#GłosMłodych: Kobiety mobilizuje dziś strach, nie nadzieja
5 min read
autor: Mike Newbry/ źródło: Unsplash
Być kobietą w Polsce 2025 to wciąż znaczy walczyć o widzialność i zrozumienie, również w polityce. Kampania prezydencka pokazuje, że prawa o kobiet nie są już tylko medialnym hasłem. W tym roku oprócz zaangażowania i świadomości politycznej, wśród kobiet wzrastają również obawy i zrezygnowanie.
W Polsce do głosowania uprawnionych jest niemal 29,5 miliona obywateli, z czego połowę stanowią kobiety. Co więcej, wyborczynie chętniej niż wyborcy korzystają z tego przywileju. W wyborach prezydenckich w 2020 r. frekwencja wśród kobiet wyniosła 71,1 proc. (wśród mężczyzn 68,2 proc.). Podobnie sytuacja wyglądała w wyborach parlamentarnych w 2023 r. – 74,7 proc. kobiet poszło do urn, w porównaniu do 73,1 proc. mężczyzn.
Duży wpływ na zaangażowanie kobiet w wybory ma zmiana pokoleń. Młode dziewczyny zwracają większą uwagę na obronę swoich praw oraz zdają sobie sprawę z konsekwencji jakie wynikają z ich wyborów politycznych. Oprócz tego dają siłę pokoleniu swoich mam, które często nie miały możliwości bycia zaangażowanym społecznie czy politycznie. Dopingują starsze pokolenie do pójścia do urn, przekonują, że kobiety mogą mieć swoje zdanie i idą na wybory w ich wspólnej sprawie – mówi dr Magdalena Żadkowska, socjolożka z Uniwersytetu Gdańskiego.
Głosują, ale na kogo?
Preferencje wyborcze kobiet są bardzo podzielone. Dane sondażu exit poll Ipsos z 2023 r. pokazują, że kobiety w wieku 18–49 lat częściej popierają Koalicję Obywatelską oraz Nową Lewicę. Kobiety w wieku 50 lat oraz starsze obywatelki częściej głosują na Prawo i Sprawiedliwość. Ważną rolę odgrywa także miejsce zamieszkania: w dużych miastach, powyżej 200 tys. mieszkańców, kobiety chętniej głosują na partie centrowe i lewicowe, natomiast na wsiach i w małych miejscowościach rośnie poparcie partii prawicowych.
Kobiecy elektorat jest więc liczny oraz zróżnicowany. Staje się jasne, że w 2025 r. głos Polek będzie niezwykle istotny oraz niezbędny do zwycięstwa. Pytanie jednak, czy kandydaci traktują kobiety poważnie i czy ich prawa faktycznie są dla kandydatów priorytetem?
Jak zauważa Joanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet z Fundacji Feminoteka, choć prezydent ma ograniczone uprawnienia, jego stanowisko wobec praw kobiet ma znaczenie.
Prezydent nie ma zbyt wielu prerogatyw, mimo to istotne jest to, jakie zajmuje stanowisko w kwestii praw kobiet. Może podpisywać ustawy, które wpłyną na naszą rzeczywistość i codzienność – tłumaczy Gzyra-Iskandar.
W tegorocznej kampanii najmocniejszym tematem z perspektywy kobiet jest kwestia aborcji. Ekspertka podkreśla: Tematem, który najbardziej dotyczy kobiet i naszego zdrowia, jest aborcja. Na szczęście mamy w tych wyborach osoby kandydujące, które popierają liberalizację prawa do aborcji i deklarują podpisanie stosownych ustaw – wskazuje.
Analizując kampanię prezydencką, trudno oprzeć się wrażeniu, że hasło „bezpieczeństwo” stało się wszechobecnym motywem. Kandydaci poruszają kwestie obronności czy ochrony zdrowia. Jak zauważa Gzyra-Iskandar, mało z tych kwestii dotyczy jednak realnego bezpieczeństwa Polek: Słowo „bezpieczeństwo” jest w tej kampanii odmieniane przez wszystkie przypadki, ale w żadnym nie dotyczy bezpośrednio kobiet, ich praw czy zdrowia. Kandydaci straszą nas nieistniejącymi zagrożeniami, takimi jak najazd migrantów, by zmobilizować własny elektorat. To powierzchowne dbanie o bezpieczeństwo kobiet przynosi odwrotny skutek – ich problemy pozostają na marginesie – dodaje.
Głos kobiet
Mimo politycznego zmęczenia, badania pokazują, że kobiety nie wycofują się z życia publicznego. Nie tylko wysoka frekwencja w ostatnich wyborach udowadnia, że chcą być słyszane. Magdalena Żadkowska mówi, że świadczą o tym również inne czynniki: Coraz więcej obywatelek nie boi się mówić głośno o swoich problemach i mówić własnym językiem, o czym świadczy np. używanie feminatywów. Wyborczynie pokazują przez to, że są inne, nowe, ale to nie znaczy, że nie chcą angażować się społecznie i politycznie. Kobiety wiedzą, że to jak będą postrzegane i oceniane nie jest powodem, by wycofywały się z podjętych decyzji i by zmieniały zdanie.
Jednak, jak zauważa Gzyra-Iskandar, emocją, która obecnie najbardziej napędza mobilizację, nie jest już nadzieja, ale strach.
Jako fundacja działająca na rzecz praw kobiet, obserwujemy spore rozczarowanie i demobilizację, jeżeli chodzi o zaangażowanie w politykę. Słyszymy głosy rozgoryczenia, wynikające z braku dostatecznej determinacji rządu w załatwianiu spraw dla nas istotnych. Silną emocją, która mobilizuje kobiety, jest poczucie zagrożenia dla ich praw – mówi.
Szczególnie niepokojące są, jak wskazuje rzeczniczka Feminoteki, radykalne prawicowe idee, które odbierają kobietom autonomię i możliwość wyboru:
W to poczucie zagrożenia wprawiają nas radykalni kandydaci, którzy marzą o dalszym ograniczaniu praw kobiet: likwidacji przesłanki gwałtu, ograniczeniu stosowania przesłanki zagrożenia życia i zdrowia. Ta kampania ma niestety bardzo silny brunatny odcień – dodaje Gzyra-Iskandar.
Kobiety mają świadomość, że ich perspektywa będzie pomijana, gdy same o nią nie zadbają.
Wybieranie niestereotypowych ról społecznych powoduje, że kobiety spotykają się z dużym hejtem. Dlatego, by zmienić swoją przyszłość i doczekać się równych praw nie tylko reprodukcyjnych, ale również zawodowych, kobiety powinny głosować i kandydować – podkreśla Żadkowska.
Demokracja bez kobiet, to pół demokracji
Nie da się ukryć, że w ostatnich latach kobiety stały się istotną siłą polityczną. Strajk Kobiet i liczne mobilizacje społeczne udowodniły, że prawa kobiet mogą być powodem wielu sporów politycznych.
– Ruchy społeczne uświadamiają kobietom, że mogą wziąć sprawy w swoje ręce. Oprócz Strajku Kobiet, wyborczynie angażują się w inne działania takie jak, np. „Kongres Kobiet” – inicjatywę, która systematycznie od lat zrzesza kobiety w całej Polsce i daje im siłę, by mówić swoim głosem i nie bać się polityki – mówi Żadkowska.
– Każde wybory są ważne z punktu widzenia praw kobiet, ponieważ demokracja bez kobiet to pół demokracji. Ważne jest, aby nasz głos był słyszalny. Niestety, czasy poprzedniego rządu były czarną kartą w historii praw kobiet. Wiele z nas wtedy się zmobilizowało i zaangażowało politycznie. Setki tysięcy z nas wyszło na ulice by walczyć o swoje prawa. Niestety, dziś kobiety mają prawo czuć się rozczarowane. Dla wielu z nas argument o „mniejszym złu” to za mało, by pójść do urn – dodaje Gzyra-Iskandar.
Do wyborów pozostały dwa dni, a więc przed kandydatami ostatnia szansa, by sformułować przekaz, który naprawdę odpowie na potrzeby kobiet. Bo jeśli kobiety przestaną wierzyć, że ich głos ma znaczenie, polska demokracja straci połowę swojej siły