejny udowadnia, że powinien jeździć dla lepszego zespołu niż AlphaTauri.
Już w ten weekend GP Brazylii
Bez wątpienia największym wygranym tego weekendu był Red Bull. Max Verstappen powiększył swoją przewagę nad Lewisem Hamiltonem, a zespół dostał solidny zastrzyk punktów w klasyfikacji konstruktorów i traci już tylko punkt do liderującego Mercedesa. Dla „srebrnych strzał” GP Brazylii to ostatnia szansa, aby pozostać w grze o mistrzostwo świata. Podczas tego weekendu rozgrywany będzie sprint kwalifikacyjny, który może być doskonałą szansą do nadrobienia kilku punktów, ale także już do końca może pogrzebać marzenia o 8. tytule mistrzowskim Lewisa Hamiltona i całego zespołu. Na pewno łatwo nie będzie, ponieważ tor w Interlagos w Sao Paulo to kolejne miejsce, w którym wyniki ewidentnie wskazują, że leży on bardziej Red Bullowi. Czy będzie to kolejny weekend pod dyktando ekipy Pereza i Verstappena, czy może jednak Mercedes przygotuje coś extra. Przekonamy się już w najbliższy weekend.